Według holenderskiego kierowcy Formuły 1, Giedo van der Garde usterka hamulców w aucie Maxa Verstappena może mieć związek z „rozgrywkami na górze” w Red Bullu.
Max Verstappen ruszał z pole position do Grand Prix Australii i obronił prowadzenie na starcie. Na 2. okrążeniu wyścigu zaczęły się jednak problemy. Holender miał słabe tempo, a z jego tylnego prawego hamulca zaczął wydobywać się dym. Verstappen zwalniał, a hamulec się przegrzewał. Kierowcy Red Bulla udało się dojechać do alei serwisowej gdzie w ruch poszły gaśnice. Gdy mechanicy zdjęli koło, widać było zwęglone już szczątki hamulców.
Red Bull od razu potwierdził, że zacisk na prawym tylnym kole był zaciśnięty na tarczy jeszcze przed startem i to spowodowało gorsze tempo, przegrzanie hamulców i ich pożar. Brembo – dostawca hamulców do Formuły 1 potwierdził, że powodem awarii nie były wady materiałowe czy sprzętowe tego komponentu.
Awaria przerwała serię 43 wyścigów w punktach z rzędu Maxa Verstappena i zakończyła dwuletni okres bez awarii tego kierowcy.
„To był albo problem mechaniczny z hamulcami albo ktoś zapomniał czegoś zrobić” – uważa były kierowca Formuły 1 z Holandii, Giedo van der Garde, który był gościem podcastu DRS De Race Show.
Według niego taka awaria właśnie teraz może nie być przypadkiem.
„Z pewnością to dziwne, że zdarzyło się to teraz w Red Bullu. Nie mówię, że to sabotaż, na pewno nie. Ale kiedy jest taki wewnętrzny bałagan w takim zespole, ludzie mogą popełniać błędy” – mówi van der Garde.
„Nie widzieliśmy tego przez dwa lata. To była tak dobrze naoliwiona maszyna. Wszystko toczyło się perfekcyjnie. Czy w takim razie to ma coś wspólnego z tym, co dzieje się na szczycie?” – pyta kierowca.
Problemy w Grand Prix Australii miał też Sergio Perez – w jego podłodze utknęła zrywka z kasku innego kierowcy, która powodowała stratę siły docisku.
Źródło: planetf1.com