Niestety wygląda na to, że brama z napisem “Formuła 1” na dobre zamknęła się przed Robertem Kubicą. Choć wszyscy chcielibyśmy cieszyć się jeszcze występami polskiego kierowcy w królowej motorsportu, to specyfika tego rynku jest jaka jest i pozostaje nam wspominać wspaniałą historią napisaną przez kierowcę urodzonego w Krakowie. Zwłaszcza, że nic nie wskazuje na to, że w najbliższych latach (o ile jeszcze kiedykolwiek) doczekamy się następcy RK w Formule 1.
Pomimo tego, zakłady na Formułę 1 cieszą się olbrzymią popularnością. Już teraz, można chwycić opłacalny system bukmacherski i próbować obstawiać rozstrzygnięcia mistrzostw świata kierowców u legalnych bukmacherów. Legalni to tacy, którzy posiadają licencję Ministerstwa Finansów.
Jak to się wszystko zaczęło…
Wróćmy jednak do Roberta Kubicy. Ta wspaniała historia, a w tym przypadku to konkretnie jej początek, wymaga napisania kilku pięknych słów. Pierwsze zaproszenie do Formuły 1, Robert Kubica otrzymał już we wrześniu 2005 roku. Wówczas jednak, Polak nie otrzymał superlicencji na bycie trzecim kierowcą zespołu Minardi podczas wymagającego wyścigu o Grand Prix Chin. Na całe szczęście furtka do królowej motorsportu nie zamknęła się wówczas na dobre. Wystarczyło kilka miesięcy, by 1 grudnia 2015 roku Robert Kubica otrzymał zaproszenie na testy od Renault, a następnie, dość niespodziewanie wbrew prasowym spekulacjom, 20 grudnia tego samego roku podpisać kontrakt z BMW Sauber na sezon 2006.
Robert Kubica rozpoczął sezon jako trzeci kierowca, ale dość szybko, ze względu na uraz Jacquesa Villeneuve’a, dostał szansę debiutu. Było to Grand Prix Węgier. Na legendarnym Hungaroring pomimo perturbacji Kubica zakończył wyścig na 7 miejscu. Później został jednak zdyskwalifikowany, bowiem uznano jego bolid za lekki. Po weekendzie w Węgrzech w padoku gruchnęła zaskakująca wieść.
Jacques Villeneuve rozwiązał kontrakt z BMW Sauber, a Robert Kubica do końca sezonu pozostał podstawowym kierowcą. Władzom teamu za dobrą decyzję odwdzięczył się już 10 września 2016 roku, kiedy po raz pierwszy stanął na podium. Miało to miejsce podczas Grand Prix Włoch, a tor Monza po dzień dzisiejszy należy do najbardziej ulubionych miejsc Roberta Kubicy.