1.2 sekundy. Być może ta strata Roberta Kubicy we wczorajszych kwalifikacjach do Grand Prix Hiszpanii śniła się dziś niektórym jako koszmar. Ale ponownie – jak to w F1 – sprawa jest nieco bardziej skomplikowana.
Od razu na początku tekstu chcę zaznaczyć – nie mam tu zamiaru przekonywać nikogo, że Robert Kubica był wczoraj szybszy od George Russella czy nawet równie szybki jak Anglik. Robert zepsuł kwalifikacje i nie mogę już – na bazie ostatnich doświadczeń – szukać winy w różnicach w bolidach. Bo wyraźnie widać, że mamy zdecydowanie zbyt mało danych, by takie tezy wygłaszać. Faktem jest jednak, że to George Russell otrzymuje poprawki jako pierwszy. A czy są one skuteczne, to już wie tylko Williams. Dodać należy również nadal występujące u Roberta problemy z hamulcami.
Generalnie można wysnuć wniosek, że Robert jest kilka dziesiątych sekundy wolniejszy od George Russella na początku sezonu 2019. Nie będę bawił się w szacowanie, czy są to 2 czy 4 dziesiąte, bo niestety w pozycji Williamsa, który ma tak duży problem z produkcją części, nie możemy tego robić.
Tak było również w Chinach i Bahrajnie, gdzie Robertowi Kubicy brakowało 39 i 27 tysięcznych do Russella w kwalifikacjach. Robert pojechał te czasówki dobrze, a Anglik nie był w stanie złożyć finałowego okrążenia. I bardzo szkoda, że te dwa razy Robert nie był minimalnie szybszy od Russella, bo wówczas ci, którym bardzo zależy na tym, by dumnie ogłaszać Roberta Kubicę wolnym kierowcą, mieliby mniej argumentów.
We wczorajszej czasówce to Robert Kubica nie złożył idealnego okrążenia. Gdyby zebrać idealne czasy jego sektorów, byłby pół sekundy szybszy, a dodając do tego różnicę w przyczepności toru, mogłoby to być nawet 0,6 sekundy. Dodatkowo Russell jechał nieco później niż Kubica, co też kilkadziesiąt tysięcznych mu odjęło. Wychodzi nam zatem 0,6 różnicy – dużo, ale takie różnice między partnerami zespołowymi nie są wielkim dramatem, co widać choćby po Mercedesie. Tyle że w Mercedesie walczą o 1. i 2. miejsce, a w Williamsie o 19. i 20. I jeżeli Robert potrzebuje jeszcze czasu, by zbliżyć się do swojego dawnego poziomu, to akurat dobrze się złożyło, że dostaje go właśnie w momencie, gdy Williams jest na dnie.
I jednocześnie, pisząc o tej różnicy, trzeba napisać, że George Russell wykonał świetne okrążenie, w pełni wykorzystując samochód i opony. A to ostatnie słowo wymaga chyba osobnego tekstu, bo widać, że Robert nie dogaduje się z oponami Pirelli i ma problem z ich dogrzaniem.
Koniecznie trzeba również zwrócić uwagę na jeszcze jeden fakt – Robert Kubica poprawił się w kwalifikacjach w stosunku do pierwszgo treningu o zaledwie 0,6 sekundy. A sama różnica między oponami miękkimi (używanymi w kwalifikacjach), a pośrednimi (pierwszy trening) to 0,9 sekundy w Barcelonie. I jest to ogromna anomalia, bo średnia poprawa u innych kierowców wynosiła… około 2 sekund. Widać zatem, że Robert Kubica potrafi być znacznie szybszy i miał do urwania jeszcze sporo ze swojego czasu w kwalifikacjach, ale niestety zachowanie bolidu czy nieumiejętność „dogadania się z nim” sprawiły, że nie był w stanie tego zrobić.
Niektórzy bardzo potrzebują – z niezrozumiałych dla mnie względów – by napisać lub powiedzieć: Robert Kubica jest wolniejszy od George Russella. I chyba po pięciu Grand Prix sezonu 2019 możemy napisać, że WYGLĄDA NA TO, że tempo Roberta Kubicy nie jest jeszcze tak dobre, jak tempo mistrza Formuły 2. Przy czym jeżeli ktoś czuje się zszokowany tym faktem, to może mieć pretensje wyłącznie do siebie. Wielokrotnie bowiem i ja i inni dziennikarze czy sam Robert Kubica mówiliśmy, że powrót po 8 latach do Formuły 1 i starcie się z jeżdżącym bez przerwy młodzikiem, do tego bardzo utalentowanym, nie będzie łatwe. Ja posunąłem się nawet do stwierdzenia, że jeżeli Kubica będzie blisko Russella to będzie to już sukces. I nie będę ukrywał, że liczyłem, że się pozytywnie zaskoczę.
I pewnie tak jak Wy, jestem nieco rozczarowany, ale czy to oznacza, że mam zamknąć bloga i przestać kibicować Robertowi Kubicy? Nie, bo nie na tym polega kibicowanie i wsparcie. Jeżeli ktoś już teraz chce się martwić, czy Robert utrzyma miejsce w F1 i rozmyślać, kto go zastąpi, to nie mogę mu tego zabronić. Wiem jednak, że w życiu często nie umiemy docenić tego, co mamy, co udało nam się osiągnąć, zdobyć. Jak tylko zdobędziemy to, za czym goniliśmy przez wiele lat, od razu chcemy więcej i więcej. I choć z jednej strony napędza to nasz rozwój, to z drugiej, często czyni nas bardzie nieszczęśliwymi. I ten ostatni akapit miał mocno osobisty wydźwięk.
Keep Calm and Support Kubica.
fot. Sebastian Sabat