We wtorek 10 stycznia załogi startujące w Rajdzie Dakar 2023 powróciły do rywalizacji po dniu przerwy. Tym samym zawodnicy opuścili stolicę Arabii Saudyjskiej, czyli Rijad i udali się w drogę do miejscowości Haradh. Na etapie o długości 686 kilometrów zlokalizowano odcinek specjalny o długości 358 kilometrów – ostatni tak długi w tegorocznej edycji imprezy.
Drugi tydzień na Dakarze zaczął się bardzo dobrze dla Kuby Przygońskiego. Kierowca z najdłuższym dakarowym stażem w ORLEN Teamie na mecie był piąty, ale po uwzględnieniu 2-minutowej kary za przekroczenie dozwolonej prędkości spadł o jedną pozycję.
– Jesteśmy zadowoleni z tempa, które utrzymywaliśmy. Na początku czekały na nas niespodzianki w postaci zerwanych wydm, niektóre z nich po prostu nagle się kończyły. Z każdej takiej wydmy można było groźnie spaść. Właśnie w takiej sytuacji dachował Carlos Sainz. Środkowa część odcinka była wymagająca nawigacyjnie, udało nam się z Armandem rozwiązać kilka zagadek. Końcówka bardzo szybka, kamienista. Samochód funkcjonuje coraz lepiej. Odcinek zaliczam zdecydowanie do udanych – mówił Przygoński, który awansował o kolejnych pięć pozycji w klasyfikacji generalnej.
Błędów ustrzegł się we wtorek Martin Prokop. Czech od kilku etapów systematycznie plasuje w okolicach pierwszej dziesiątki i umacnia miejsce w czołówce rajdu. Razem z Viktorem Chytką zajmują 7. lokatę.
– Zakończyliśmy szybki dziewiąty odcinek. Największym wyzwaniem były warunki. W nocy obficie padał deszcz. Przez to na trasie dwukrotnie musieliśmy pokonać coś, co spokojnie można nazwać prawdziwą rzeką. Cieszę się, że tam nie utknęliśmy ani nie uszkodziliśmy silnika. Odcinek wymagał dobrej nawigacji. Teraz zmierzamy na południe w kierunku Zjednoczonych Emiratów Arabskich, będzie jeszcze więcej wydm. Dużo frajdy z jazdy przed nami – wskazywał Prokop.
Wtorek był pechowy dla Carlosa Sainza. Doświadczony hiszpański kierowca niebezpiecznie dachował podczas zjazdu z wydmy. Początkowo zdecydował się wycofać z rajdu, był już w drodze do szpitala po czym… zawrócił i podjął dalszą walkę. Kolejne etapowe zwycięstwo zapisał na swoim koncie Francuz Sebastien Loeb. W klasyfikacji generalnej kierowców z pewną przewagą nad rywalami prowadzi Katarczyk Nasser Al-Attiyah.
W kategorii SSV kolejne etapowe zwycięstwo na swoje konto zapisali Eryk Goczał i Oriol Mena. Eryk – najmłodszy z kierowców Energylandia Rally Team – to także najmłodszy etapowy zwycięzca w historii Rajdu Dakar. Kapitalne trzecie miejsce zajęli dzisiaj Michał Goczał z Szymonem Gospodarczykiem, którzy po niedzielnych problemach wrócili do bardzo dobrego tempa. Po kilku przygodach na trasie nieco więcej czasu stracili dzisiaj Marek Goczał i Maciej Marton.
Po ponad 41 godzinach rywalizacji Eryk Goczał i Oriol Mena zajmują doskonałe drugie miejsce w klasyfikacji generalnej kategorii SSV. Ich strata do prowadzącej dwójki – Rokasa Baciuski i Oriola Vidala Montijano zmalała po dzisiejszym etapie do 5 minut i 2 sekund. Czwartą pozycję zajmują aktualnie Marek Goczał i Maciej Marton, którzy wciąż mają realne szanse na podium w rajdzie. Michał Goczał i Szymon Gospodarczyk po wymianie skrzyni biegów na niedzielnym etapie odrabiają straty i aktualnie zajmują jedenaste miejsce.
– Chyba bardzo nam się przydał ten dzień odpoczynku, bo dzisiaj po tym, jak się wyspałem, czułem się jak nowonarodzony. Samochód też był jakby odświeżony po pracy mechaników, więc naprawdę mieliśmy dziś świetne tempo. Pierwsza część tego odcinka była świetna – małe, szybkie wydmy. Wszystko, co dzisiaj zyskaliśmy, to zasługa nawigacji Oriola. Naprawdę wykonał dzisiaj świetną robotę – mogłem cały czas trzymać gaz i nad niczym się nie zastanawiać – mówił na mecie zadowolony zwycięzca, Eryk Goczał.
– Dzisiaj naprawdę świetnie nam się jechało. Eryk z Oriolem zajęli dzisiaj pierwsze miejsce, a my z Szymonem byliśmy na trzecim. Testowaliśmy dzisiaj kilka nowych rozwiązań, myślę, że skorzystamy z nich także w przyszłorocznym Dakarze. Wyprzedziliśmy dzisiaj aż 52 załogi, więc tempo było naprawdę dobre. Szymon doskonale, bezbłędnie nawigował. Dzisiaj z wszystkiego możemy być w pełni zadowoleni – zakończył Michał Goczał, który wspólnie z Szymonem Gospodarczykiem skompletował dzisiaj etapowe podium.
– Mieliśmy dzisiaj kilka przygód na trasie. Najpierw musieliśmy szukać jednego waypointa, później niestety przebiliśmy koło. To był odcinek z rodzaju tych, na których cały czas trzeba mieć gaz wciśnięty na maksa. Ja ich za bardzo nie lubię. Jesteśmy na mecie i to na pewno jest dobra informacja, ale straciliśmy trochę czasu. Jutro na pewno postaramy się odrobić te straty. Czułem, że brakowało nam mocy – na prostym odcinku wyprzedziły nas trzy Can-Amy i nie mogliśmy utrzymać ich tempa. Mam nadzieję, że znajdziemy dziś rozwiązanie tego problemu na biwaku – podsumował Marek Goczał.
W środę załogi pokonają 624-kilometrowy etap z Haradh do Shaybah. Odcinek specjalny to tym razem zaledwie 114 kilometrów.
Źródło: informacja prasowa