Członkowie Alfa Romeo Racing ORLEN byli dość zadowoleni po dzisiejszym wyścigu z tempa swojego auta, żałując jednocześnie bardzo braku punktów. Przeczytajcie ich wypowiedzi oraz moją ocenę dzisiejszej rywalizacji.
“Byliśmy tak blisko punktów, ale ostatecznie nie byliśmy w stanie wspiąć się na tak ważne, 10. miejsce. To rozczarowujące wyjeżdżać stąd z pustymi rękami, ale z pewnością było kilka pozytywów. Nasze tempo było lepsze, gdyż byliśmy w stanie walczyć z autami, które wcześniej były przed nami. Startowanie z tyłu po wczorajszych kwalifikacjach sprawiło, że musieliśmy nadrabiać, a dodatkowo Kimi stracił sporo czasu, unikając kolizji z Ferrari. Był jednak w stanie być bardzo blisko czołowej 10-tki. To znak, że idziemy w dobrym kierunku. Musimy utrzymać ten rozpęd za tydzień na Węgrzech” – powiedział Frederic Vasseur, szef Alfa Romeo Racing ORLEN.
Kimi Raikkonen zajął dziś 11. miejsce, wykręcając najlepszy czas 1:08.382. Zaczął od najdłuższego ze wszystkich stintu na oponie pośredniej (44 okrążenia), a dokończył rywalizację na nowych oponach miękkich (26 okrążeń).
“Mieliśmy dziś całkiem mocny samochód i nasze tempo na pewno było krokiem naprzód więc to frustrujące, że nie byliśmy w stanie zdobyć punktów. Straciłem dużo czasu na starcie, omijając zderzenie dwóch Ferrari. Praktycznie musiałem się zatrzymać, samochód wpadł w system anti-stall i nie mogłem długo się z tego zebrać. Koniec końców udało mi się odrobić sporo i dojechać na dobrym miejscu, ale musieliśmy oszczędzać paliwo na ostatnich 20 okrążeniach więc nie mogłem cisnąć bardziej by złapać Kvyata. Jeżeli chodzi o czystą szybkość, to myślę, że powinniśmy być w punktach, ale nieco do tego zabrakło. Kolejną szansę mamy w przyszłym tygodniu więc mam nadzieję, że będziemy w stanie uzyskać lepszy rezultat” – powiedział Kimi Raikkonen.
Antonio Giovinazzi zaliczył bardzo mocny start, ale potem jego tempo było słabe. Skończył wyścig na 14. miejscu, za bolidami Haasa. Jego najlepszym okrążeniem było 1:08.512. Przejechał najpierw 39 okrążeń na oponach pośrednich, a potem 31 na miękkich.
“To był trudny weekend i po wczoraj wiedziałem, że będzie trudno sięgnąć po punkty. Miałem dobre kilka okrążeń, nadrobiłem parę pozycji, ale koniec końców nie udało się dojść do pierwszej dziesiątki. Nadal możemy być zadowoleni, mając 2 punkty na koncie. Nie mogę doczekać się jazdy na innym torze w przyszły weekend. Węgry to coś zupełnie innego niż Spielberg, układ wymaga wiele docisku i mniej prędkości na prostych więc będziemy starać się wycisnąć nowe rzeczy z naszego samochodu” – powiedział Antonio Giovinazzi.
To nie koniec
O godz. 19 okazało się, że Renault oprotestowało wyniki wyścigu, zarzucając niezgodność z regulaminem bolidom Racing Point. Według ekipy z Enstone w autach Strolla i Pereza miały zostać użyte części, które nie zostały zaprojektowane przez Racing Point. Poniższe wyniki nie są zatem ostateczne. Jak przyjdzie decyzja sędziów, którzy teraz obradują, pojawi się ona albo w aktualizacji albo w nowym wpisie.
Dla Lewisa Hamiltona to był łatwy wyścig. Sam przyznał po nim, że miał za zadanie unikać krawężników i dowieźć auto do mety. Jaka zatem musi być przewaga Mercedesa, skoro jadąc ostrożnie, przyjechał na metę 14 sekund przed drugim bolidem? Bottas miał dziś więcej pracy do wykonania – po słabych kwalifikacjach musiał wyprzedzić najpierw Sainza, a potem stoczyć walkę na torze i w boksach z Verstappenem, ale ostatecznie dał radę i utrzymał prowadzenie w klasyfikacji generalnej. A to ważne w kontekście jego wiary w walkę o mistrzostwo świata.
Max też dziś zrobił swoje – czyli przekroczył możliwości bolidu. Fakt, że stoczył walkę z Mercedesem w tak późnej fazie wyścigu zasługuje na uznanie, podobnie jak to, że (licząc pit-stop) wyprzedził swojego partnera z zespołu o ponad 30 sekund. Albon pojechał nieźle, ale do Verstappenowego błysku brakuje mu jeszcze dużo.
Norris. Będę kontrowersyjny, bo napiszę, że Norris pojechał dziś bardzo dobry wyścig i miał sporo szczęścia. I tyle. Nie zamierzam robić z niego (jeszcze) talentu na skalę Maxa Verstappena czy następcy Lewisa Hamiltona, ale trzeba przyznać – w wieku 20 lat tak wytrzymywać ciśnienie i kręcić tak równe kółka – szacun. Lando miał sporo szczęścia na ostatnim kółku, ale musiał mu pomóc. 5. miejsce przy starcie z 9. potęguje skalę jego osiągnięcia. Jeszcze bardziej, gdy popatrzymy na pozycję Sainza, który startował z miejsca 3. Czyżby Carlosa klątwa ferraryjska dopadała awansem?
Sergio Perez został przez kibiców wybrany bohaterem wyścigu. Cóż, według mnie wykorzystał – prawda, w pełni – potencjał swojego różowego Mercedesa i za to należy mu się uznanie. Po raz kolejny zdystansował Strolla, bo startował przecież z końca stawki.
Dla Daniela Ricciardo to był dobry wyścig, biorąc pod uwagę formę i awaryjność Renault. Obawiam się, że właśnie na tyle – oprócz składania ciekawych protestów – stać teraz ekipę z Enstone.
Obecnymi kierowcami Aplha Tauri jest trochę ostatnio jak z bolidami Renault – albo psuje się jeden, albo drugi. Oba nigdy nie błyszczą. Tym razem lepszy był Kvyat, który nie pojechał jednak rewelacyjnego wyścigu. Był równy i nie popełniał błędów. I niestety w dzisiejszej F1 do punktów potrzeba tak niewiele.
Ale nawet tyle nie mają w Alfie. Choć Kimiego Raikkonena stać było dziś na to 10. miejsce i powinien je zdobyć. Wystarczy pogdybać – gdyby nie utknął za rozwalającymi się Ferrari na pierwszym kółku, nie straciłby około 10 sekund. Potem – gdyby – nie słaba strategia, nie straciłby kilku sekund do rywali po zbyt późnym pit-stopie. Następnie – gdyby – Alfa zdecydowała się na przepuszczenie Kimiego przez Antonio 10 okrążeń wcześniej, mógłby bardziej pocisnąć za Kvyatem. I ostatecznie – gdyby – nie musiał oszczędzać paliwa, wyprzedziłby Rosjaniana.
Haasy mnie dziś zaskoczyły. Żaden nie był w żwirze, oba dojechały, a tempo było całkiem niezłe. Jak fatalna musi być jednak sytuacja ekipy, by dojechać tak daleko i mieć powody do zadowolenia?
Antonio Giovinazzi pojechał dziś słabo. Tyle. Jakikolwiek zespół F1 musiałby być dziś szalony, by zastąpić nim jakiegokolwiek innego kierowcę. Ale, w dzisiejszym świecie szaleńców nie brakuje.
Do Pierra Gasly nie można mieć pretensji po jego słabym występie. Miał uszkodzone auto, które nie jechało. Błysku brakło, ale jest on dość chimerycznym kierowcą.
Williamsy dziś standardowo. Przypomniał im się rok 2019. Mimo startu z 11. i 18. miejsca dojechali na końcu, zdublowani jako jedyni 2 razy a nie raz. Tempa wyścigowego nie było zupełnie. Muszą nad tym popracować – nie tylko jeżeli chodzi o bolid, ale też kierowców. Odnoszę wrażenie, że George Russell od czasów kartingu nie miał okazji stale jeździć w środku stawki, w którym nabywa się wyścigowego rzemiosła. Wygrywając serie juniorskie, jeździł z przodu lub startował z tyłu lepszym autem. W 2019 roku wyprzedzał jedynie Kubicę i nie miał styczności z prawdziwą rywalizacją. Dziś kosztowało go to wiele. Nie przytrzymał auta gdy miał blisko siebie Magnussena i wyleciał w żwir. A od tego momentu auto prowadziło się fatalnie co wielokrotnie podkreślał przez radio. Pisząc to, muszę pochwalić Nicholasa Latifi. Naprawdę dobra jazda w jego wykonaniu. Długo trzymał za sobą Russella i nie popełniał błędu. No, tyle że on to akurat w środku stawki przez 6 sezonów w F2 to się najeździł.
Ferrari… tu chyba nie ma co komentować. Nastroje w zespole są uzasadnione. I tu nie ma winy jednej osoby. Winnych jest sporo i to na wielu szczeblach. A kierowcy niestety nie pomagają – raz jeden, raz drugi. Ten sezon będzie dla nich trudny.
Poniżej nieoficjalne wyniki Grand Prix Styrii: