Oderwijmy się na chwilę od wydarzeń na Monzy. Pora na obiecany tekst o niespodziewanych powrotach kierowców – takich jak ten Roberta Kubicy na Zandvoort. A było ich w ostatnich latach kilka. A przynajmniej niektórym tak się wydaje…
Okoliczności
– 21 miesięcy – tyle trwała przerwa Roberta Kubicy w startach w F1 przed Grand Prix Holandii. Wcześniej przejechał 1 sezon w fatalnym bolidzie Williamsa, a wcześniej miał 8 lat przerwy w startach.
– 29 wyścigów – tyle rund F1 zostało rozegranych w tym czasie.
– 60 minut treningu (już nie będę wyliczał tej czerwonej flagi) – tyle czasu na przygotowania miał Robert Kubica przed kwalifikacjami.
– 7,5 – tyle godzin sesyjnych w aucie miał Polak w ciągu 12 miesięcy poprzedzających GP Holandii
– 1,251 – tyle stracił do Giovinazziego Kubica w Q1. Ostatecznie był 18. w czasówce, a Giovinazzi 7.
Hulkenberg
Ten przykład jest przywoływany najczęściej. Nico Hulkenberg zastąpił Sergio Pereza w 4. rundzie sezonu 2020 – Grand Prix Wielkiej Brytanii, a zatem torze świetnie znanym wszystkim kierowcom F1. Pamiętamy, jak zachwycony był świat Formuły 1 jego powrotami w 2020 roku, jak właśnie nimi Hulkenberg wrócił do gry na rynku transferowym.
No to zacznijmy tak jak wyżej – od okoliczności
– 8 miesięcy – tyle trwała przerwa Nico Hulkenberga w startach w F1 przed Grand Prix Holandii.
– 3 wyścigi – tyle rund F1 zostało rozegranych w tym czasie.
– 4 godziny – tyle czasu na przygotowania miał Nico Hulkenberg przed kwalifikacjami.
– 12 weekendów wyścigowych – tyle godzin sesyjnych w aucie miał Niemiec w ciągu 12 miesięcy poprzedzających GP Wielkiej Brytanii 2020
– 0,084 – tyle stracił Hulkenberg do Lance Strolla w Q1. Ostatecznie Stroll był 6. a Hulkenberg 13. w czasówce
Już powyższe liczby pokazują, że bardzo trudno porównywać powroty Kubicy i Hulkenberga. Robert w ciągu 10 sezonów poprzedzających występ na Zandvoort przejechał 21 wyścigów, a Hulkenberg ponad 170. Przerwa w jeździe Hulkenberga w porównaniu do innych kierowców była zaledwie miesiąc dłuższa. Dodatkowo miał pełny weekend wyścigowy na przygotowania na torze, który jest mu bardzo dobrze znany i na którym ścigał się regularnie.
Wyścig, w którym Niemiec zdobył punkty za 7. miejsce odbywał się tydzień później na tym samym torze więc skala przygotowania była naprawdę duża. Dodatkowo trzeba powiedzieć, że Nico jechał de facto trzecim bolidem w stawce, bo przecież w 2020 roku Racing Point zdobyło trzecią najwyższą liczbę punktów na torze.
Kubica wszedł na nieznany sobie tor, na którym każda minuta przygotowania jest ważna. Miał zaledwie 1 krótką sesję na przygotowania autem, które – delikatnie mówiąc – nie bryluje. Dodatkowo jego wyścigowe doświadczenia z ostatnich lat w F1 pochodzą z Williamsa, która w 2019 roku miała bardzo mało wspólnego ze standardami F1.
Di Resta
Według mnie bardzo adekwatnym przykładem jest ten Paula di Resty, który w ostatniej chwili musiał zastąpić Felipe Massę w Grand Prix Węgier 2017. Z jednej strony di Resta miał jeszcze mniej czasu na przygotowania – nie pojechał żadnego treningu, ale z drugiej wszystko odbywało się na świetnie znanym wszystkim Hungaroring.
– 44 miesiące – tyle trwała przerwa Paula di Resty w startach w F1 przed Grand Prix Węgier 2017. Wcześniej przejechał 3 pełne sezony pomiędzy 2011 a 2013 rokiem. Godna podkreślenia jest to, że di Resta przed występem na Węgrzech nigdy nie przejechał weekendu wyścigowego autem hybrydowym F1.
– 69 wyścigów – tyle rund F1 zostało rozegranych w tym czasie.
– 0 minut treningu – tyle czasu na przygotowania miał di Resta przed kwalifikacjami.
– 0 – tyle godzin sesyjnych w aucie miał Brytyjczyk w ciągu 12 miesięcy poprzedzających GP Holandii
– 0,766 – tyle stracił di Resta do Strolla w Q1. Ostatecznie był 19. w czasówce, a Stroll 17.
Di Resta gdy odpadał w końcówce wyścigu tracił do Strolla około 37 sekund. To był pierwszy sezon Kanadyjczyka w F1.
To nie wszystko
W ostatnich 10 latach były jeszcze inne “powroty” kierowców do stawki. Pod uwagę biorę jedynie ostatnią dekadę, ze względu na specyfikę F1 oraz możliwość testowania, która właśnie 10 lat temu została mocno ograniczona.
Do stawki wracali m.in.
– Jenson Button na GP Monako 2017 gdy Fernando Alonso jechał Indy500 (kilka wyścigów i kilka miesięcy przerwy – pokonał Vandoorne w kwalifikacjach, DNF w wyścigu)
– Heikki Kovalainen na 2 ostatnie rundy sezonu 2013 do auta Lotus F1 Team – po roku przerwy. Zajął dwukrotnie 14 miejsca w USA i Brazylii.
– Jerome diAmbrosio na GP Włoch, zastępując w Lotus F1 Team zbanowanego Romaina Grosjeana – niecały rok przerwy i 0,7 sekundy w kwalifikacjach do Kimiego.
– W 2011 roku do F1 wracali też Nick Heidfeld i Bruno Senna – najpierw Niemiec zastąpił Roberta Kubicę, a potem Senna zastąpił Heidfelda
Te przypadki to zupełnie coś innego, gdyż na długo przed wiedzieli oni o swoich startach i mogli się znacznie lepiej przygotować.
Wnioski
Choć najczęściej przywoływanym przykładem – gdy padają porównania z Kubicą – jest Nico Hulkenberg, to według mnie wydaje się on najmniej adekwatnym przykładem. Mimo że wezwany w ostatniej chwili, to miał cały weekend wyścigowy na przygotowania. Dodatkowo jego przerwa w startach w porównaniu z innymi kierowcami była bardzo krótka, a wracał do świetnie prowadzącego się Racing Point na torze, który każdy kierowca F1 zna jak własną kieszeń.
W przypadku Kubicy oczywiście można mówić, że w miarę regularnie jeździ tym bolidem, ale jeżeli chodzi o tor, miał najtrudniejsze zadanie. Na “nowym” obiekcie, bardzo trudnym i specyficznym, stracił dwie sesje. Stracił najwięcej do rywala z ekipy, ale jednocześnie w wyścigu miał tempo znacznie bardziej zbliżone do niego niż np. di Resta do Strolla w 2017.
Inne wyzwanie miał di Resta. Jego wejście do bolidu odbyło się rzeczywiście w ostatniej chwili – bez żadnego przygotowania. Oczywiście tor znał idealnie, ale brak możliwości jazdy autami hybrydowymi wcześniej bardzo utrudnił mu zadanie.
Każdy z tych trzech kierowców spisał się świetnie biorąc pod uwagę okoliczności. Każdy miał nieco inne wyzwanie i każdy mu podołał, przyjmując bezpieczne podejście.