Podczas czwartkowych wywiadów przed GP Meksyku wróciła sprawa dyskwalifikacji Charlesa Leclerca i Lewisa Hamiltona w GP USA. Zaczęło się od oświadczenia FIA.
W związku ze zbyt dużym zużyciem desek przy podłodze w autach Hamiltona i Leclerca, zostali oni wykluczeni z wyników rywalizacji w Austin. Zdyskwalifikowano połowę z czterech przebadanych aut, co skłoniło wiele osób do podejrzeń, że gdyby zbadano całą stawkę, dyskwalifikacji byłoby znacznie więcej.
„Musimy wyciągnąć z tej sytuacji wnioski na przyszłość. Zamiast badać wszystkich i dyskwalifikować połowę stawki – a stawiam wszystkie pieniądze, że tak by było – może na przykład podczas weekendów ze sprintem powinniśmy być w stanie wymienić deskę czy podłogę żeby nie mieć takich niedorzecznych wydarzeń” – mówi Lewis Hamilton, cytowany przez racefans.net.
„Jeden milimetr nie poprawia osiągów, to nie było jak dmuchana podłoga, dająca dodatkową siłę docisku. Na krawężnikach to było okropne. A jeżeli podwyższylibyśmy samochód o milimetr czy pół to nie zrobiłoby to żadnej różnicy w osiągach, a przeszlibyśmy test” – dodaje siedmiokrotny mistrz świata.
FIA postanowiła w osobnym komunikacie wyjaśnić sprawę, tłumacząc, że po USA została przeprowadzona standardowa kontrola i zawsze wyrywkowo na poszczególne aspekty techniczne badane są tylko niektóre auta. Jak pisze FIA, niemożliwym jest przebadanie każdego parametru we wszystkich samochodach.
Pytani o to kierowcy, nie są do końca przekonani do takiej argumentacji.
„Zespoły mają bardzo marginalne dane na cały weekend jeżeli chodzi o wysokość ustawienia samochodu. Nie ma nawet wystarczająco czasu by ustawić samochód po pierwszym treningu. Musimy działać na wyczucie. Być może nie musimy sprawdzać każdego samochodu po każdym wyścigu, cały czas. Ale jeżeli pojawia się jeden zdyskwalifikowany kierowca, jest bardzo, bardzo duża szansa, że inne samochody – choćby jego partnerzy zespołowi – również będą mieli nielegalne auta” – mówi Alex Albon.
„Nie wiem, ile zajęłoby sprawdzenie kilku aut więcej, ale nie sądzę, że byłoby to takim problemem. Nie wiem, nie jestem sędzią” – dodaje kierowca Williamsa.
Zgadza się z nim Esteban Ocon.
„Myślę, że zgadywanie wysokości jazdy jest ekstremalnie trudne. Jest ryzyko i nagroda oczywiście. Jeżeli ustawić auto nisko, będzie szybsze, ale ryzykujesz nielegalnością deski. Widzieliśmy, że niektóre samochody miały zmieniane ustawienia z tego powodu w trakcie weekendu, ale jeżeli musisz to zrobić po FP1 to masz za mało czasu” – mówi kierowca Alpine.
„Jestem pewien, że to nie pierwszy raz, kiedy po weekendzie ze sprintem samochody były nielegalne. Myślę, że przy normalnym formacie weekendu ryzyko tego jest znacznie mniejsze” – dodaje Francuz.
Nico Hulkenberg przyznał, że nie jest przekonany czy przeszedłby test, gdyby jego auto zostało przebadane po GP Meksyku.
„Mogłoby się okazać, że jest nielegalne. Oczywiście samochody są niesamowicie wrażliwe na wysokość jazdy i im niżej je ustawisz tym więcej siły docisku otrzymujesz. To nieustanna walka z ustawieniami i trzeba znaleźć odpowiedni balans. Myślę, że w Austin mieliśmy specyficzne warunki z wyboistym torem i wieloma krawężnikami na wyjściach, które można było przejeżdżać agresywnie. Wówczas mocno zużywa się deska” – mówi kierowca Haasa.
Na badanie nie zostało wzięte auto George Russella, a mogłoby się okazać, że skończyłby jak jego partner z ekipy.
„Myślę, że układ toru w USA był bardzo trudny pod tym względem, a my zaczynamy wszystkie sprawdzenia po zaledwie jednym treningu. Myśleliśmy, że będzie dobrze. Nie było powodu by coś zmieniać. Ale niestety pomyliliśmy się. Spodziewam się, że przy normalnych trzech treningach, byłoby inaczej” – mówi Russell.
Źródło: racefans.net
fot. Mercedes F1 Team