Głośno ostatnio było o wynikach sezonu 2008 w związku z wyznaniem Bernie Ecclestona, że FIA i władze F1 wiedziały o crashgate jeszcze w tym samym roku. Swoją opinię o całej sprawie – wraz z mocnym wątkiem „kubicowym” wyraził Mark Hughes, dziennikarz motorsportowy.
Felipe Massa zapowiedział, że rozważy podjęcie kroków prawnych, które będą miały na celu unieważnienie wyników GP Singapuru, które zostało zmanipulowane przez Flavio Briatore i Nelsinho Piqueta.
Według Marka Hughesa, wszystkie te regulaminowe spory nie mają większego znaczenia.
„Mistrzostwa świata są zawodami zbudowanymi na zestawie zasad. […] Nie ma znaczenia, który zawodnik jeździł lepiej, który miał więcej szczęścia, który zawdzięcza więcej samochodowi, który popełnił mniej błędów. Wynik mistrzostw jest arytmetyczną konstrukcją, zaprojektowaną by popularyzować sport i nie definiuje, który kierowca był najlepszy” – pisze Hughes.
„Odkładając to wszystko na bok, ani Massa ani Hamilton nie spisali się bezbłędnie w sezonie 2008. Kampanie obu były miksem świetnych występów i porażek. Zwycięstwo Hamiltona na Silverstone było jednym z najlepiej przejechanych wyścigów na mokrym torze w historii i może konkurować jedynie z występem Ayrtona Senny na Donington w 1993 roku. Ale miał też wpadkę w Kanadzie, gdy wjechał w Kimiego Raikkonena w pit-lane. Był znakomity w zmiannych warunkach, ale w Monako wygrał jedynie dlatego że uderzył w bandę na 6. okrążeniu co przypadkowo sprawiło, że zjechał w najlepszym momencie na zmianę opon. Nie powinien dostać kary za wyprzedzanie Raikkonena na Spa, była też kolizja na Fuji, która odebrała mu szansę na wygraną” – dodaje dziennikarz.
„Podobnie było z Massą, który jednego dnia był nietykalny i Singapur był jednym z tych dni, ale w innych wyścigach był jak słoń w składzie porcelany, szczególnie na deszczu. Na Silverstone obracał się 5 razy, dojechał 13. i był 2 razy zdublowany! Był świetny na Węgrzech, zdominował Bahrajn, ale tydzień wcześniej obrócił się Malezji. Jak zawsze był rewelacyjny w Stambule, ale miał dwa incydenty na Fuji” – pisze Hughes.
Dziennikarz zaznacza, że żaden z kierowców walczących o tytuł nie był idealny, a walka dlatego toczyła się do ostatniego wyścigu, bo każdy z kierowców polegał na błędach rywala.
„Niezależnie od argumentów o Singapurze, ani Massa ani Hamilton nie byli tak naprawdę najlepszym kierowcą tego roku. Kto więc nim był? Robert Kubica” – pisze Hunges.
„Polak zaliczył niesamowity sezon w słabszym BMW. Nie popełnił żadnego błędu godnego wymienienia przez cały sezon. Prowadził w mistrzostwach świata po swojej pierwszej wygranej w Kanadzie. Jego najlepsze występy były w każdym aspekcie tak samo imponujące jak Hamiltona czy Massy. Był olśniewający w Monako, naciskał na Massę na prostej, obejmując prowadzenie i tracąc zwycięstwo przez przypadkową przewagę strategiczną Hamiltona. Prowadził na deszczu w Fuji, odpierał ataki Raikkonena i przegrał z Alonso tylko przez lepszą strategię Renault” – wylicza Hughes.
„Kiedy BMW zakończyło rozwój po Kanadzie, samochód został pokonany jeżeli chodzi o osiągi przez Toyotę i Renault, co oznaczało, że doprowadzenie samochodu do Q3 stawało się osiągnięciem. Absolutnie wycisnął wszystko z samochodu i przejechał prawie perfekcyjny sezon za kierownicą. Ale w historii nie zostanie to zapisane” – kończy dziennikarz.
Źródło: motorsportmagazine.com
fot. BMW Press Club