Przed weekendem wyścigowym na Imoli jedni zwiększają liczbę poprawek, a drudzy ją ograniczają. Wszystko zależy od tego, w jakiej sytuacji jest dany zespół.
Co z poprawkami?
W ubiegłym tygodniu pisaliśmy Wam, że Ferrari na pierwszy europejski wyścig nie przywiezie dużego pakietu poprawek, przede wszystkim na format weekendu wyścigowego.
„Myślę, że będzie to trudny weekend, jeśli chodzi o wprowadzanie aktualizacji i próby ich oceny w piątkowym treningu, ponieważ oczywiście trzeba się skupić na popołudniowych kwalifikacjach. Jeżeli chodzi o nas, na torze Imola nie będzie wiele poprawek, bo znowu uważamy, że to nie będzie właściwe miejsce” – mówił Mattia Binotto.
Ferrari chciało jednak przywieźć nową podłogę po problemach z odbijaniem auta, które wystąpiły podczas Grand Prix Australii.
„Postaramy się jednak rozwiązać problemy, z którymi borykamy się do tej pory. Myślę tu o odbijaniu, które miało wpływ na nasze wyniki w Melbourne. Ponownie spróbujemy popracować nad tym konkretnym punktem. Ale jeśli chodzi o ulepszenia i te bardziej, powiedzmy, znaczące, to będzie to miało miejsce w dalszej części sezonu” – dodawał Binotto.
Teraz wieść niesie, że z powodu deszczowych prognoz pogody, przewidujących nawet 95% ryzyko mokrego toru podczas jedynego piątkowego treningu, Ferrari zrezygnowało z przywożenia nowej podłogi i przeniesie jej debiut na GP Miami, na które ma też zostać przywieziony inny zestaw poprawek.
Problem solved?
Max Verstappen ukończył 1 z 3 wyścigów sezonu 2022, a Sergio Perez musiał z rywalizacji wycofać się raz. Wszystkie awarie były spowodowane przez problemy z układem paliwowym. Red Bull deklarował, że pozbycie się ich to teraz priorytet ekipy.
Jak przekazał teraz Helmut Marko, inżynierowie Hondy, pracujący przy Red Bull Powertrains, mieli zidentyfikować problem i go naprawić. Problemy z układem paliwowym miały być spowodowane tzw. podskakiwaniem bolidów, które trapi ekipy od początku sezonu i wielokrotnie układ paliwowy tego nie wytrzymywał.
Red Bull przywiezie poprawki na Imolę, które mają wyeliminować ten problem. Co więcej, silnik Maxa Verstappena z pierwszych trzech rund nadal będzie mógł być w użyciu, choć Red Bull zapowiada, że potem zostanie on zastąpiony przez nową jednostkę.
Odchudzanie
Większość z nas przez święta zapewne nieco przybrała na wadze, a Red Bull się odchudzał. Na najbliższy wyścig ekipa ma przywieźć lżejszą konstrukcję. Red Bull podobno dysponuje drugim najcięższym bolidem w stawce, ważącym 810 kg, a zatem 13 kg ponad wagę minimalną.
„Poszliśmy na dietę i jest duża nadzieja, że dzięki zmianom, które pojawią się na Imoli, oszczędzimy trochę wagi. Zrzucanie kilogramów w F1 wygląda podobnie jak u ludzi – nie stanie się to w ciągu nocy, to długi proces. Jesteśmy bardziej przeważeni niż Ferrari i jeżeli zbliżymy się do nich z wagą, to będziemy usatysfakcjonowani” – mówi Marko.
Nie będą to jedyne zmiany, jakie Red Bull przywiezie na Imolę, choć w ekipie zdają sobie sprawę, że nie jest to najlepszy weekend na wprowadzanie poprawek.
„Ferrari jest skomplikowaną konstrukcją, ale jest bardzo łatwe w ustawieniu. Dla nas wszystko musi zgrać się idealnie byśmy mogli z nimi konkurować. Dlatego podejmujemy ryzyko przywiezienia nowych części przy tylko jednym treningu dostępnym. Chcemy atakować w pełni i szukać swojej szansy, a nie tylko czekać. Ferrari i Charles Leclerc są zbyt silni na przeczekanie” – dodaje doradca Red Bulla.
Źródło: planetf1.com, rtl.de