Decyzja Roberta Kubicy o pożegnaniu z Williamsem i sposób jej ogłoszenia nie należały do szablonowych. Bo i sam kierowca oraz jego historia do szablonowych nie należą. Jaki będzie jej następny rozdział?
Podcięcie
Nie wiem, czy rzeczywiście – tak jak mówi Claire Williams – Williams dotychczas nie podjął żadnych rozmów z Robertem Kubicą na temat kolejnego sezonu oraz z żadnym innym kierowcą w sprawie zastąpienia Polaka. W świetle doniesień medialnych – mniej lub bardziej ocierających się o oficjalność – trudno w nie uwierzyć.
Na ile pewny miejsca w Williamsie w sezonie 2020 był Nicholas Latifi? Na ile Robert Kubica nie miał już szans na angaż w ekipie? Tego nie wiemy, ale cały czas pozostaje kwestia tego, co chciał kierowca. A jest raczej mało prawdopodobne, że Robert Kubica chciał dalszej współpracy z Williamsem na tych warunkach. Szczególnie, jeżeli za taką współpracę PKN Orlen miałby zapłacić jeszcze więcej.
Być może zatem Kubica klasycznie podciął Williamsa. Zjechał wcześniej do boksów, wyprzedzając ruch Williamsa, by zyskać lepszą pozycję w przyszłości. Jaką? Tę medialną udało się osiągnąć. Robert nie jest tym, z którym Williams nie przedłużył umowy (a wierząc nieoficjalnym doniesieniom, było to niemal pewne). To nie Kubica został „zwolniony za słabe wyniki” – jak tłumaczyłyby to media – ale sam zrezygnował. Taki wydźwięk sprawie też jest potrzebny, ale jest zbieżny ze wszystkimi poprzednimi wypowiedziami Roberta. Jeszcze przed powrotem mówił: „Chcę wrócić by walczyć, a nie by nabijać numerki”. A nie miał nawet przyjemności z jazdy. Mówił też, że nie chce wracać do F1 za wszelką cenę. Dziś też to powtarza, tyle że dziś tę cenę należy pojmować w bardzo dosłowny sposób.
Koniec?
Teoretycznie wiemy, jaka jest sytuacja z miejscami na sezon 2020. Zdajemy sobie sprawę, że musiałoby wydarzyć się coś mocno nieprzewidywalnego, aby Robert pozostał kierowcą wyścigowym. Ale nie jestem uprawniony w żaden sposób do ogłaszania tego, co powinien ogłosić Robert. „Dopóki nie powiem, że to koniec, to nie będzie koniec” – te słowa wybrzmiały kiedyś bardzo mocno i ja się tego trzymam. Jednocześnie nadziei nikomu robić nie chcę.
Dopiero gdy poznamy oficjalnie przyszłość Roberta, będzie można zacząć podsumowania. Teraz jest na nie jeszcze za wcześnie, szczególnie że do końca sezonu zostanie 7 wyścigów i 6 pełnych weekendów GP.
Orlen pewny
Problemów ze znalezieniem miejsca w F1 nie będzie miał PKN Orlen, który prowadzi zaawansowane rozmowy z kilkoma zespołami. Tak dobry partner byłby mile widziany w wielu ekipach, jednak kluczową kwestią dla polskiego koncernu jest zapewnienie jak największego udziału Robertowi w Formule 1 – czy to przez testy czy piątkowe treningi. I o to teraz toczy się gra. Wybrany zostanie ten zespół, który da Robertowi najwięcej.
Opcje obecnie są chyba trzy – Haas, Racing Point i McLaren. Ze wszystkimi zespołami były rozmowy. Za najmniej prawdopodobną uznaję McLarena. Za najbardziej – Racing Point. Która opcja byłaby najlepsza dla Roberta – również w kontekście przyszłości? Teoretycznie Haas, tyle że wczorajsze plotki, że zespół może być sprzedany do krajów arabskich, wcale nie czyni z Amerykanów pewnego zespołu. Gdyby zostali w F1, wówczas może wreszcie do kierownictwa Haasa dotarłoby, że Romain Grosjean raczej nie powinien już jeździć w F1. I pojawiłaby się szansa dla Roberta.
Za bardzo dobrą decyzję uznaję chęć pozostanie w Formule 1 w roli kierowcy testowego/rezerwowego. Jeżeli Robert myśli jeszcze kiedyś o F1 (a tego nie wiemy) to zapewnienie sobie udziału w życiu zespołu F1 jest nawet ważniejsze niż starty w innej serii. W 2021 roku do F1 może wejść nowy zespół, choć to jeszcze bardzo mglista wersja. Bardzo. Ale jeżeli im się uda, to pewnie będą potrzebować doświadczonych kierowców z budżetem. Ale nie chcę obecnie wchodzić w taką polemikę i tworzyć jakieś wizje „misji 2021”. Na to też jeszcze zdecydowanie za wcześnie i jest ku temu zbyt mało podstaw. Bo wiemy, jak trudno jest dostać się do F1 czy do niej wrócić.
Gdzie jeszcze?
Jestem przekonany (ale pewności nie mam), że Robert będzie w świecie F1 w przyszłym roku. Ale gdzie jeszcze może trafić? Wszyscy ostatnio mówimy o DTM i jest to w pełni uzasadnione. Dość mocna stawka, konkurencyjne auta, fajne ściganie i chyba najważniejsza w europie seria aut turystycznych. Wyścigi odbywają się blisko Polski na fajnych torach.
W tym wszystkim trzeba jednak zwrócić uwagę na partnera Roberta Kubicy – PKN Orlen. Z pewnością jeżeli Robert wybierze starty w innej serii to będzie również tam wspierany przez Orlen. Logotypy polskiego koncernu pojawią się na jego kombinezonie, a takie umowy zazwyczaj wiążą się również ze wspieraniem zespołu. A gdzie lepiej wspierać zespół i kierowcę niż na rynku, na którym ma się „pewne” interesy? Orlen działa obecnie w Niemczech, mając tam swoje stacje paliw, pod narką Star, ale zapowiedziany został już rebranding na naszą nazwę. A świetną okazją do takiego rebrandingu będzie promowanie się w popularnej serii wyścigowej.
DTM to z pewnością mocna opcja, ale nie jedyna. Wiele może się jeszcze w tej kwestii wydarzyć, ale przypomnijmy słowa Roberta – „Będę zaskoczony, jeżeli nie będę się ścigał w przyszłym roku”. I to jest dla nas najważniejsze. Mam nadzieję, że zostanie wypracowane rozwiązanie, które będzie nam wszystkim odpowiadało – w obecnych okolicznościach.