Kevin Magnussen zobaczył podczas wczorajszego wyścigu Formuły 1 o GP Singapuru już trzeci raz w tym sezonie czarno-pomarańczową flagę. Zespół Haas ma dosyć tegorocznego sędziowania FIA i twierdzi, że sam wie, czy jego bolid jest wystarczająco sprawny, czy nie.
Czarna flaga z pomarańczowym kółkiem w środku oznacza, że kierowca musi zjechać do boksów na naprawę samochodu, bo auto stwarza zagrożenie. Jeśli tego nie zrobi, zostanie zdyskwalifikowany.
Magnussen znalazł się w takiej sytuacji w Kanadzie, na Węgrzech, a teraz w Singapurze. Za każdym razem FIA zaalarmowało uszkodzone przednie skrzydło modelu VF-22. Wczoraj Duńczyk połamał je w starciu na pierwszym okrążeniu z mistrzem świata Maxem Verstappenem.
Kierowca ze Skandynawii spadł po kółku otwierającym mokre zawody z 9. na 12. pozycję, a przymusowy pit-stop na okrążeniu numer sześć kosztował go sześć kolejnych lokat. Po powrocie na tor wylądował na 18. miejscu. Czyli był ostatni. Ostatecznie przeciął metę jako 12, więc nie zapunktował. Ma czego żałować, bo przed wymianą przedniego skrzydła jechał przed Danielem Ricciardo, a kierowca McLarena finiszował przecież piąty, wykorzystując incydenty z udziałem rywali.
Szef Haasa – Gunther Steiner nie kryje złości – na FIA. Jak przekonuje, bolid Magnussena wcale nie kwalifikował się do wizyty u mechaników.
„To był rozczarowujący wyścig, bo mogliśmy zdobyć punkty. Nie marzę, patrzę realistycznie”. – mówi.
„Próbowaliśmy wyjaśnić im, że mamy coś do powiedzenia, bo nigdy nie zostawilibyśmy na torze bolidu stwarzającego zagrożenie. Ludzie muszą to zrozumieć. Nie jesteśmy tacy głupi. Dla technicznych ludzi bezpieczeństwo samochodu to pierwsza sprawa, którą się zajmują. Wiemy dokładnie, co się dzieje i jak zbudowane jest przednie skrzydło. Nie może się urwać. Gdybyśmy uważali, że sytuacja jest niebezpieczna, sami ściągnęlibyśmy auto do boksów. Nie trzeba nam tego mówić”.
„Myślę, że mamy znacznie więcej kompetentnych ludzi, aby ocenić, czy bolid jest bezpieczny czy nie, aniżeli FIA. Nie wiem, skąd wygrzebali na nowo ten przepis (z czarno-pomarańczową flagą – przyp. red.). Teraz z radością go stosują, zwłaszcza wobec nas”. – denerwuje się.
Kolizja Schumachera
Stłuczkę na pierwszym okrążeniu miał również drugi kierowca Haasa – Mick Schumacher. Niemiec, walczący o pozostanie w F1, próbował bronić się przed George’em Russellem (który tak jak Verstappen odrabiał straty).
Syn byłego siedmiokrotnego mistrza świata Michaela Schumachera zjechał do boksów na naprawę bez interwencji FIA – i zajął 13. miejsce. W jego przypadku także można gdybać, gdzie finiszowałby bez kolizji…
„Niestety, kontakt z George’em zabił nam wyścig”. – komentuje Mick. „To było po prostu niewłaściwe miejsce na próbę wyprzedzania, było trochę zbyt ryzykownie”.
„Rozumiem go (Russella – przyp. red.), chciał się przebić do czołówki, no i oczywiście był sporo szybszy od nas. Jednak wszyscy rywalizujemy o pozycje i punkty, każdy walczy o swoje. Byłem na suchej części toru, a on uderzył we mnie. Niestety przegraliśmy na tym obaj. Kosztowało nas to punkty”.
Na pięć rund przed końcem sezonu Magnussen jest 14. w klasyfikacji generalnej kierowców (ma 22 punkty), a Schumacher plasuje się na 16. miejscu (zgromadził 12 oczek). W klasyfikacji konstruktorów Haas widnieje na 8. pozycji. Ma szansę jeszcze prześcignąć siódmego Aston Martina, bo traci do niego tylko 3 punkty, ale może też spaść za dziewiąte Alpha Tauri, bowiem juniorska ekipa Red Bulla remisuje z amerykańską stajnią punktami.
Autor: Grzegorz Filiks
Źródła: PlanetF1 (link 1, link 2), GPFans