George Russell jest zadowolony ze swojej postawy w Grand Prix Australii. Anglik, dla którego wyścig w Melbourne był debiutem w F1, jest zadowolony szczególnie z kwalifikacji. Podkreśla jednak, że walka z tyłu stawki nie jest tym, co go interesuje.
„Z osobistego punktu widzenia, można porównywać się tylko z partnerem z zespołu. Oczywiście nie jestem zawiedziony, że z nim wygrałem, ale koniec końców nie jestem zainteresowany walczeniem o ostatnie pozycje. Musimy pracować by to poprawić” – mówi Russell, który zajął w Grand Prix Australii 16. miejsce.
„Mogę mieć trochę satysfakcji po tym weekendzie. Myślę, że sobota była dla mnie świetnym dniem. Opuściłem tor z podniesioną głową. W wyścigu wiedziałem, w jakiej jesteśmy pozycji. To nie była równa walka z Robertem, bo miał uszkodzenia na starcie. Dla nas obu zadaniem było tylko dowiezienie samochodu do mety i nauczenie się jak najwięcej”.
Russell dostał w pewnym momencie od swojego zespołu opony twarde na ostatni stint, mimo dostępnych innych mieszanek. Oznaczało to, że Williams traktuje Australię jako odzyskanie straconego podczas testów czasu.
„Musieliśmy traktować wyścig jak sesję testową ponieważ byliśmy tak daleko z tylu i musimy dopiero rozumieć auto i próbować wszystkiego by sprawdzać, co działa, a co nie ponieważ obecnie nie ma sensu optymalizować auta skoro jesteśmy tak daleko jeżeli chodzi o tempo”.
To był nie tylko debiut Russella w wyścigu F1, ale również na torze w Melbourne.
„To był mój pierwszy raz na Albert Park i udało się nie rozbić o bandę czy coś w tym stylu, byłem przed kolegą z zespołu w każdej sesji oprócz jednej. Z perspektywy osobistej jestem szczęśliwy, ale jestem fighterem, zwycięzcą i nie interesuje mnie walka tylko z kolegą z zespołu na tyle stawki” – dodaje Anglik. Zwraca on uwagę, że porównania z Robertem Kubicą nie jest tym, czego chce w obecnej sytuacji Williamsa.
„Powiedziałbym, że kwalifikacje były dla mnie najlepszym momentem. Nie czułem, że samochód jest fatalny i to też dawało radość, że mogę osiągać jego limity na takim torze. To dreszcz emocji jeździć po nim przy tych bliskich barierach, wyboistej nawierzchni. To daje ogromną satysfakcję i czułem ją w kwalifikacjach”.
Weekend na antypodach dał jednak Russellowi sporo pewności siebie.
„Ogólnie jednak myślę, że mogę być dumny i jestem zadowolony z siebie, bo wchodziłem w ten weekend wyścigowy wiedząc czego mogę oczekiwać. Spełniłem wszystkie moje cele”.