Według dostawcy hamulców do Formuły 1, firmy Brembo, nie ponosi ona odpowiedzialności za usterkę hamulców w bolidzie Maxa Verstappena podczas ostatniego wyścigu F1.
Max Verstappen ruszał z pole position do Grand Prix Australii i obronił prowadzenie na starcie. Na 2. okrążeniu wyścigu zaczęły się jednak problemy. Holender miał słabe tempo, a z jego tylnego prawego hamulca zaczął wydobywać się dym.
Verstappen zwalniał, a hamulec się przegrzewał. Kierowcy Red Bulla udało się dojechać do alei serwisowej gdzie w ruch poszły gaśnice. Gdy mechanicy zdjęli koło, widać było zwęglone już szczątki hamulców.
Red Bull od razu potwierdził, że zacisk na prawym tylnym kole był zaciśnięty na tarczy jeszcze przed startem i to spowodowało gorsze tempo, przegrzanie hamulców i ich pożar.
Firma Brembo, która dostarcza hamulce do wszystkich zespołów Formuły 1, przesłała oświadczenie portalowi planetf1.com, w którym poinformowała, że problemy Verstappena nie były powiązane z materiałami czy komponentami hamulców ani żadnymi anomaliami czy usterkami materiałów.
„W rezultacie, problem najprawdopodobniej wynikał z wyborów ustawień Red Bulla, dotyczących konfigukacji zarządzania hamulcami. Oznacza to, że nie ma bezpośredniej odpowiedzialności Brembo za problem, ale to musi jeszcze zostać potwierdzone przez Red Bulla” – czytamy na portalu.
W Red Bullu na spokojnie podeszli do tego problemu, a Max Verstappen był w niezłym nastroju, mimo że zakończyła się jego seria 43 wyścigów w F1 w punktach z rzędu. To drugi najlepszy wynik w historii sportu (rekord należy do Lewisa Hamiltona – 48).
„Wygląda na to, że hamulec był zaciśnięty od startu i dlatego, jak powiedział Max, czuł jakby jechał na zaciągniętym hamulcu ręcznym. To spowodowało kilka momentów na pierwszych okrążeniach. Temperatura rosła i rosła i to doprowadziło do pożaru” – mówi Christian Horner, szef Red Bulla.
Z racji mocno zwęglonych hamulców, ustalenie dokładnej przyczyny awarii nie będzie łatwe.
„Oczywiście wszystkie elementy mamy czarne z racji ich uszkodze i będziemy starać się zrozumieć, co poszło nie tak. Kierowca oczywiście zawsze jest sfrustrowany gdy nie kończy wyścigu, ale Max był miły dla wszystkich. Jesteśmy zespołem i ten DNF dotyka wszystkich w ten sam sposób” – mówi Horner.
„Musimy wyciągnąć z tego wnioski. Mieliśmy dwa lata bez usterek technicznych, co jest niesamowite więc teraz musimy zrozumieć co się stało, wyciągnąć naukę i iść dalej” – dodaje szef Red Bulla.
Źródło: planetf1.com
fot. Red Bull Content Pool