Spór pomiędzy FIA a Formułą 1 nabiera nowego znaczenia po tym, jak Stefano Domenicali – szef Formuły 1 – skrytykował ustanowiony przez FIA zakaz politycznych wypowiedzi kierowców.
Kilkanaście dni temu pisaliśmy Wam o wprowadzeniu przez FIA zakazu politycznych wypowiedzi kierowców Formuły 1. W najnowszej aktualizacji Międzynarodowego Kodeksu Sportowego znalazły się przepisy, które mówią, że kierowcy nie mogą „dokonywać i prezentować politycznych, religijnych czy personalnych oświadczeń i komentarzy, naruszających ogólną zasadę neutralności, promowaną przez FIA i jej przedstawicieli”. Wyjątkiem są sytuacje, gdy uzyska się pisemną zgodę FIA.
Kierowcy są ostrzegani, że niedostosowanie się do tych przepisów będzie traktowane jako złamanie regulaminu, a to może grozić poważnymi konsekwencjami. Wprowadzona została definicja „naruszenia”, którym to mianem określane jest „ogólne używanie języka werbalnego czy pisanego, gestów i znaków, które są obraźliwe, agresywne, nieuprzejme i szorstkie i mogą powodować poniżenie, obrażenie lub być niewłaściwe”.
Jednym z orędowników zmian był prezydent FIA, Mohamed Ben Sulayem, który niedawno stwierdził, że wolałby by kierowcy byli jak Niki Lauda czy Alain Prost, którzy „troszczyli się tylko o ściganie”.
Reakcja F1
Kierowcy byli pytani o te zmiany i większość z nich wypowiadała się ostrożnie, przede wszystkim twierdząc, że takie zakazy nie były potrzebne.
Ostrzej zareagował szef Formuły 1, Stefano Domenicali.
„Formuła 1 nigdy nie będzie nikogo kneblować” – powiedział Domenicali w rozmowie z The Guardian, dodając, że kierowcy powinni być w stanie wyrażać swoje poglądy.
„Mówimy o przepisach, a ich twórcą jest FIA. Wierzę, że FIA doprecyzuje to, co zostało ogłoszone, pisząc co można, a czego nie można robić” – mówi szef Formuły 1.
„Jestem pewien, że FIA podzieli ten sam pogląd co F1, ale są oni jednocześnie częścią Komitetu Olimpijskiego więc są protokoły, którym podlegają” – dodaje Domenicali.
Źródło: racefans.net
fot. Red Bull Content Pool