W poniedziałkowym Przeglądzie Sportowym ukazał się felieton Przemysława Rudzkiego pt. „Ostatni zakręt. W Anglii też trwa walka o pole position”, w rubryce English Breakfast. Generalnie bardzo szanuję Pana Rudzkiego i jako, że zarówno F1 jak i piłka nożna w której ów się specjalizuje są mi bardzo bliskie, zgadzam się z ogólnym przesłaniem tego artykułu.
Razi mnie tylko jedno porównanie. Pan Rudzki pisze: Przeczytałem przed weekendem niezwykle zabawne zdanie autorstwa naszego kierowcy: „Bardziej walczymy o to, by utrzymać się na torze, a nie o najlepszy czas”. Często lubimy się pośmiać z piłkarzy, to teraz wyobraźcie sobie sytuację, w której jeden z naszych reprezentantów po porażce, na przykład 0:4, wychodzi do dziennikarzy i mówi: „Bardziej zależało nam na tym, by dotrwać do końca meczu. Chcieliśmy przetrwać tych 90 minut, co jak się domyślacie, nie jest łatwe. Udało się, wynik ma drugorzędne znaczenie”. Zestawić da się to jedynie ze słynnym cytatem autorstwa Piotra Ćwielonga: „Jest niedziela, godzina 17, pogoda też nie sprzyja graniu w piłkę…”.
Redaktor naczelny Przeglądu Sportowego, jako osoba nie śledząca zapewne na bieżąco Formuły 1, nie wziął pod uwagę tylko jednej kwestii, która odgrywa w tym wypadku kolosalne znaczenie. Kierowcy F1 mają zdecydowanie mniejszy wpływ na wyniki zespołu niż piłkarze. Mówił o tym kiedyś Timo Glock gdy jeździł w teamie Marussia na łamach F1 Racing – „Z jeżdżeniem w najsłabszym zespole wiąże się następująca niedogodność: możesz przejechać perfekcyjny wyścig, a i tak skończyć w ogonie stawki”. Myślę, że gdyby dziś w Williamsie jeździł Lewis Hamilton czy Sebastian Vettel, ich wyniki nie różniłyby się zbytnio od rezultatów Kubicy czy Russela. Niestety z perspektywy polskiego kibica, Williams jest w głębokim kryzysie i priorytetem dla kierowców zdaje się opanowanie „niesfornego” pojazdu i dojechanie do mety. Kubica sam nie zbuduje sobie bolidu. Natomiast ogromna wiedza techniczna i doświadczenie Roberta mogą przyczynić się do dużego postępu technicznego, jaki na przestrzeni sezonu uczyni ekipa z Grove. Wiele jednak, jak zauważył redaktor Rudzki, zależy też od zasobności portfela teamu…
Piłkarz mówiący po przegranym meczu: „Bardziej zależało nam na tym, by dotrwać do końca meczu. Chcieliśmy przetrwać tych 90 minut” strzela sobie w stopę. Jego zadaniem jest, w każdym meczu, walczyć ze wszystkich sił o jak najlepszy wynik. A taką wypowiedzią ujawnia, że tak naprawdę podszedł do swojej pracy lekceważąco. Rolą kierowcy wyścigowego, jest jak najlepsze wykorzystanie bolidu jaki dostał od zespołu. A, że jak wszyscy wiemy, o czym pisał też Pan Przemysław, Williams to w tej chwili najsłabszy zespół w stawce, często owocem największego wysiłku kierowców tego teamu może być dowiezienie tego „trudnego” auta do mety.
Niewłaściwe zatem wydaje się porównywanie kierowcy wyścigowego, którego ograniczają po prostu możliwości samochodu, z piłkarzem grającym na „pół gwizdka”. Zawodnika na boisku nie hamują żadne zewnętrzne limity (poza jego możliwościami). Gdy jedenastu ludzi wzniesie się na wyżyny swoich umiejętności lub zwyczajnie będzie całkowicie skoncentrowanych na grze, może walczyć z każdym przeciwnikiem, a później każdy jeden zawodnik może śmiało powiedzieć: „Przegraliśmy, ale walczyliśmy”.
Reasumując, nie można porównywać człowieka, od którego zależy wszystko, z gościem, którego ogranicza bezlitosny sprzęt. Akurat Kubica jest osobą, która bardzo dużą wagę przykłada do tego, by dawać z siebie 100%, a wcześniejsze starty udowodniły, że do motorsportu ma naturalny talent. Jeśli więc Robert jest zadowolony ze swojego występu, znaczy dał z siebie wszystko.
Piotr Ciesielski