W rozmowie z touringcartimes, Robert Kubica mówi, że nadal musi odkryć styl jazdy wymagany w serii DTM. Polak nie obawia się o swoją kondycję w znacznie gorętszym wnętrzu auta.
Zapytany, jak auto zostało dostosowane do jego ograniczeń, odpowiada: „Szczerze mówiąc, nie potrzeba było wielu zmian w samochodzie. Jedyną rzeczą jest przełożenie łopaki zmiany biegów i balansu hamulców na lewą stroną. Oprócz tego nie potrzebowałem dostosowania samochodu do moich potrzeb”.
Jak porównuje DTM do Formuły 1?
„DTM to unikalna seria, bardzo różniąca się od F1. Zmiana nie jest łatwa, bo przez 99% swojej kariery jeździłem w kartingu lub single seaterach. W DTM są inne warunki – to miks aut GT z aerodynamiką single seaterów i dużą siłą docisku. Ale adaptacja dla mnie była mniej stresująca. Przeciążenia są mniejsze i mniej obciążają ciało. Nie jeździłem jednak nigdy po torach autami z dachem, a jest w nich znacznie goręcej niż byłem do tego przyzwyczajony. Ustawienia auta również są unikalne, ale pracujemy by je zrozumieć” – mówi Robert Kubica.
Mimo to, wytrzymanie dystansu wyścigowego nie będzie problemem: „To dla mnie nowa sytuacja, ale wyścigi są krótsze więc nie boję się o kondycję fizyczną. Styl jazdy, wymagany w DTM jest jednak czymś, co muszę odkryć”.
Co mówi Robert o zaplanowanym sezonie serii i wyścigach bez kibiców?
„Myślę, że ITR robi świetną pracę, organizując mistrzostwa w obecnych warunkach, a zespoły i organizatorzy podejmują właściwe środki ostrożności. Nikt nie wie, co się stanie więc muszą reagować z dnia na dzień. Cieszę się, że seria się rozpocznie. Szkoda jednak kibiców, bo bardzo chcieli wybrać się na tory. Kto wie, być może będzie to możliwe później” – dodał Kubica.
Źródło: touringcartimes.com