71 z 78 możliwych punktów zdobył Charles Leclerc w pierwszych trzech rundach sezonu 2022. Umożliwił to świetny bolid Ferrari i awarie rywali, ale trzeba też było umieć te szanse wykorzystać. W Australii potwierdziło się kilka „starych prawd” Formuły 1, a po 3 wyścigach możemu już podjąć pięrwszą większą próbę oceny ekip. Zapraszam na nią!
Na czele
3 dotychczasowe wyścigi dokładnie potwierdziły nam to, co wiedzieliśmy po testach – Ferrari być może nie ma zawsze najszybszego auta, ale zawsze ma samochód bardzo szybki, który dobrze radzi sobie w każdych warunkach, na każdym asfalcie. Dodając do tego niezawodność, wychodzi nam absolutny faworyt tegorocznej rywalizacji.
Zwycięstwo Leclerca w GP Australii było zagrożone jedynie 3 razy w trakcie rywalizacji na Albert Park – podczas startu oraz dwóch restartów. Jak sam przyznał, kontrolował tempo, czyli robił dokładnie to, co powinien robić dobry kierowca w najlepszym bolidzie. Wiele osób prosiło Ferrari – dajcie temu chłopakowi bolid. No i dali, a on robi z niego właściwy użytek.
Ferrari podwyższyło w Australii moc swojego silnika o 5 koni mechanicznych po tym jak ich dane z testów niezawodności jednostki napędowej wyglądały bardzo pomyślnie. Większa moc się przydała, choć nawet bez niej ekipa nie miałaby problemów z wygraniem i niemała w tym rola kierowcy bo widzieliśmy, że Sainz nie poradził sobie zupełnie choć nie w całości ze swojej winy.
Dotychczas Leclerc nigdy nie dysponował samochodem najlepszym. Maksymalnie był to drugi bolid w stawce, ale zawsze by móc osiągnąć nim świetny wynik, trzeba było cisnąć. I wtedy pojawiały się błędy, takie jak w Baku 2019 czy Monako 2021.
Teraz Leclerc cisnąć na maksa nie musi. Tak jak w Australii, wystarczy mu nie zawieźć na starcie i potem stopniowo powiększać przewagę. Mając już teraz przewagę 46 punktów nad Verstappenem, będzie mógł sobie pozwolić na odpuszczenie, gdy w agresywny sposób zaatakuje go Holender.
Jestem daleki od bycia wielkim fanem Charlesa choć uważam, że jest to świetny kierowca. Ten rok będzie dla niego przełomowy bo dostał auto, którym może zdobyć mistrzostwo. Jeżeli to zrobi, w pełni przekona mnie do siebie. W Australii sięgnął po „wielkiego szlema” – wygrał kwalifikacje, prowadził przez wszystkie okrążenia wyścigu, który wygrał. Od 2011 roku jeżeli komuś uda się taka sztuka, zostaje mistrzem świata.
Sytuacja dla Tifosi jest zatem komfortowa, choć w tym wszystkim jest jedno wielkie „ale”. Nazywa się Ferrari. W 2017 i 2018 roku po 3 rundach sezonu również prowadzili, a potem skończyło się jak zawsze. Teraz wydaje się być inaczej bo ich auto jest najmocniejszym w stawce, a i zestaw kierowców lepszy. Ale już w Australii Sainzowi nie poszło, również ze względu na problem az autem. Gdyby to samo spotkało Leclerca, mógłby mieć 26 punktów mniej.
Z drugiej strony w Ferrari widać sporą poprawę – działają metodycznie i spokojnie, poprawili się w strategii, a w pit-stopach po 3 wyścigach mają najlepszą średnią. Być może przestaną być memicznym Ferrari, a zaczną być tym grande Ferrari, które pamiętamy z dawnych lat.
Wrzący Red Bull
I dosłownie i w przenośni. Choć spodziewali się, że nie będzie to łatwy rok biorąc pod uwagę formę Ferrari, to jednak chyba nawet w najczarniejszych snach nie mogli przewidzieć 2 nieukończonych wyścigów Maxa Verstappena w wyniku awarii. Holender mówi, że w obecnej chwili nawet nie myśli o mistrzostwie bo najpierw musi upewnić się, że będzie dojeżdżał do mety.
Red Bull to oczywiście ekipa, która z takim problemem może sobie dość szybko poradzić, ale pewnych strat może już nie udać się odrobić, jeżeli Ferrari utrzyma to tempo.
Po Australii byłem zdziwiony niskimi notami Sergio Pereza. Zakwalifikował się wysoko, w wyścigu priorytetem na starcie było uniknięcie kolizji z Verstappenem, co się udało, a że stracił pozycję? Odzyskał je i miał dobre tempo. Dowiózł drugie miejsce czyli zrobił dokładnie to, co powinien. Dla mnie jest to znacznie lepszy Perez niż w ubiegłym roku.
Maksymalizacja
W Mercedesie to słowo klucz. Robią coś z niczego, wykorzystując od początku sezonu niemal wszystkie błędy rywali. Australia pokazała, że mają dobrych kierowców, dobre strategie, ale słabszy bolid, choć nie wiedzę w bajeczki, że jest on dopiero 5. w stawce. Nie będzie im jednak łatwo się odbudować. Red Bull może poradzić sobie z niezawodnością znacznie szybciej niż Mercedes z gorszymi osiągami auta.
Trzeba zwrócić uwagę na fakt, że George Russell obiecująco zaczął sezon, a mnie zaskoczył tym, że potrafi być skuteczniejszy niż Lewis Hamilton. Jest na 2. miejscu w generalce, 9 punktów przed swoim kolegą. To może stworzyć mu bazę do szansy (zwracam uwagę na konstrukcję tego wyrażenia) na równiejsze traktowanie w starciach z Hamiltonem. A to będzie kolejny ciekawy aspekt tego sezonu.
Nierówni
Powyższe określenie pasuje do McLarena i Alpine, choć powody ich zmiennej formy są różne. Obie ekipy wydają się mieć potencjał, ale pewniejszych zawodników ma McLaren, co zaskakuje. Alonso i Oconowi zdarzają się wyścigi zupełnie nie udane, McLaren po fatalnym początku staje się coraz pewniejszy. I brawa dla nich za to.
Choć bezpośrednich pojedynków między kierowcami tych ekip nie mamy wiele, to spodziewam się, że stworzą nam ciekawy show.
Nierówną ekipą – być może również z nierównymi kierowcami – wydaje się być Haas. Po dwóch świetnych wyścigach Magnussena, w Australii przyszedł gorszy. Kevin w błyskawicznym tempie odbudował swoją markę, ale teraz weszła presja – zewnętrzna i być może wewnętrzna by nie powstał kontrast między osiągami wracającego z zaświatów Duńczyka a „wielkiego talentu” na miarę Ferrari, Micka Schumachera. Magnussenowi może nie być łatwo sprostać obu.
Stabilni
Do tego grona zaliczyłbym Alfę Romeo i AlphaTauri przy czym ten pierwszy zespół jest stabilny na plus (Bottas w tym sezonie był 6. i 8, a Zhou 10, 11 i 11) a ten drugi na minus (Gasly 8 i 9). Jestem ciekaw, jak długo Alfa utrzyma tak dobrą formę, jednak miło widzieć ich walczących wysoko po 3 sezonach rozczarowań z Raikkonenem i Giovinazzim.
Dla Gaslyiego to może być fatalny rok jeżeli chodzi o dalszą karierę. Jeżdżąc na granicy pierwszej 10-tki może sprawić, że najwięksi zapomną o nim i będzie skazany na dalszą jazdę dla ekipy z Faenzy.
Wyskok
Chyba tylko w takich kategoriach należy traktować punkt Williamsa. W Australii „żółw” Albon wyprzedził takie zające jak Magnussen, Schumacher, Tsunoda, Alonso. A zrobił to tylko dzięki temu, że się z nimi nie ścigał. Dbał o opony, jechał dobrym tempem jak na Williamsa i nie popełnił żadnego błędu podczas gdy inni wypychali się z toru jak szaleni. Punkt Williamsa jest sensacją (choć znacznie mniejszą niż 10. miejsce Kubicy na Hockenheim 2019), ale jestem daleki od zachwytów nad Albonem. W starciu z Latifim każdy jest bogiem.
Dno
Nigdy bym się nie spodziewał, że najlepszym kierowcą tej ekipy jeżeli chodzi o ogarnięcie po 3 rundach sezonu będzie Nico Hulkenberg. To, co w Australii robili Stroll i Vettel, to jak fatalnym autem był Aston, było niesamowite. Biorąc pod uwagę zapowiedzi, styl, możliwości to jedna z największych klap ostatnich lat w F1.
Jestem bardzo ciekaw dalszych losów Astona w tym sezonie bo póki co to wygląda bardzo źle. No i szczerze wątpię, czy przy takim rozwoju wypadków w ekipie zostanie Vettel. Może Alonso na 2023 i dzięki temu ustąpi miejsca Piastriemu?