W 2024, a nie 2023 do kalendarza Formuły 1 ma wrócić Grand Prix Południowej Afryki, a to sprawia, że w przyszłym roku mamy jeszcze oglądać rywalizację na torze Spa.
O niepewnym losie Grand Prix Belgii mówi się od dawna, a większość doniesień mówi, że wyścig na Spa jest na drodze do wypadnięcia z kalendarza i to mimo przeprowadzonej niedawno modernizacji i wybudowania nowej trybuny w sekcji Eau Rouge/Radillon.
W 2023 roku do kalendarza F1 na pewno dołączy Las Vegas, mają do niego wrócić również Chiny. Wobec tego los Spa leżał w rękach RPA i tego, czy wyścig na Kyalami odbędzie się już w sezonie 2023.
Jak przekazuje Michael Schmidt z Auto Motor und Sport, RPA wróci do F1 w sezonie 2024 ze względu na konieczność wykonania prac na torze, co ratuje Grand Prix Belgii w przyszłym roku.
Jak pisze Schmidt, GP Francji na pewno wypadnie z kalendarza, a zdesperowane by do niego wrócić są Chiny i zostały umieszczone w prowizorycznym kalendarzu. Problemem mogą być jednak restrykcje epidemiologiczne. Jeżeli pozostaną na obecnym poziomie, rozegranie wyścigu będzie niemożliwe. Wówczas ten wyścig nie zostanie zastąpiony i zamiast planowanych 24 rund, będziemy mieli 23.
Jak pamiętamy, FIA, F1 i zespoły porozumiały się, aby w kolejnych latach wyścigi F1 były ułożone według klucza geograficznego by zaoszczędzić na kosztach transportu oraz czasie pracowników. Z informacji przekazywanych przez Schmidta wynika, że plan ten nie do końca działa.
„Sezon ma zacząć się w Bahrajnie, a potem będzie tydzień przerwy i będziemy mieli dwa wyścigi z rzędu – najpierw w Dżuddzie, a potem w Melbourne. Następnym wyścigiem miałoby być GP RPA, jeżeli odbędzie się już w przyszłym roku” – pisze Schmidt.
Wiadomo już również, że przyszłoroczny sezon F1 ma być dłuższy niż obecny i w pierwotnym kalendarzu znajdą się 24 rundy. Rywalizacja ma zacząć się wcześniej niż w 2022 i potrwać aż do połowy grudnia by dać więcej możliwości zmian.
Źródło: Auto Motor und Sport