Bardzo intensywny, ale jednocześnie dobry dzień za nami. Robert Kubica czuje się komfortowo i wszystko wskazuje na to, że ma na stole dwie oferty, a jedna z nich obejmuje jazdę w wyścigach w 2019 roku. I choć – jak to zawsze w przypadku Roberta – powstało spore zamieszanie związane z tekstem Autosportu, to możemy być pewni rychłego rozstrzygnięcia i mieć nadzieję na to, że będzie ono bardzo dobre. Kto i dlaczego każe Autosportowi zmieniać tytuł i jaką decyzję podejmie Robert – przeczytajcie.
Oferty
Można mówić półsłówkami, ale można też wyłożyć kawę na ławę. Robert Kubica – według informacji Autosportu i nie tylko – ma ofertę jazdy w Williamsie w 2019 roku, ale ma również opcję bycia kierowcą rozwojowym Ferrari i być może perspektywę angażu w którejś z satelickich ekip tego dostawcy w kolejnych latach. Ta druga opcja być może pozwalałaby na połączenie pracy w symulatorze ze startami w innej serii.
I te opcje są, a teraz Robert mówi, że musi wybrać najlepszą dla siebie – i to w długofalowej perspektywie. A opcja z Williamsem do takich raczej nie należy. Czasu nie jest wiele. Jeżeli Robert zdecyduje się na tę pierwszą, to ogłoszeń powinniśmy się doczekać w drugiej połowie przyszłego tygodnia. I szkoda trochę, że z Kubicą nie może być tak, jak z George Russelem – pyk oficjalka szybciutko i po sprawie. Teraz znów mamy zupełnie niepotrzebny tej sprawie medialny spektakl. Jeżeli Robert jednak wybierze Ferrari, to na informacje przyjdzie nam zapewne czekać do Abu Zabi.
Kaczka? Nic z tych rzeczy
Kojarzycie tę gradację nieoficjalnych informacji z Formuły 1? Najpierw są plotki i domysły na forach, później teksty w krajowych mediach, następnie newsy w mniejszych portalach branżowych, a tuż przed oficjalką jest tekst w Autosporcie. Oni nie wypuszczają informacji, które później musieliby korygować.
Zapytacie: No dobra, ale przecież teraz się „wycofali”? Nic z tych rzeczy. Zmienili jedynie tytuł newsa, który brzmiał bardzo pewnie na taki, który pozostawia jeszcze pole manewru. Ale treść się nie zmieniła, w tym to, co najważniejsze – wypowiedzi Roberta. Wiele osób zmartwiło się tym, ale wierzcie mi – piszę od 16 lat – na tytuły się nie patrzy. Jeżeli chcecie wnioskować o treści z tytułu, to wiele razy możecie się „przejechać”.
Jak wiemy już z relacji Filipa Kapicy z Eleven Sports, oficer prasowy Williamsa zrugał autora tekstu w Autosporcie i potem poprawiono tytuł. Jednocześnie Ted Kravitz ze Sky Sports donosi, że rzeczywiście Robert Kubica jest na krótkiej liście Williamsa, ale decyzja nie została jeszcze podjęta. Rzeczywiście, bo do tanga trzeba dwojga…
Zatańczy?
Robert rozdaje teraz karty. I trzeba przyznać, że bardzo dobrze to poprowadził, bo to Williams musi czekać na jego zdanie. To taki trochę mini rewanż za ubiegły rok. Mogę się założyć, że wielu z Was, podobnie jak ja, myśli sobie teraz: „Robert, tylko nie kombinuj. Podpisuj te papiery zanim wyskoczy jakiś a`la Sirotkin i znów Ci zgarnie miejsce”. To chyba naturalne, że tak myślimy. Żyjemy przecież przez ostatnie prawie 8 lat nadzieją, chęcią czy wręcz żądzą zobaczenia Roberta znów na starcie wyścigu F1. I nawet przestało nam przeszkadzać, że F1 to nie ta F1 co kiedyś, że Williams zamyka stawkę i że Robert potrzebuje wsparcia finansowego by się tam dostać. Chcemy go po prostu zobaczyć ścigającego się. A że F1 to najbardziej prestiżowa seria to nie widzimy innych opcji.
Ale innymi kategoriami myśli Robert. On już w F1 jeździł, wygrał, miał pole position. Zna ich smak. Mówił, że nie chce wracać tylko po to, by nabijać numerki, mówił, że Ferrari to marzenie. Robert ma inne priorytety niż my, inaczej patrzy na wszystko i być może dla niego ważniejsze jest odzyskanie nie tyle jazdy w F1 co kontaktu z ekipą z Maranello.
Nie możemy być źli na to, że on się zastanawia, bo Williams w ostatnim roku okazał się bardzo niepoważnym partnerem, któremu ufać nie można. A i miejsce, w którym jest ekipa w klasyfikacji konstruktorów nie stanowi jej atutu. Ferrari daje możliwość pracy na takim poziomie, jaki jest dla Roberta normalny, daje szansę na odzyskanie marzenia i być może na jazdę w przyszłości.
To Kubica musi dokonać teraz wyboru, a z Robertem nigdy nie wiadomo…
Chcą się bawić
Wygląda na to, że Williams nadal zgrywa… dostępnego. Ekipa chyba jeszcze liczy na pojawienie się wielkiego sponsora, który będzie mógł podreperować finanse ekipy. Ale prawda jest taka, że ich opcje na 2019 rok są bardzo ograniczone. Kubica wyraźnie wygrywa z Sirotkinem, a Ocon wciąż nie może znaleźć dużego sponsora na swoje miejsce. Inni kandydaci nie są chyba poważnie traktowani.
Kubica pozostaje jedynym wyborem, który zadowoli ekipę we wszystkich aspektach – szybkości, doświadczenia, pracy nad rozwojem bolidu, PR-owym oraz oczywiście finansowym. Fakt, że postawili właśnie na niego pokazuje, że być może przekonali się, że kierowcy jednak są ważni i bez ich odpowiedniego poziomu nie da się wyjść z tarapatów.
A ja…
… chciałbym, żeby Robert wrócił do ścigania. W Formule 1. I chciałbym przestać domniemywać, zastanawiać się. Chciałbym cieszyć się emocjami na torze. I choć z racji formy Williamsa mogą to być czasem emocje nieco mniejsze, to i tak tęsknię do nich. Williams może być trampoliną do lepszych ekip, choć w tych w F1 miejsc jest jak na lekarstwo.
Osobiście nie wierzę, że rola kierowcy rozwojowego dałaby Robertowi Kubicy więcej niż jazda w Williamsie, ale nie znam jednej i drugiej oferty i opieram się tylko na własnym osądzie.
Wygląda na to, że jest dobrze, ale wciąż musimy mieć na uwadze to, co działo się w roku ubiegłym, kiedy Robert miał już praktycznie pewne miejsce wyścigowe. W tym roku również był blisko jazdy, a niestety nie wystąpił w żadnym wyścigu. Trzeba zatem cierpliwie czekać, a tego oczekiwania nie zostało już wiele. Decyzja zostanie podjęta przez Roberta szybko, pytanie kiedy zostanie ogłoszona. Może zostać w każdej chwili.