George Russell przyznaje, że swoim szóstym miejscem w GP Węgier przekroczył znacznie przewidywania strategów Mercedesa. Zadowolony jednak nie jest.
Po fatalnych kwalifikacjach i dopiero 18. miejscu, za które George obwiniał przede wszystkim swój zespół, Anglik musiał liczyć na odrobienie wielu pozycji by mieć szansę na punkty.
„Strateg naszego zespołu powiedział mi dziś rano, że P11 jest dla mnie najbardziej realistyczne, a P7 – jest maksymalną opcją. Ale dojechanie na P6, bez samochodu bezpieczeństwa, bez VSC, na podstawie samej jazdy, to naprawdę świetny wynik” – mówi Russell.
Wobec tak dobrego wyścigu, George tym bardziej żałuje soboty.
„W równej mierze, jest to dowód na to, że ten weekend jest prawdopodobnie naszą straconą szansą. Jestem pewien, że mogłem być wczoraj tam gdzie Lewis. To jeden z moich ulubionych torów, samochód zawsze dobrze się tutaj spisuje, i jeśli masz tu dwa samochody walczące w czołówce, np. o P2, daje Ci to więcej opcji” – zauważa George.
„Lewis również był dzisiaj mocny, więc gdyby sprawy potoczyły się nieco inaczej, mógłby również być na P2. To stracona szansa, z której wyciągniemy wnioski, ale pozytywy są takie, że wyprzedzamy Astona i Ferrari” – dodaje George.
Russell uważa, że jego zespół obrał optymalną strategię na rywalizację na Hungaroring.
„Tegoroczna twarda opona jest odpowiednikiem pośredniej z zeszłego roku, więc byłem dość zaskoczony, jak dużo samochodów wystartowało na miękkiej. Byłem naprawdę zaskoczony, że jakikolwiek samochód wystartował na miękkiej oponie i byłem też zaskoczony, że tylko dwa samochody wystartowały na twardej mieszance. Myślę więc, że w tym przypadku przyjęliśmy właściwą strategię”.
Z Hungaroring Iwona Hołod