Przyznacie – takiego sezonu jak 2024 nie mieliśmy nigdy. Emocji z udziałem naszych juniorów będzie mnóstwo. I to nie liczba naszych kierowców jest największym powodem do radości.
Bez partyzantki
Absolutnie nie chcę tu nikogo obrazić, ale niestety do niedawna, wyścigowe kariery Polaków przypominały wspomnianą wyżej partyzantkę. Często bardzo szybcy kierowcy przystępowali do niższych serii bez odpowiedniego zaplecza – doświadczenia, sponsorów, doradców. Starty w podrzędnych seriach czy mało profesjonalnych zespołach kończyły się bardzo szybko, a temu końcowi towarzyszyło rozczarowanie i guzy na głowie od uderzenia w szklany sufit, stworzony z zapóźnień historycznych motorsportu nad Wisłą.
I to dotyczyło też Roberta Kubicy. Podobnie jak inni, również on heroicznym wysiłkiem rodziców zaczynał starty na wyższym poziomie 10 kroków za kierowcami z Zachodu. Kubica to jeden z największych brylantów, jakie widział motorsport. I to pozwoliło mu jednak osiągnąć szczyt. Ale musiał poświęcić wszystko. W wieku 13 lat zrezygnował z młodości, opuścił rodzinny dom, przeniósł się do innego kraju, mieszkał nad garażem i pracował by móc kontynuować karierę. Na szczęście miłość do motorsportu okazała się silniejsza i wbrew jakiejkolwiek logice odniósł sukces.
Dziś to raczej nie byłoby możliwe. Na szczęście nasi kierowcy, ich rodzice i przyjaciele wiedzą o tym. Widzą, że trzeba postarać się o sponsorów, zadbać o przygotowanie fizyczne, testy, wypracowywać kontakty.
Z dumą patrzę na tych młodych chłopaków (ale staro „zabrzmiałem”)! widząc, że są tak dojrzali, że tak pracują i starają się maksymalizować szanse na sukces. I cieszę się, że ma im kto pomóc.
Tak trzeba dziś działać, tak rozwija się dziś talenty. I jak nie masz ojca miliardera, to tylko tak możesz dziś trafić do F1.
Pokolenia
Najwięcej ostatnio pisze się o Kacprze Sztuce i jest to całkowicie zrozumiałe bo zrobił genialne wyniki, wypracował sobie potężne wsparcie i teraz zyskał ogromną szansę. Możemy być z niego dumni i z zapartym tchem będziemy śledzić Formułę 3. Emocjonować będziemy się też FRECĄ, GB3 czy Hiszpańską F4.
Ale gdy w ostatnich sezonach pytaliście mnie o kierowców, z którymi wiążę największe nadzieje w polskim motorsporcie, to zawsze wśród nazwisk, jakie wymieniałem, padało „Gładysz”.
Maciek zaliczył świetny debiut w Hiszpańskiej Formule 4. Jest daleko przed wszystkimi debiutantami, jest blisko podium w klasyfikacji generalnej. Pokazuje, że jest szybki, potrafi być agresywny na torze przy jednoczesnym zachowaniu chłodnej głowy.
Ten kierowca wcześnie trafił do Orlen Teamu, startował w mocnym zespole kartingowym, a przejście do single seaterów było dobrze przemyślaną i przygotowaną decyzją. Maciej zaliczał testy, zauważyła go (wspólnie z Jankiem Przyrowskim) Ferrari Driver Academy, uczestniczył w Richard Mille Young Driver Program i trafił do mistrzowskiej ekipy Hiszpańskiej F4. W odpowiednim czasie.
Wiemy na przykładach wielu zawodników, jak ważne jest rodzinne zaplecze. Doświadczenia rodziców pozwalają uniknąć wielu błędów na wczesnych etapach kariery. Maciek miał to szczęście, że nie tylko jego tata Adam, ale również jego dziadek Janusz czy wujek Marcin startowali w motorsportowych zawodach. Adam przez wiele lat był jednym z najlepszych polskich kierowców aut turystycznych, a dziadek robi wszystko by pomóc wnukowi. I teraz to procentuje.
Dzisiejszy motorsport jest skomplikowany. Trzeba być nie tylko mega szybkim, ale być też stanowić (przepraszam, że to napiszę) kompletny pakiet. Do talentu trzeba dołożyć pracę – na siłowni, w symulatorze, przed kamerą, w warsztacie, biurach sponsorów czy szefów zespołów. Dziś testy młodego kierowcy to sesja na torze, w symulatorze, test PR, briefing z inżynierami i test angielskiego.
Kacper, Piotrek, Roman, Tymek, Maciek czy Janek o tym wiedzą. I każdy z nich stara się poprawiać w każdym elemencie. Cieszę się, że w tym wszystkim pojawiają się ludzie, którzy wskazują im drogę.
Gwardia Budkowskiego
Choć wiemy o tym projekcie jeszcze dość niewiele, to już bardzo mi się podoba. W ostatnich tygodniach kilku naszych kierowców wyścigowych ogłosiło nawiązanie współpracy z Marcinem Budkowskim.
Pod skrzydła byłego szefa Alpine trafili Maciej Gładysz, Jan Przyrowski, Tymek Kucharczyk i Mateusz Kaprzyk. Gładysz podpisał umowę z Budkowskim jako pierwszy, widząc w tym nadzieję na rozwój motorsportowej kariery.
I słusznie, bo oprócz Roberta Kubicy, nie ma dziś w Polsce nikogo z podobnym doświadczeniem i znajomościami w Formule 1. I nie chodzi tu o „załatwianie”, a o pokierowanie przez Budkowskiego tych młodych chłopaków tak, by zaszli jak najdalej.
A zatem Tymek Kucharczyk również w Team Budkowski. No no…
Powodzenia!#F1 #F1pl #ViaF1 #RoadToF1 https://t.co/pZ3WWWqfE4
— powrotroberta.pl (@powrotroberta) February 18, 2024
To kolejny krok Polski w kierunku profesjonalizacji rozwoju kierowców wyścigowych, namiastka struktury, jaka często daje na zachodzie bardzo duże korzyści.
Budkowski w niektórych przypadkach będzie managerem, a w innych mentorem, przewodnikiem czy doradcą. Ważne jednak, że chłopaki będą mieli poczucie, że są w dobrych rękach i że ktoś odciąża ich rodziców, którym należą się wielkie brawa za dotychczasowe starania. Bo łatwo na pewno nie było.