Jeżeli się rehabilitować to właśnie w taki sposób. Grand Prix Las Vegas okazało się naprawdę świetnym widowiskiem. Ile w tym zasługi toru? Co jeszcze trzeba poprawić?
O tym, jak zaczął się ten weekend wszyscy wiemy i pewnie jeszcze nie raz będzie o tym pisane. Ale poza piątkiem pozostała część weekendu na ulicznym torze była naprawdę interesująca.
Z wyścigami na torach ulicznych bywa często tak, że najwięcej emocji oraz przetasowań w stawce dają wyjazdy samochodów bezpieczeństwa czy „widowiskowe” wypadki. Tym razem tak nie było. Co sprawiło, że GP Las Vegas było ciekawe?
Nitka
Bardzo szybka, bez szybkich łuków, ale za to z bardzo wolnymi zakrętami. Nieco podobna do tej w Baku – z bardzo długim czasem jazdy na pełnym gazie. W Baku to 2,2 km, a w Las Vegas 1,8 km.
O tym, że w Baku (do którego jeszcze wrócę) mamy dobre wyścigi, nikogo nie trzeba przekonywać. A skoro w Las Vegas zrobiono podobny układ toru, to szanse na sukces były spore.
Możliwości do wyprzedzania są spore, a DRS (wydłużony w trakcie weekendu) działa tak, jak trzeba. Pytanie, co gdyby tego DRS-u nie było.
Uważam, że aby uczynić tor bardziej różnorodnym, wskazanym byłaby zmiana. Inne serie, które ścigały się w przeszłości w Las Vegas pokazały, że jest to możliwe. Z pewnością przydałby się szybki zakręt – kosztem jednego z wielu wolnych zakrętów.
Możliwości są ograniczone, ale organizując ten wyścig w Las Vegas, Formuła 1 pokazała, że wszystko da się zrobić.
Nawierzchnia
Nowy asfalt w Las Vegas, w połączeniu z niskimi temperaturami, nie dawał dobrej mieszanki. Jestem zdziwiony, że tylko Lando Norris padł „jego ofiarą”, choć też nie bezpośrednio. Kierowcy musieli bardzo uważać i ostatecznie dali radę.
Zawodnicy obawiali się o przyczepność i ta nie była najlepsza, ale wszyscy mieli te same warunki. W przyszłym roku powinno być już lepiej.
Ale elementem nawierzchni są też studzienki i tu oczywiście była wielka wtopa. Jestem pewien, że w przyszłym roku problem nie będzie już występował i zadbają o to wszystkie strony.
Termin
W przyszłym roku GP Las Vegas odbędzie 4 dni później niż w obecnym. Znów będziemy mieli ryzyko bardzo niskich temperatur. To pewnie mżonki, jednak można by się zastanowić, czy nie zamienić rund w Miami z Vegas w kalendarzu. Ale to wówczas musiałoby się coś wydarzyć, co skłoniłoby organizatorów do zmiany terminów.
Olej
Według mnie nie można winić samego Las Vegas sa incydent z wyciekiem oleju z klasycznego auta tuż przed startem. Z pewnością jednak trzeba wziąć to pod uwagę podczas wszystkich rund, w których podczas parady kierowców używane są takie pojazdy.
Harmonogram
„Wszyscy wyjeżdżają stąd zaje*ani” – mówił po weekendzie Christian Horner. I nie był odosobniony w tej opinii. Prawie wszyscy pytani o to kierowcy zwracali uwagę, na to, że harmonogram ostatniego tygodnia był dla nich bardzo wyczerpujący. Aktywności sponsorskich i medialnych było zbyt dużo.
Kierowcy rozumieją, że „show” musi być, jednak podczas pierwszego wyścigu w Vegas zostali za bardzo obciążeni.
Reasumując…
Ale… Wrócę jeszcze do wspomnianego już wcześniej Baku. Po pierwszym wyścigu w Azerbejdżanie w 2016 roku (wówczas jako GP Europy), kibice wieszali psy na Formule 1. Był to niesamowicie nudny wyścig i dziwiono się, jak można było coś takiego dopuścić do F1.
Teraz Od 6 lat Baku to jeden z najciekawszych wyścigów w kalendarzu. W przypadku Las Vegas może (ale nie musi) być odwrotnie. Dopiero za kilka lat będziemy mogli prawdziwie ocenić Las Vegas. Póki co możemy powiedzieć, że GP Las Vegas rokuje bardzo dobrze.
A jak Wam się podobało?