Emocje opadają, ale radość nadal jest ogromna. Zapraszam do przeczytania rozmowy Iwony Hołod z Kubą Śmiechowskim, zwycięzcą 24h Le Mans.
Iwona Hołod: Jak się czujesz teraz, po wygranej 24h Le Mans!
Jakub Śmiechowski: Czuję się świetnie i jednocześnie jestem bardzo zmęczony! To uczucie jest niesamowite. Zwyciężyć w tym wyścigu, to myślę jest coś, co jest marzeniem wielu osób, a było i moim marzeniem, więc jest to niesamowity dzień po prostu.
IH: Sądziłeś, że to marzenie tak szybko się spełni?
JŚ: Nie sądziłem, że kiedykolwiek się spełni, więc jestem w pewien sposób zaskoczony i nie ma słów, żeby opisać to, jak się w tym momencie czuję. To jeden z lepszych dni mojego życia.
IH: Jesteście pierwszym polskim zespołem, który wygrał jeden z najważniejszych wyścigów świata. Co to według Ciebie oznacza dla Was, ale też dla Polski, dla polskiego motorsportu?
JŚ: Dla nas, ale jak i dla każdego zespołu, który to wygrywa, jest to niesamowite osiągnięcie. Szczególnie zwracając uwagę na to, że w Polsce nie mamy niestety tak naprawdę torów na światowym poziomie. Jest Tor Poznań, ale z nim różnie bywa i niestety też ciężko się tam jeździ. Tym bardziej jest to niesamowite osiągnięcie, że zespół z Polski był w stanie przyjechać tutaj i walczyć o czołowe pozycje.
IH: Długo na to pracowaliście?
JŚ: Pracowaliśmy na to, od kiedy dołączyliśmy do endurance. Większość zespołów w tym roku, które startują w LMP2, to zespoły fabryczne, w przyszłym roku startujące w Hypercar, np. Jota, WRT, czy Alpine, Prema. Więc patrząc na to, że my jesteśmy tutaj jako jeden z niewielu takich prywatnych zespołów i jesteśmy w stanie walczyć z nimi, to myśle, że jest to coś, z czego po prostu możemy być dumni.
IH: Kto i co wpłynęło na to, że stało się to, co się stało?
JŚ: Cały zespół. Bez tych wszystkich ludzi, którzy pracują tutaj nie bylibyśmy w stanie dojechać w ten sposób do mety. Wszyscy inżynierowie, mechanicy, Fabio, Albert – wykonali świetną robotę, więc jestem naprawdę dumny ze wszystkich i wdzięczny za to, że pracują tutaj.
IH: Odnośnie stopy Fabio Scherera – mówił Ci może na bieżąco w wyścigu, jak sobie radził z tą stopą?
JŚ: Zapytałem się go, jak się czuje, a on stwierdził, że będzie jechać. Ja, szczerze mówiąc, nie brałem pod uwagę innego scenariusza. Czy chciałby, czy nie – wsadziłbym go do samochodu, żeby pojechał (śmiech). Tak poważnie jednak, to niesamowite z jego strony, że był w stanie to zrobić, zwłaszcza, że naprawdę zaraz po zdarzeniu był w bardzo złym stanie. Tym bardziej jest to niesamowite, że udało nam się tego dokonać. Przecież z powodu Fabio i jego niefortunnej sytuacji byliśmy blisko, żeby ten wyścig po kilkudziesięciu minutach po prostu zakończyć. Tym bardziej jest to coś pięknego.
IH: Co było najtrudniejsze w tym wyścigu?
JŚ: Warunki były bardzo, bardzo trudne, jedne z cięższych z jakimi miałem do czynienia w moich dotychczasowych startach w Le Mans. Deszcz przychodził nagle i był bardzo intensywny. Wydarzyło się to kilka razy. Było bardzo dużo samochodów, które wyjeżdżały poza trasę, a nam udało się zostać na torze i myślę że to było jednym z powodów, dla których byliśmy w stanie walczyć o zwycięstwo.
IH: A czy było coś, co zaskoczyło Was, że przyszło Wam łatwo?
JŚ: Nic tu nie przyszło nam łatwo.
IH: Nie będzie LMP2 w kolejnym sezonie w WEC, ale pozostaną na 24h Le Mans. Czy w związku z dzisiejszą wygraną w Le Mans, wystartujecie tu za rok?
JŚ: Tak, na pewno wystartujemy za rok, bo wciąż LMP2 pozostaje w Le Mans. Ma być 15 wejściówek i wygląda na to, że jako zwycięzcy powinniśmy dostać automatycznie wejściówkę na przyszły rok. Zakładam, że wrócimy tutaj w przyszłym roku.
Z Le Mans Iwona Hołod