Dokładnie 2 lata temu Williams ogłosił powrót Roberta Kubicy do ścigania w Formule 1. Tamtych emocji chyba nigdy nie zapomnimy, choć wiedzieliśmy, jak trudne będzie zadanie Roberta Kubicy. A dziś można sobie tylko zadawać pytania – co by było, gdyby…
22 listopada
Tak naprawdę, wiedzieliśmy o tym kilka dni wcześniej. Choćby z tweeta Roberto Chinchero z numerem „40” czy nieoficjalnych doniesień prasowych. Ale potrzebowaliśmy tej słynnej „oficjalki”. Człowiek zawsze dąży do odzyskania utraconego – mimo że to coś bardzo się zmieniło i nie pasuje do wyobrażenia, które pozostało w nas z momentu, w którym to coś traciliśmy.
Wypowiedzi Roberta Kubicy sprzed 2 lat dziś nabierają jeszcze większego sensu i być może dopiero teraz – gdy „williamsowe demony” są już dalej, rozumiemy je lepiej”
„Gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy powiedziałem – jeśli macie wątpliwości, to tego nie róbmy. Bo jak będzie trudny czas, to najłatwiej będzie pokazać palcem na moją rękę. Najważniejsze, że ja wiem, co mogę zrobić. To spełnienie celu, nie marzenia. To była długa droga i chyba nie muszę przypominać, jaka to była droga”
czy:
„Pytanie brzmiało, co jest najlepsze dla mojej przyszłości. Nie jest sekretem, że miałem jedną bardzo mocną ofertę na moją przyszłość, ale za 10 lat trudno byłoby mi spojrzeć w lustro gdybym nie pojechał, a miałem okazję wystartować w wyścigu F1. Zastanawiałem się nad innymi ofertami, bo mam znacznie więcej do stracenia niż ludzie myślą”.
I niestety, trzeba przyznać, że ostatnie zdanie wypowiedzi Kubicy chyba się sprawdziło – wizerunkowo mógł nieco stracić – niezależnie od tego, jak dobrze radził sobie na torze. Bo taki był FW42, bo tak działał Williams w 2019 roku. Nie dysponował częściami i nie krył się z tym, nie działał dobrze jako zespół i nie wspierał wystarczająco kierowców, szczególnie tego, który – jak sam mówił – mocniej tego wsparcia potrzebował.
Ale spróbować było trzeba i mimo wszystko dobrze się stało, a sezon 2019 trzeba docenić. Jaki by nie był, był sezonem spędzonym w Formule 1 – a jak ważna to sprawa, widzieliśmy choćby w roku 2020.
Williams
Chcę się jednak dziś nieco bardziej skupić na te ekipie, oczywiście w związku z Robertem. Zacznijmy od faktów. Pierwszym jest to, że obecnie Williams jest w zdecydowanie lepszej formie niż w sezonie 2019. George Russell częściej był w Q2 niż go tam nie było, a przecież w sezonie 2019 nie zdarzyło się to ani razu. Williams był w stanie już 4 razy zająć 11. miejsce, a przecież w poprzednim sezonie był to tylko jeden wybryk Kubicy z 10. miejscem i Russella z 11. pozycją w Niemczech. Choć w wyścigach nadal przyjeżdżają na końcu, to są w stanie walczyć znacznie skuteczniej niż rok temu.
Ale jeszcze inną kwestią – i chyba nawet ważniejszą w kontekście Roberta Kubicy – jest to, że nie ma już sytuacji że brakuje części, a osiągi dwóch bolidów ekipy nie oscylują w okolicach 1,2 sekundy w kwalifikacjach.
Słowem – Williams jest w stanie dostarczyć w 2020 roku swoim kierowcom dwa podobne samochody, co według mnie nie miało miejsca w 2019 roku. Oh, chwila, jak ja mogłem to w ogóle napisać… przecież to taki dziecinny argument i nikt w F1 go nie podnosi, a już na pewno nie w przypadku takich jak Ferrari…
Nie da się ukryć, że Williams w kilku aspektach „wyszedł na prostą”, a niektórzy wyszli nawet „na swoje”, sprzedając zespół. I można się tylko zastanawiać, co Kubica byłby w stanie zdziałać w tegorocznym Williamsie. Z pewnością więcej, ale pewnie nadal niewiele bo przecież Williams to nadal ostatni zespół w stawce. Z drugiej jednak strony, rok temu był w stanie sięgnąć po punkt przy jedynej okazji, jaka nadarzyła się przez cały sezon. W 2020 Russell i Latifi mieli ich już kilka.
Jednocześnie można się zastanowić, czy – jak się wydaje – możliwość równiejszej walki dałaby Kubicy większe szanse na pozostanie w F1 jako kierowca wyścigowy. Nigdy się o tym nie dowiemy, ale z pewnością opinia o Robercie nie zostałaby tak zszargana.
Dla kibiców jednak pożegnanie z Williamsem mogłoby być w takiej sytuacji nieco bardziej bolesne, bo pewnie Robert i tak przegrałby licytację z Nicholasem Latifim, który oferował ogromną sumę za miejsce w F1.
Jednocześnie można się też pytać, czy najlepiej dla Kubicy nie stałoby się, gdyby pod koniec 2017 roku Sergey Sirotkin nie podkupił miejsca Polaka w Williamsie na sezon 2018. Wszak równo 2 lata temu Kubica powiedział też: „Za kulisami dużo się dzieje, to nie jest tak, że uściśnięcie dłoni decyduje i gwarantuje jazdę, to był jeździł w tym roku”.
Stroll i Sirotkin mieli lepsze auto niż Kubica i Russell rok później, a z pewnością na tle Strolla w równym bolidzie byłoby łatwiej lepiej się zaprezentować niż w warunkach 2019 roku.
Stało się jak się stało – Kubica trafił do najsłabszego w historii bolidu ekipy, która potrzebowała przeszczepu właścicieli, by przeżyć. Czasu i wydarzeń nie zmienimy, ale mimo wszystko wydarzenie sprzed 2 lat trzeba docenić. Nie tylko dokonał się wówczas triumf woli i walki człowieka, którego życie nie oszczędziło, ale też wydarzyła się piękna sportowa historia. Williams był jej udziałem i to też trzeba im oddać.
Pozostaje mieć nadzieję, że kolejne oficjalne ogłoszenia przyszłości Roberta Kubicy przyniosą nam emocje i jeszcze lepsze wyniki sportowe.