Robert Kubica ma już na koncie blisko 300 okrążeń w nowych autach Formuły 1 i może porównać je z tymi, którymi jeździł przed swoim wypadkiem. Według Polaka są one zbyt ciężkie, a kierowcy dostają zdecydowanie zbyt wiele instrukcji z boksów, stając się jedynie maszynami, wykonującymi z góry zaplanowane strategie na wyścig.
„Pierwsze co zauważasz, to waga. Obecne samochody są przynajmniej 60 kilogramów za ciężkie. W wolnych zakrętach auto prowadzi się jak powolny autobus. Podczas szybkich zmian kierunku jazdy, brakuje mu sterowalności. Kiedyś samochody ważyły 605 kilogramów i miały 50 kilogramowy balast na pokładzie. Lżejsze były też opony. To dlatego mogliśmy atakować przez cały wyścig, robić serie kwalifikacyjnych kółek. Dziś jest to niemożliwe, trzeba wszystkim zarządzać – oponami, silnikiem, zużyciem paliwa” – mówi Robert Kubica, zapytany o obecne bolidy Formuły 1.
„Cały wyścig jest skalkulowany przez rozpoczęciem. Trzeba jedynie podążać za wytycznymi. W większości przypadków nie ma żadnych zmian jeżeli opony nie degradują się szybciej lub wolniej. Z zewnątrz wygląda jakby kierowcy byli zostawieni sami sobie. Wszystko dlatego, że każdy próbuje trzymać dystans by nie przegrzać opon” – dodaje Kubica, który uważa, że obniżenie wagi bolidów spowoduje, że większość problemów rozwiąże się sama.
Kubicy niezbyt podoba się również liczba poleceń dla kierowców i to, jak są sterowani z boksów.
„Nikt nigdy nie mówił mi, gdzie mam hamować czy w którym zakręcie powinienem jechać szybciej. Kierowcy mogli się stać ostatnio nieco bardziej leniwi. Nie widzę powodu, dla którego potrzeba instrukcji z boksów. Dobry kierowca powinien być w stanie sam wszystko kontrolować” – kończy Kubica.
Źródło: Auto Motor und Sport