Dwa tygodnie po rozegranym Grand Prix USA, najszybsi kierowcy świata przenoszą się do Meksyku. Z Teksasu, lider Mistrzostw, Holender Max Verstappen z zespołu Red Bull Racing, wyjechał z 12 punktami przewagi nad Brytyjczykiem Lewisem Hamiltonem (Mercedes).
Ich zaciętą rywalizację przez cały weekend obserwowało ok. 400 tys. widzów. To o niemal 250 tys. więcej niż poprzedni wyścig F1 w Austin, w 2019 roku.
Dotychczas, palmę pierwszeństwa w kwestii zainteresowania kibiców weekendami F1, od wielu lat dzierżyła Wielka Brytania – „kolebka Formuły 1”. O bardzo dużej, przekraczającej weekendowo 400 tys. kibiców frekwencji mówi się też w kontekście innej GP USA, tej z 2000 roku, kiedy po 9 latach przerwy, F1 wróciła do Stanów, na tor Indianapolis.
Nieoficjalnie uważa się jednak, że rekordową widownię musiał mieć któryś w wyścigów F1 rozgrywanych na Nordschleife – pętli północnej niemieckiego toru Nürburgring. Na wyścigi rozgrywane na tej 22 kilometrowej trasie przychodzili nie tylko kibice, którzy wyposażyli się w bilet wstępu. Dodatkowa publika zasiadała na okolicznych pagórkach i polanach. Spekuluje się, że w latach 60-tych czy 70-tych XX wieku, tylko niedzielne zmagania mogło oglądać nawet 300 tys. ludzi.
Poza niezwykle emocjonującą konkurencją w klasyfikacji mistrzostw (jak na ostatnie sezony) czy postpandemicznymi realiami, o takim wzroście zainteresowania F1 mówi się „efekt Netflixa”- wzrost zainteresowania serią F1 „za Oceanem” ze względu na emisję serialu „Drive to survive”, którego już trzeci sezon pojawił się na rzeczonej platformie w marcu tego roku.
Zważywszy na w/w okoliczności, a także na fakt dobrej dyspozycji lokalnego bohatera, Sergio Pereza i dysponowania przez niego w tym roku bardzo konkurencyjnym bolidem (Red Bull Racing), także i na trybunach w Mexico City powinny pojawić się tłumy. Zresztą, w Meksyku nigdy nie było problemów frekwencyjnych. Odkąd F1, w 2015 roku, wróciła do „kraju Azteków”, weekendowa frekwencja na torze Braci Rodriguez rokrocznie przekracza 330 tys. ludzi. W tym miejscu warto przenieść się do roku 1970, gdy miejsce miała jedna z bardziej kuriozalnych sytuacji w historii F1: wyścig chciało obejrzeć tylu kibiców, że fani stali wokół krawędzi toru. Wyścig cudem dokończono, ale po nim Formuła (m. in. z powodów bezpieczeństwa) zniknęła z Mexico City na następne 15 lat!
Historia
Pomysł stworzenia toru w stolicy, w 1958 roku przeforsował Pedro Natalio Rodríguez, doradca prezydenta Meksyku, Adolfo Lopesa Mateosa, a prywatnie ojciec obiecujących meksykańskich kierowców, Pedro i Ricardo. Jako idealne ku temu miejsce wskazano miejski park w południowo zachodniej części stolicy, w dzielnicy Magdalena Mixhuca. Obiekt powstał na początku lat 60-tych ubiegłego wieku. Tor ten (w zmiennych konfiguracjach) gościł Formułę 1 w latach 1963-70, 1986-92 i ponownie robi to od roku 2015.
Jesienią 1962 roku, podczas treningu przed niezaliczanym do klasyfikacji mistrzostw F1, pierwszym w historii wyścigiem o GP Meksyku, kibice byli świadkami nieszczęścia. Śmierć w wyniku wypadku spowodowanego awarią zawieszenia swojego Lotusa 24 poniósł jeden z lokalnych bohaterów – Ricardo Rodriguez. Niestety, tragiczne losy rodziny Rodriguez dopełniły się w 1971 roku, kiedy na torze Norisring zginął starszy brat Ricardo – Pedro Rodriguez. Aby upamiętnić swoich dzielnych kierowców, lokalni oficjele przemianowali w 1973 roku tor, początkowo nazwany Magdalena Mixuhca na tor im. Braci Rodriguez (Hermanos Rodriguez).
Tor
Czysto technicznie, kilkakrotnie przebudowywany tor (największa przebudowa, wraz z budową nowych garaży i powiększeniem poboczy, miała miejsce po roku 1986) (w trakcie ostatniej [2013-2015] przebudowano m. in. ze względów bezpieczeństwa, kończący okrążenie, niezwykle szybki łuk Peraltada) liczy obecnie 4,305 km długości. Ma 17 zakrętów i jest prawoskrętny. Jego najdłuższa prosta, znajdująca się zaraz po starcie jest jedną z najdłuższych w kalendarzu. Liczy niemal 1 km, a prędkości na niej osiągane przekraczają 360km/h. W miejscu słynnej Peraltady powstała sekcja stadionowa. Wcześniej, w ostatnim zakręcie kilkukrotnie dochodziło do poważnych wypadków (m. in. w 1962 roku śmierć poniósł młodszy z braci Rodriguez, a w 1991 roku jeden z najpoważniejszych wypadków w karierze zaliczył Ayrton Senna).
Obecnie, ostatni sektor prowadzi przez płytę wybudowanego w 1993 roku stadionu baseballowego Foro Sol. Przeniesiono tam podium, dzięki czemu ceremonię po wyścigu może obejrzeć nawet do 50 tys. ludzi, a wewnątrz zorganizowano sekcję wolnych zakrętów.
Wyścig F1 w Meksyku liczy teraz 71 okrążeń, czyli 305,354 km.
Lokalni bohaterowie
Do tej pory w wyścigach F1 udział wzięło 6 meksykańskich kierowców. W zaliczanych do klasyfikacji mistrzostw F1 Grand Prix przed własną publicznością startowało 4. Od początku organizowania GP Meksyku F1 do roku 1970 udział brał Pedro Rodriguez. Najbliżej podium był w 1968: zajął 4 miejsce. W latach 1964-68, w Mexico City startował też inny lokalny kierowca – Moises Solana, ale tylko przy pierwszej próbie udało mu się ukończyć wyścig. Był 10. W pozostałych GP Meksyku był niesklasyfikowany. GP w październiku roku 1969 nie doczekał. W lipcu tamtego roku zginął w lokalnym wyścigu w Meksyku po wypadku i pożarze swojego McLarena.
W latach 1986-92, w wyścigu w Meksyku nie startował żaden lokalny kierowca. Od 2015 regularnie w wyścigach uczestniczy Sergio Perez. Najwyższą pozycję przed własną publicznością, meksykanin uzyskał w sezonach 2017 i 18 – dwukrotnie był 7. Wydarzeniem bez precedensu była sytuacja z 2016 roku. Wówczas w meksykańskiej Grand Prix wystartowało aż dwóch rodzimych kierowców. Perez był 10, a drugi Meksykanin, startujący w barwach amerykańskiego teamu HAAS, Esteban Gutierrez został sklasyfikowany na 19 miejscu.
Piotr Ciesielski
Źródła: gpracingstats.com, własne, statsf1.com, lightsoutblog.com