ORLEN Team wraca z rajdu Baja Poland w dobrych humorach. Najwięcej powodów do radości będą mieli Maciej Giemza i Kamil Wiśniewski, którzy zwyciężyli w swoich kategoriach. Dobre miejsca zajęły też załogi Kuba Przygoński/TimoGottschalk oraz Martin Prokop/Viktor Chytka, które w kategorii samochodów dojechały do mety na piątej oraz ósmej pozycji. Zwycięzcą rajdu został Stephan Peterhansel.
Krótkie, niedzielne odcinki były rozgrywane w zdecydowanie lepszych warunkach niż sobotnie. Przystępujący do rywalizacji z pozycji lidera Maciej Giemza, startując na Husqvarnie FE, wygrał niedzielne etapy i pewnie sięgnął po zwycięstwo w klasyfikacji generalnej w klasie M.
– Czwarty raz w tym sezonie staję na najwyższym stopniu podium, to jest super motywujące uczucie. Rajd był jedną z najcięższych edycji, w jakich do tej pory brałem udział. Najdłuższy odcinek naprawdę mocno dał nam w kość, zarówno zawodnikowi, jak i maszynie. Dziś wygrałem dwa odcinki, prowadziłem w rajdzie od prologu do mety, z czego się bardzo cieszę. Rajd potoczył się po mojej myśli, nie miałem żadnych problemów z motocyklem, z czego się bardzo cieszę. Zespół przygotował go bardzo dobrze – podsumował po zawodach Maciej Giemza.
Po zwycięstwo w swojej klasie sięgnął także Kamil Wiśniewski, który zajął pierwsze miejsce w gronie quadów tylnonapędowych Q2.
– Dzisiejsze odcinki nie były zbyt długie, na szczęście nie było na nich też tyle wody, co wczoraj. Było oczywiście błoto, ale jechało się dużo lepiej. Wygrałem oba niedzielne odcinki, jestem z tego bardzo zadowolony, szkoda tylko, że na dziś zaplanowano tak mało kilometrów, bo jechało się świetnie – powiedział Kamil Wiśniewski.
Dobre miejsca w klasyfikacji generalnej rajdu zajęły także załogi ORLEN Team, Kuba Przygoński/TimoGottschalk oraz Martin Prokop/Viktor Chytka, którzy uplasowali się odpowiednio na 5 oraz 8 pozycji.
– Rajd był dużym wyzwaniem dla całej czołówki i wszystkich zawodników. Było bardzo dużo wody, deszczu, kałuż, było bardzo ślisko. Dotrwaliśmy do mety, ale walczyliśmy do samego końca. Na rajdzie bardzo dużo się działo , zawodnicy, którzy chcieli tu walczyć o zwycięstwo nie dojechali do mety. Nasze samochody i opony nie są przyzwyczajone do takich warunków, do takiego deszczu. Inżynierowie po wyścigu powiedzieli mi, że samochód był bardzo zniszczony od piasku i wody, niemal jak po całym Dakarze. Momentami komputer pokładowy odcinał wszystkie rzeczy poza silnikiem, więc nie działa nam interkom, nadmuchy, podgrzewanie szyby czy wyświetlacze – podsumował esktremalne rajdowe warunki Kuba Przygoński.
Z dużymi problemami podczas rajdu musiał zmagać się także Martin Prokop. Czeski kierowca w barwach ORLEN Team w sobotę stracił dużo czasu, po tym, jak utknął w wodnej pułapce. Jak sam przyznaje, do niedzielnych krótkich etapów przystępował z nieco innymi ustawieniami swojego Forda Raptora.
– Niedziela była dość krótkim dniem, ścigaliśmy się na czterech odcinkach specjalnych. Mieliśmy w ich trakcie dobrą prędkość, co jest bardzo dobrym sygnałem. Plasowaliśmy się niedaleko za plecami lokalnych kierowców, którzy znają te trasy lepiej od nas. Generalnie jestem całkiem zadowolony, szkoda tylko czasu, jaki w sobotę poświęciliśmy na usunięcie wody z samochodu. Cieszę się jednak, że po długiej przerwie wracamy do ścigania – powiedział Martin Prokop.
Kolejna runda Pucharu Świata zostanie rozegrana w dniach 5-7 listopada w Portalegre.