Okazuje się, że los jednego z najbardziej ikonicznych wyścigów Formuły 1 wisi na włosku. Tor Spa pracuje nad nową umową z serią, jednak ograniczone środki finansowe sprawiają, że nie jest na pole position w wyścigu o organizację rundy.
Ogromne zainteresowanie
Już kilka tygodni temu Stefano Domenicali, szef Formuły 1, mówił, że zainteresowanie organizacją wyścigów Formuły 1 jest tak duże, że seria mogłaby organizować 30 rund w sezonie.
Teraz udzielił podobnej wypowiedzi, która została zacytoana przez Sky Sports. Wielu kibiców interpretuje ją opatrznie, uważając, że Formuła 1 chce zwiększyć liczbę wyścigów do 30.
Oczywiście nie jest to obecnie realne, choć właściciel praw komercyjnych chętnie zwiększyłby liczbę rund. Ograniczenia budżetowe i nie tylko sprawiają, że obecne 23 rundy to absolutne maksimum, przede wszystkim ze względu na zespoły i ich pracowników.
Nowe tory
Jak mówi Domenicali, Formuła 1 rozważa nowe kierunki i nowe obiekty na swojej mapie. Jednym z nich ma być tor Kyalami w Republice Połudnowej Afryki, na którym Formuła 1 w przeszłości się ścigała.
Drugim kierunkiem – znacznie bardziej prawdopodobnym – jest Las Vegas. Podobno wyścig tam ma odbyć się już w przyszłym roku.
Spa bez kontraktu?
Wszystko to sprawia, że klasyczne europejskie tory zaczynają mieć problemy, nie mogąc zaproponować 40 czy 50 milionów dolarów za organizację rundy. Jednym z tych, które mają taki problem jest Spa.
Według doniesień holenderskiego Telegraph, los toru Spa – Francorschamps był już niemal przesądzony i po sezonie 2022 seria miała pożegnać się z tym torem.
Sytuację belgijskiego obiektu miało poprawić nieco zerwanie kontraktu na organizację Grand Prix Rosji. Dzięki temu szanse Spa miały urosnąć i organizatorzy negocjują obecnie z Formułą 1 przedłużenie kontraktu.
Spa ma mieć nieco większe szanse na pozostanie w F1 niż na przykład Paul Ricard, któremu również kontrakt kończy się wraz z końcem tego sezonu. W podobnej sytuacji są Monako, Red Bull Ring i Autodromo Hermanos Rodriguez.