Być może właśnie byliśmy świadkami ostatniego Grand Prix Francji na kilka lat i ostatniego wyścigu na Paul Ricard w historii. Według wielu nieoficjalnych doniesień w kalendarzu na sezon 2023 nie będzie Francji. Co więcej, nadal toczy się walka o Monako.
Koniec Francji?
O tym, że przyszłość Grand Prix Francji, zwłaszcza na torze Paul Ricard w Le Castellet jest wątpliwa, wiadomo nie od dziś. Umowa na organizację tego wyścigu wygasa w tym roku i o GP Francji w przyszłości mówi się jedynie w kontekście rotacyjnego rozgrywania europejskich rund.
Szef Formuły 1, Stefano Domenicali, przyznaje, że Francja zasługuje na swój wyścig, ale jednocześnie sam roztaczał wizje organizacji wyścigu ulicznego w Nicei.
Jak dziś informuje niemiecki oddział Sky Sports, dzisiejsze Grand Prix Francji było ostatnim w najbliższej przyszłości. Takie same informacje przekazywały wczoraj brazylijskie media.
Niemal pewne jest już, że w najbliższych latach nie zobaczymy toru Paul Ricard w kalendarzu.
I nie tylko?
Co więcej, jak pisze Sky, Francja może stracić oba „swoje” wyścigi bowiem nadal nie jest pewna przyszłość Grand Prix Monako. Formuła 1 chce by Monako płaciło więcej za organizację rundy u siebie (obecnie to zaledwie €15 mln) oraz by zaprzestało organizacji własnego Paddock Clubu oraz zrezygnowało z reklam zewnętrznych.
Podobno w ratowanie wyścigu w Księstwie włączył się sam Książe Albert – wielki fan sportu i wyścigów, tradycyjnie wręczający nagrody najlepszym.
Stefano Domenicali mówił niedawno, że w kalendarzu F1 będzie 6-8 europejskich rund. Paradoksalnie, wypadnięcie Francji czy Monako może dać miejsce w F1 innemu torowi z niepewną przyszłością – Grand Prix Belgii na torze Spa.
Formuła 1 będzie tworzyła prowizoryczny kalendarz na sezon 2023 w sierpniu i wrześniu i nie jest wykluczone, że już teraz zostaną ogłoszone rundy zapasowe, gdyby nie mogły odbyć się inne rundy, na przykład wciąż niepewne Grand Prix Chin.