Możecie mnie nazwać minimalistą, możecie krytykować podejście, ale powiem szczerze – cieszy mnie kolejny występ Roberta Kubicy w pierwszym treningu F1.
Jasne, też chciałbym więcej. Też chciałbym, żeby ten występ miał realne znaczenie – był częścią przygotowania do przyszłorocznych, regularnych występów w roli kierowcy podstawowego lub choćby elementem walki o to.
Ale tak nie jest i niestety musimy przejść nad tym do porządku dziennego. A tym jest czwarty – i raczej nie ostatni – trening Kubicy w Formule 1 w tym sezonie. Niektórzy powiedzą, że to tylko pojeżdżawka – jeden z obowiązków Alfy wobec Roberta w zamian za sponsoring ORLENu. Ale to mocne uproszczenie.
Każda taka jazda daje Kubicy jako kierowcy sporo. Dość zauważyć, że aktualnymi bolidami F1 jeździło w tym roku mniej niż 30 osób na świecie, a pewnie aktualna liczba jest bliższa 25. To nadal bardzo duże wyróżnienie jeździć tymi autami. Gdy Kubica zaczynał swoją przygodę w F1, aktualne bolidy F1 testowała zapewne około setka kierowców. Dziś każde doświadczenie w takim aucie daje ci ogromne doświadczenie, które nie wiadomo kiedy może się przydać. A Kubica – poza podstawowymi kierowcami 10 ekip – jeździł w tym sezonie najwięcej.
Na piątkową jazdę czekam z ciekawością. Kubica zapewne będzie miał do zrealizowania określony program jazd, a na zasypanej pyłem z pustyni torze szaleństw nie będzie, ale i tak wyniki pierwszego treningu będą ciekawsze niż zwykle.
Czekam też dlatego, że nie wiem, kiedy potem będzie nam dane zobaczyć występ Polaka – jakiegokolwiek – w pierwszym treningu F1. Być może jeszcze w Abu Zabi – gdzie Kubica również ma jednać. Ale później? Obawiam się, że mogę się nie doczekać, jeżeli Robert Kubica nie zdecyduje się na ponowne bycie kierowcą rezerwowym w F1. A wygląda na to, że jest taka ewentualność. A wtedy za takim pierwszym treningiem jeszcze zatęsknimy, tak jak tęskniliśmy przez 7 lat.