Koń jaki jest, każdy widzi. Wciąż chce więcej siana, nie szanuje swoich jeźdźców i wydaje się nie uczyć się na błędach. Chce galopować byle przed siebie. I jak to wychodzi widzą wszyscy. Mimo wszystko jednak, jest to jedyny koń z wolnym siodłem i według mnie nawet ta kulawa szkapa pozostaje lepszą opcją niż koń na wirtualnych biegunach – nawet czerwony i wierzgający. Nawet z opcją jednej prawdziwej jazdy.
Williams
W ostatnich tygodniach Williams otrzymał kilka kolejnych ciosów. Nie udała się współpraca z Rich Energy, odszedł Rob Smedley, a prace nad bolidem na 2019 rok nie wyglądają różowo. Ale nadal jest to zespół, z którego da się coś wykrzesać. I nadal jest to ekipa, która może dać szansę na starty Robertowi Kubicy.
Są tacy – i takich głosów dociera coraz więcej – którzy uważają, że Roberta już na pewno nie będzie w Williamsie w sezonie 2019 i skupi się on na pracy dla Ferrari. Ale wszystko to traktuję jako plotki, bo przecież w ostatnich dniach pojawiła się też teoria, że Robert znów szuka miejsca w WRC, którą uznaję za totalną abstrakcję.
Rzeczywiście, szanse na Williamsa są mniejsze niż jeszcze niedawno, ale według mnie cały czas są i nie należę do wyżej wymienionego grona. Williamsa jeszcze nie odpuszczam i nie uważam, że Robert już go opuszcza. Na pewno również nie należę do tych, którzy uważają, że starty w Williamsie to gorsza opcja i lepiej by Polak związał się z rolą kierowcy symulatora Ferrari. Miałaby ona obejmować również występ w czerwonym bolidzie w jednej z sesji testowych.
Lepiej w czerwieni?
Według mnie nie. Uważam, że każdy start – choćby jeden – w wyścigu Formuły 1 byłby lepszy od całego sezonu w roli kierowcy testowego. Nawet w Ferrari. Dlatego tak liczyłem na jakieś starty w 2018 roku, bo czuję, że one mogłyby przekonać niezdecydowanych i wrzucić Kubicę jeszcze mocniej w karuzelę transferową w Formule 1. Według mnie nawet tak mocne zaangażowanie w pracę z włoskim zespołem jak w Williamsie, nie równa się z regularnymi startami w F1. One mogą być trampoliną przed sezonami 2020 i 2021. Tester w Ferrari to znacznie mniejsza trampolinka, choć nadal można na niej wysoko skoczyć.
Niektórzy mówią, że Ferrari otwiera mnóstwo nowych możliwości, również w Formule 1. Przykład Danila Kvayata ma to potwierdzać. Rzeczywiście, jest to dobra fucha, szczególnie w takim środowisku jak Ferrari. Zespół ten potrzebuje lidera. I nie, nie spodziewam się, że zostanie nim kierowca symulatora/testowy – Robert Kubica. Bo nie udało mu się to w Williamsie. Ale taka mała iskra, jak zatrudnienie chętnego do pracy i żądnego nowych wyzwań Kubicy może mieć mocny wpływ na to, co będzie działo się w tej ekipie poza torem.
Sami widzieliśmy, jaki stosunek miał Robert Kubica do swojej roli w Williamsie. Poświęcał się jej w pełni (w końcu zrezygnował ze startów w WEC – przynajmniej oficjalnie – z tego powodu), był mega profesjonalny, ale odnoszę wrażenie, że nie było to robione z „przyjemnością”. Jednocześnie Robert nigdy nie wypowiadał się o Williamsie tak, jak zazwyczaj wypowiada się kierowca starający się o angaż w danym zespole. Nie było gadek o ciągłej pracy, wielkim potencjale, wspaniałych osobach itp. Była twarda ocena, było śmieszkowanie. Bo Robert zna swoją wartość i chce mówić jak jest. I tylko rehabilitacja w postaci dania Kubicy fotela wyścigowego na sezon 2019 mogłaby to podejście zmienić, a nawet wyzwolić dodatkową motywację u Roberta.
Wszyscy wolelibyśmy – łącznie z Robertem – aby opcji było więcej niż Williams. Bo chyba wszyscy mamy Williamsa dość. Ale niestety to jedyna opcja na jazdę w roku 2019 i dopóki nie zapadną decyzje, będę kibicował tej sprawie i startowi Kubicy w barwach tej ekipy.
Jeżeli to nie wyjdzie, to będę zawiedziony, ale wizja Roberta pracującego dla Ferrari pocieszy mnie w dość znacznym stopniu. Choć nie robię sobie wielu nadziei, że otworzy ona na oścież drzwi do powrotu do Formuły 1.
Kubica w Polsce
Mama mawiała, że jak się jest po ciężkim dniu, złym i zmęczonym, to najlepiej iść spać. Niestety, nie zawsze się o tym pamięta i wczoraj niestety nie miałem wystarczającej czujności by dokładnie sprawdzić aktualność wstawionego na Instagrama zdjęcia z lotniska Chopina. Przepraszam Was za to. Wygląda na to, że Robert nie przebywa teraz w Polsce i przykro mi, że przyczyniłem się do wywołania zamieszania. Nie było to moją intencją.