Jesteśmy coraz bliżej poznania ostatecznych regulacji bolidów Formuły 1 przed nową rewolucją technologiczną, która nadejdzie w 2026 roku.
W 2026 roku czeka nas kolejna rewolucja techniczna. Bolidy mają być równie bezpieczne co obecne i korzystać z większej liczby standaryzowanych części. Największe zmiany czekają jednostki napędowe. Zniknie MGUH, a moc MGUK zostanie zwiększona do około 350 kW. Silnik spalinowy pozostanie w V6-tką o pojemności 1.6L, która ma generować około 400 kW. Bardzo dużą zmianą będzie przejście na ekologiczne paliwa.
FIA podkreślała już kilkukrotnie, że chce zmienić nowe auta, tak by zrealizować postulaty kibiców i kierowców.
„Chcemy znacząco obniżyć limit wagowy. Myślimy o zmniejszeniu go o 40-50 kilogramów. Chcemy to osiągnąć za pomocą koncepcji „zwinnego” samochodu. Czujemy, że w ostatnich latach samochody stały się zbyt ciężkie i zbyt obszerne. Bardzo ważne będzie również zmniejszenie siły docisku ponieważ pozwoli to zespołom na stworzenie lżejszych komponentów nadwozia” – mówi Nicolas Tombazis, dyrektor FIA ds. single seaterów.
„Duża siła docisku sprawia, że wiele komponentów samochodu jest bardzo obciążanych, choćby zawieszenie. Jej redukcja sprawi, że będzie można robić lżejsze elementy. Wierzymy, że wszystko to znacznie zmniejszy wagę aut. Efekt przypowierzchniowy zostanie utrzymany, ale przepisy z nim związane zostaną zweryfikowane by bolidy mogły jechać blisko siebie” – dodaje dyrektor FIA do spraw single seaterów.
Mimo większej liczby wyprzedzań niż w sezonie 2022, FIA zdaje sobie sprawę, że w sezonie 2023 zespoły znalazły nowe sposoby na tworzenie brudnego potwietrza, co utrudnia bliskie ściganie.
„Sezon 2023 przyniósł małe pogorszenie jeżeli chodzi o ściganie blisko siebie. Samochody nie są w stanie jechać za sobą tak blisko jak planowaliśmy. Wydaje nam się, że wiemy, dlaczego tak się dzieje i co musimy zrobić” – mówi Tombazis.
„Wierzymy, że nowa tura przepisów lepiej zrealizuje nasze cele, wprowadzi bliższe ściganie” – dodaje.
Jednocześnie Tombazis dementuje, jakoby rozważane było wprowadzenie „odwróconego DRS”, gdy to samochód prowadzący będzie musiał jechać z wyższą siłą docisku, wprowadzaną przez dodatkowe skrzydło.
„Z pewnością będzie zmiana kąta nachylenia tylnego skrzydła na prostych by zmniejszyć opór, ale na pewno nie planujemy jakiegokolwiek spowalniania samochodu z przodu. To by nie zadziałało. Planujemy ekwiwalent DRS-u, który sprawi, że samochód jadący z tyłu znalazł się w pozycji do ataku” – mówi Tombazis.
„Jaką przybierze to formę? To nadal otwarta kwestia. Wykonujemy symulacje by uzyskać jak najlepsze efekty. Nie chcemy jednak by samochody po prostu mijały się jak tyczki na prostych. Chcemy by jechały blisko siebie w punkcie hamowania, walczyły, a kierowcy musieli pokazywać swoje umiejętności. Nie chcemy sprawić, że wyprzedzanie będzie zbyt łatwe. Nie czujemy jednak, że DRS nie będzie już potrzebny” – dodaje.
Jak ocenia on szybkość bolidów zbudowanych zgodnie z nowymi przepisami?
„Będzie bardzo zbliżona do obecnej. Myślę, że będzie to w granicach kilku sekund. Nawet jeżeli będziemy kilka sekund wolniejsi, nie będziemy panikować. Połączenie niskich oporów ze sposobem odzyskiwania i uruchamiania energii sprawią, że prędkości maksymalne będą bardzo zbliżone do obecnych. Nie będzie jednak tak, że samochody w połowie prostej osiągną prędkość maksymalną, a potem będą na niej jechać do hamowania” – mówi.
Dodaje on również, że nie ma obaw że nowe auta będą drastycznie różniły się od obecnych samochodów.
„Ktoś, kto będzie wiedział o zmianie, zauważy ją, ale ogólnie będą wyglądały jak bolidy Formuły 1” – odpowiada Tombazis.
Źródło: f1i.com