Podczas czwartego etapu Dakaru zawodnicy mieli do pokonania 573 kilometry, w tym 425 kilometrów odcinka specjalnego w okolicach miasta Ha’il. O ile wczoraj mierzyli się z ulewą i zalanym biwakiem, o tyle dziś czekały na nich liczne wydmy i piaszczyste podjazdy.
Miejsca w czołówce zajęli kierowcy ORLEN Teamu – Kuba Przygoński i Martin Prokop. Czech jest 9. w klasyfikacji generalnej.
W środę dobrą dyspozycję znów zaprezentowali Kuba Przygoński i Armand Monleon, którzy systematycznie odbudowują się po pechowym drugim etapie. Załoga ORLEN Teamu zajęła 13. miejsce.
– Jesteśmy na mecie czwartego odcinka, bardzo trudnego zarówno dla nas, jak i pojazdu. Trasa wiodła dzisiaj przez wydmy. Samochód cały czas podskakiwał. Nasze kręgosłupy mocno to odczuły. Do pierwszego odcinka pomiarowego mieliśmy dobre tempo, ale w okolicach 50. kilometra nasze amortyzatory przestały działać poprawnie. Auto zaczęło odbijać się jak piłka, a każda dziura była bardzo mocno odczuwalna. Dziś w nocy przed nami i inżynierami ciężka praca – mówił Przygoński.
Na 17. miejscu do mety dojechała inna załoga ORLEN Teamu – Martin Prokop i Viktor Chytka. Czeski duet awansował na 9. miejsce w klasyfikacji generalnej rajdu.
– To był bardzo piaszczysty etap. Po wczorajszych ulewach było wilgotno. Przez większość trasy była to jazda po śladach. Nie jest to mój ulubiony styl, ale to też część rajdu. Nasz silnik był przygotowany do nieco innych warunków. Głównym celem było przejechanie odcinka bez awarii i strat czasu. Zaliczyliśmy też małą przygodę już po zakończeniu etapu. Sebastien Loeb doznał awarii w drodze do bazy i poprosił nas o holowanie. Mieliśmy mało benzyny, ale na ostatnich kroplach udało się szczęśliwie dotrzeć do biwaku – wskazywał Prokop, który jedzie w tym roku Fordem Raptor napędzanym pięciolitrowym silnikiem V8. Etap wygrał właśnie Loeb.
Drugi był Stephane Peterhansel. W klasyfikacji generalnej wciąż prowadzi Nasser Al-Attiyah.
Z problemami mierzył się Kamil Wiśniewski. Quadowiec ORLEN Teamu, który przed rokiem stał na podium Dakaru, na metę dojechał ósmy i w klasyfikacji generalnej zajmuje tę samą pozycję.
– Na trasie były bardzo duże wydmy, ale też ostre podjazdy. Straciłem kilka minut, kiedy na jednym z nich mocno się zakopałem. Około 109. kilometra zatrzymaliśmy się, by pomóc wnieść do helikoptera poszkodowanego zawodnika. Najważniejsze, że jestem na mecie, bo mijałem na trasie quadowca, który przez problemy techniczne nie był w stanie kontynuować jazdy – mówił Wiśniewski, który w najtrudniejszym rajdzie świata jedzie po raz siódmy. Wśród quadowców bezkonkurencyjny jest w tym roku Alexandre Giroud. Francuz wygrał w tej edycji wszystkie etapy i pewnie zmierza po kolejny dakarowy triumf.
W kategorii SSV dd samego początku kapitalnym tempem popisywali się Eryk Goczał z Oriolem Meną. Załoga Energylandia Rally Team przejęła prowadzenie w kategorii SSV po punkcie pomiaru czasu na 211 kilometrze i nie oddała go do samego końca. Przypominamy, że Eryk Goczał jest najmłodszym kierowcą w historii Rajdu Dakar i jednocześnie jest również najmłodszym zwycięzcą etapowym najtrudniejszego rajdu świata. Dla duetu Goczał / Mena było to już drugie zwycięstwo etapowe w tegorocznym Dakarze.
Znakomite trzecie miejsce zajęli dzisiaj Michał Goczał z Szymonem Gospodarczykiem. Załoga popisała się kapitalnym tempem szczególnie na drugiej części etapu. W klasyfikacji generalnej imprezy Eryk Goczał z Oriolem Meną awansowali na drugą pozycję. Na czwartym miejscu są Marek Goczał z Maciejem Martonem, którzy dzisiaj mieli problemy w sekcji z dużymi wydmami. Michał Goczał z Szymonem Gospodarczykiem plasują się aktualnie na szóstej pozycji.
– Nie wiem – to był chyba etap wymyślony specjalnie dla mnie. Było tutaj dosłownie wszystko, o czym tak bardzo marzyłem. Przepiękne wydmy, piach, cudowne krajobrazy, naprawdę kapitalny odcinek. Nie brakowało też dziur, kamieni, bardzo technicznych miejsc. Bardzo lubię taką charakterystykę terenu. Wczoraj mieliśmy trochę problemów technicznych, ale wszystko udało się naprawić. Samochód spisywał się dzisiaj kapitalnie. Bawiłem się dzisiaj doskonale, mam nadzieję, że będzie jeszcze kilka takich etapów, jak ten dzisiejszy – mówił na mecie zwycięzca etapu, Eryk Goczał.
– W końcu! To był tak naprawdę pierwszy odcinek specjalny w tegorocznym Dakarze bez żadnych przygód. Do strefy tankowania staraliśmy się trzymać dobre, równo tempo, wszystko przebiegało w jak najlepszym porządku. Po tankowaniu spotkaliśmy się kilkoma ciężarówkami i ciężko się nam jechało w tym mokrym piachu. Ale jesteśmy na mecie, jestem bardzo szczęśliwy z naszego wyniku i jutro walczymy dalej! – zakończył Michał Goczał, który dzisiaj skompletował etapowe podium.
Jutro zawodnicy pokonają kolejną pętlę wokół Ha’il i zmierzą się na odcinku specjalnym o długości 373 kilometrów. Organizator zapowiada, że na załogi czeka tam piach, piach… i jeszcze raz piach.
Źródło: Informacja prasowa