KONTAKT     Promocja Mubi – zwrot 150 zł!      Wyścigi OBSTAWIAJ NA EFORTUNA.PL     Kup F1 TV PRO   Wsparcie    Bilety na GP Węgier

logo-powrot-roberta

MENU:

Deszczowy Hockenheim dał wyścig dekady

Po bardzo długiej przerwie od prawdziwie deszczowego wyścigu nareszcie takowy nadszedł. I zagwarantował nieprawdopodobne emocje. W trudnych warunkach szczególnie zdradliwy był ostatni zakręt – samochód bezpieczeństwa wyjeżdżał kilkakrotnie, a do mety nie dojechało aż siedmiu kierowców. Mnóstwo zamieszania ze strategią dało bardzo dużo pracy mechanikom – w sumie wykonano aż 78 pit stopów. Kompletnie bez znaczenia okazała się kolejność startowa.

Absolutna katastrofa Mercedesa

 

Pracownicy zespołu Mercedesa świętowali w ten weekend 125 lat obecności w sportach motorowych oraz dwusetny wyścig Formuły 1. Z tej okazji ubrano ich w stroje retro, bolid przemalowano w wyjątkowe barwy, a nawet wpuszczono do garażu ekipę Netflixa, by mogła nagrać materiały do serialu Drive to survive. Jednak cała ekipa z pewnością będzie chciała jak najszybciej zapomnieć o swoim jubileuszu.
W kwalifikacjach pole position wywalczył Lewis Hamilton, a Valtteri Bottas uplasował się na 3. miejscu. Obaj dobrze wystartowali, co w pierwszej fazie wyścigu pozwoliło im na jazdę na dwóch pierwszych pozycjach. Kontrolę zachowali także w trakcie pierwszej neutralizacji, do której doszło po wypadku Sergio Pereza na 2. okrążeniu. Większość kierowców zmieniła wtedy opony deszczowe na przejściówki.

Kiedy w połowie wyścigu wielu zawodników zjechało po ogumienie na suchą nawierzchnię, zaczęło padać znów – dla niektórych skończyło się to fatalnie. Wśród nich był Hamilton, który uderzył w bandę przy ostatnim zakręcie, uszkadzając przednie skrzydło. Szczęśliwie nie utknął w żwirze, jednak do alei serwisowej zjechał w sposób nieprzepisowy. Mechanicy spodziewali się wizyty Bottasa, nie mieli więc opon dla Brytyjczyka a także narzędzia służącego do demontażu skrzydła – poskutkowało to postojem trwającym aż 50 sekund! Bardzo możliwe, że Lewis straciłby mniej czasu, gdyby przejechał pełne okrążenie uszkodzonym samochodem, aczkolwiek takie posunięcie na gładkich oponach na mokrej nawierzchni byłoby ryzykowne.

Wraz z 5-sekundową karą, obrotem w zakręcie nr 1 i problematyczną zmiennością warunków felerny pit stop przyczynił się do dopiero 11. lokaty na mecie dla urzędującego mistrza świata. Szczęście dopisało po wyścigu – dzięki karom dla zawodników Alfy Romeo nie było to trzecie GP bez punktów dla Mercedesa w erze hybrydowej, ponieważ Hamilton awansował na 9. miejsce.

Po katastrofie Brytyjczyka szanse na zmniejszenie strat w klasyfikacji generalnej miał Valtteri Bottas. Jego tempo w deszczowych warunkach było przeciętne, ale błąd popełnił już na suchej nawierzchni. Próbując wywalczyć podium, obrócił się w zakręcie nr 1 na 57. okrążeniu niemal tak samo jak chwilę wcześniej zespołowy partner – miał jednak mniej szczęścia i dość mocno uderzył w ścianę, odpadając z rywalizacji. Ta pomyłka może okazać się jeszcze bardziej kosztowna, jeśli wyrze negatywny wpływ na negocjacje kontraktowe fińskiego kierowcy.

Kandydatów do podium było wielu

 

Zmienne warunki na torze Hockenheim spowodowały dużą liczbę pit stopów, a to z kolei na zmieniającą się chaotycznie kolejność zawodników. W różnych momentach wyścigu różni kierowcy mieli szansę stanąć na podium. Niektórzy te okazje pogrzebali sami, a inni tracili na wizytach w boksach.

Jak wyżej wspomniałem, w walce o trzy pierwsze pozycje liczyli się Hamilton i Bottas. Chaos im nie sprzyjał, a popełnione błędy przelały czarę goryczy.

Kolejnym świetnie sobie radzącym (do czasu) zawodnikiem był Charles Leclerc. Po znakomitym starcie, rozpoczynający po pechowej awarii układu paliwowego w Q3 z 10. pola, Monakijczyk przebił się na 6. lokatę. Później prezentował świetne tempo, a Ferrari wyjątkowo nie zepsuło jego strategii. Kiedy jednak założono mu miękkie opony, na 27. okrążeniu stracił panowanie nad bolidem w arcytrudnym ostatnim zakręcie, wyjechał na śliskie jak lód wyasfaltowane pobocze i zakończył swój wyścig na bandzie z logiem Mercedesa. Chwilę później swoją przygodę miał tam Lewis Hamilton.

Tym razem to Sebastian Vettel był tym kierowcą Ferrari, który dał popis. Niemiec sięgnął po 2. miejsce i zrehabilitował się za gigantyczną wpadkę z ubiegłorocznego domowego wyścigu. Nie przeszkodził mu w tym start z ostatniego pola, spowodowany awarią turbiny już w Q1, fatalne warunki pogodowe ani liczne wyjazdy samochodu bezpieczeństwa. Pomogły znakomita reakcja startowa, asekuracyjna i rozsądna jazda w deszczu oraz bardzo dobre tempo w końcowej fazie wyścigu na gładkich oponach. Miejmy nadzieję, że morale Vettela zostanie podbudowane przez ten rezultat i będzie znów prezentował się jak czterokrotny mistrz świata.

Dobry wynik Sebastiana oraz niezłe osiągi Charles’a nie mogą przesłonić jednego – to jeden z zawodników Ferrari powinien sięgnąć po pole position w sobotnich kwalifikacjach. Kolejny raz kiedy bolid zespołu z Maranello ma przewagę osiągów nad rywalami, dochodzi do katastrofy. Szczęście w nieszczęściu polega na tym, że wobec wielkiego zamieszania w niedzielnym wyścigu pozycje startowe i tak nie miały znaczenia.

Za jednego z kandydatów nie tyle do podium, co do zwycięstwa, uznawano Maxa Verstappena. Ostatecznie Holender wygrał GP na Hockenheimring, ale nie ustrzegł się błędów. Wystartował słabo z 2. pola, wykonał także piruet na gładkich oponach, szczęśliwie bez żadnych uszkodzeń. Trzeba jednak podkreślić, że tempo tego młodego zawodnika było po prostu zabójcze – w pierwszej fazie wyścigu mocno naciskał na Valtteriego Bottasa, a kiedy dzięki dobrej strategii Red Bulla i potknięciom rywali został liderem, utrzymywał się poza zasięgiem kogokolwiek.

Verstappen zdobył również punkt za najszybsze okrążenie i po świetnym wyścigu traci w klasyfikacji generalnej tylko 22 punkty do Valtteriego Bottasa. Uwzględniając coraz lepszą dyspozycję Red Bulla, Fin chyba już powinien bardziej obawiać się o swoje wicemistrzostwo, aniżeli zawracać sobie głowę walką o mistrzostwo z Lewisem Hamiltonem.

Po wpadkach Charles’a Leclerca i Lewisa Hamiltona na drugim miejscu jechał Nico Hulkenberg. Niestety, gdy przed niemieckim kierowcą pojawia się realna szansa na podium, zawsze coś musi pójść nie tak. Tym razem także on wypadł z toru w ostatnim zakręcie (na 39. okrążeniu) i pozostał w żwirze, śrubując swój niechlubny rekord do 170 GP bez podium w Formule 1. Na niewiele zdały się więc świetny start z 9. pola oraz dobre tempo w deszczowych warunkach. Trzeba jednak podkreślić, że w tak pełnym zwrotów akcji wyścigu wysoka pozycja na półmetku wcale nie musiała oznaczać podium – decydujące okazywały się szczęśliwie podjęte decyzje strategiczne.

Bardzo dużo szczęścia na torze Hockenheim miał Lance Stroll. Jego strategia bywała dziwna i przez długi czas pozostawał na końcu stawki, ale zmiana opon przejściowych na miękkie na 44. okrążeniu stanowiła strzał w dziesiątkę. Pozwoliło to Lance’owi nawet zostać na chwilę liderem! Tempo po kolejnych neutralizacjach nie było fenomenalne, więc Kanadyjczyka musiała zadowolić 4. lokata. Jest to mimo wszystko znakomite osiągnięcie dla zespołu Racing Point.

W tak losowych warunkach można było spodziewać się naprawdę sensacyjnych rezultatów. Za taki niewątpliwie należy traktować 3. miejsce Daniiła Kwiata. Rosjanin na podium stanął trzeci raz w swojej karierze. Tak wysoką lokatę 25-latek zawdzięcza szybkiej i bezbłędnej jeździe, ale przede wszystkim strategii zespołu. W celu założenia miękkich opon mechaników odwiedził na 45. okrążeniu, wcześniej zrobił to tylko Lance Stroll. Kwiat wyprzedził Kanadyjczyka, jednak musiał ulec Sebastianowi Vettelowi.

W mojej ocenie szansami na podium dysponował jeszcze jeden kierowca – Carlos Sainz. Hiszpan prezentował się bardzo dobrze, choć miał swoje przygody. Na 18. okrążeniu zwiedzał pobocze przy ostatnim zakręcie, ale nie zahaczył o bandę ani nie utknął w żwirze – dzięki wykorzystaniu wstecznego biegu mógł kontynuować wyścig, a neutralizacje uratowały jego rezultat. Nikt nie odwiedzał mechaników tak rzadko jak Sainz – 3 pit stopy to mało w porównaniu do reszty stawki. Zabrakło jednak trafnej decyzji w końcówce. Carlos zjechał po miękkie opony na 46. okrążeniu, przez co spadł za Strolla i Kwiata. Później wyprzedził go także Vettel. Ostatecznie Hiszpana nie do końca satysfakcjonowała 5. lokata, choć stanowi ona jego najlepszy wynik w tym sezonie.

Ostatecznie na podium stanęło trzech wychowanków Helmuta Marko, który musi być bardzo szczęśliwy. Ciekaw jestem, kiedy zdecyduje się na promocję Daniiła Kwiata do ekipy Red Bulla. Warto też odnotować, że mechanicy tego zespołu znów pobili absolutny rekord Formuły 1 w szybkości pit stopu – opony w bolidzie Maxa Verstappena zmienili w zaledwie 1,88 sekundy.

Problem Alfy Romeo i pozostali zawodnicy

 

Kierowcy Alfy Romeo w deszczowych warunkach poradzili sobie całkiem nieźle. Po starcie z 5. pola Kimi Raikkonen chwilę jechał na 3. pozycji. Także jemu przytrafił się błąd w ostatnim zakręcie, ale powrócił na tor. Metę osiągnął na 7. miejscu, a w osiągnięciu lepszego rezultatu nie pomogła mu zachowawcza strategia. Tuż za doświadczonym kolegą z zespołu dojechał Antonio Giovinazzi, który prezentował się solidnie i nie miał wpadek.

Punktów za GP Niemiec zawodnicy Alfy Romeo zostali jednak pozbawieni przez sędziów kilka godzin po zakończeniu wyścigu. Przyczyną doliczenia im po 30 sekund do końcowego rezultatu były nieprawidłowości techniczne dotyczące zachowania sprzęgła przy starcie w obydwu samochodach. Szef zespołu Frederic Vasseur zapowiedział skorzystanie z prawa do ponownego rozpatrzenia, ale nie spodziewałbym się zmiany decyzji. Sędziowie FIA naprawdę długo analizowali zaistniałą sytuację.

Utrata aż 10 punktów przez Alfę Romeo jest bardzo bolesna w kontekście rywalizacji w klasyfikacji konstruktorów. Nieprzewidywalny wyścig sprawił, że bardzo dobre rezultaty osiągnęli bezpośredni konkurenci. Zespół z Hinwil zajmuje obecnie przedostatnie miejsce z dorobkiem 26 punktów – tyle samo ma Haas, natomiast ekipa Racing Point zdobyła w sumie 31 punktów, Renault 39, a Toro Rosso 42. Nałożona kara może mieć bardzo niekorzystne skutki dla wysokości bonifikat finansowych.

Dobry rezultat w Wielkiej Brytanii sugerował, że Pierre Gasly odbił się od dna, jednak jego dokonania w wyścigu w Niemczech przysłoniły tamten rezultat. Podium i dojrzała jazda Daniiła Kwiata wskazuje potencjalny kierunek zmian. Francuz słabo wystartował, a w trudnych warunkach czasami wypadał z toru. Nie do końca sprzyjała mu strategia, a ostatecznie z wyścigu wyeliminował się sam – uszkadzając przednie skrzydło i przebijając oponę w walce o 6. miejsce z Alexandrem Albonem.

Właśnie Taj jest kolejnym kierowcą, którego należy bardzo pochwalić. Także on kręcił się w pobliżu podium i dość długo jechał na 4. pozycji, pewnie poczynając sobie w deszczowych warunkach. Bardzo możliwe, że zawołanie do boksu jego zamiast Daniiła Kwiata na 45. okrążeniu poskutkowałoby nawet chwilowym liderowaniem w wyścigu przez Albona. Ostatecznie zespół podjął inną decyzję, a 6. lokata na mecie w wykonaniu Alexandra wraz z podium dla zespołowego kolegi oznaczała potężny zastrzyk punktów dla Toro Rosso.

Trudno rozpisywać się szeroko na temat rezultatów Daniela Ricciardo i Lando Norrisa – obydwu zawodnikom niezbyt dobrze poszło w kwalifikacjach, gdzie przegrali z partnerami zespołowymi, i obydwaj odpadli po usterkach technicznych, odpowiednio na 13. i 25. okrążeniu. W przypadku bolidu Australijczyka doszło do awarii wydechu, natomiast Norris po prostu stracił moc. To dość dziwny problem, biorąc pod uwagę fakt zamontowania Brytyjczykowi do samochodu nowych elementów jednostki napędowej, wskutek czego przyjął kary. Wydawało się, że Renault przepracowało kwestię niezawodności swoich silników, tymczasem w Niemczech doszło do przykrej niespodzianki.

Najkrócej jazdą w deszczowych warunkach cieszył się Sergio Perez – wypadł z toru i uderzył w bandę już na 2. okrążeniu, co nie powinno mieć miejsca w przypadku tak doświadczonego zawodnika.

Punkty dla Haasa i punkt dla Williamsa

 

Problemy Haasa z tempem wyścigowym wciąż trwają. Kwalifikacje znów były niezłe, przynajmniej w wykonaniu Romaina Grosjeana, który drugie GP z rzędu jeździ bolidem w specyfikacji rodem z Australii. Ostatecznie Francuz skończył na 7. miejscu, tuż przed Kevinem Magnussenem.

Tak wysoko punktowane pozycje końcowe nie wynikają z poprawy formy samochodu amerykańskiej ekipy – ten wciąż jest szybszy tylko od Williamsa. Kierowcom Haasa trzeba jednak oddać, że, w przeciwieństwie do wielu innych zawodników, potrafili nie wypaść z toru. Również oni mocno skorzystali na karach nałożonych na Alfę Romeo.

Na Hungaroringu testy porównawcze mają być kontynuowane. Dotychczasowe obserwacje wskazują, że obecna konstrukcja nie jest szybsza od australijskiej w tempie kwalifikacyjnym, natomiast obydwie dysponują słabym tempem wyścigowym.

Zamieszanie w GP Niemiec pomogło także Williamsowi. Na mecie kierowcy zespołu z Grove zajęli miejsca 12. i 13., czyli dwa ostatnie, ale jednocześnie najwyższe w sezonie. Tym razem to Robert Kubica dojechał przed George’em Russellem. Na mecie ten fakt nie miał dużego znaczenia, zyskał je dopiero po czterech godzinach od zakończenia wyścigu.

Wspomniane kary dla kierowców Alfy Romeo spowodowały, iż zawodnicy Williamsa przesunęli się do góry o dwie pozycje – ale do punktowanej dziesiątki trafił tylko Kubica. Tym samym Polak został zdobywcą prawdopodobnie jedynego punktu dla zespołu w tym sezonie. To wspaniała nagroda za niemal bezbłędny wyścig i wydaje się, że Robert odhaczył kolejny punkt w procesie przekonywania sceptyków – jazdę w deszczu. Sam z pewnością będzie bagatelizował tę skromną zdobycz punktową.

Niestety, trudno mi ocenić pozytywnie strategię Williamsa. W przypadku obydwu kierowców była ona dość zachowawcza – zabrakło ryzyka. Niewykluczone, że wcześniejsze założenie gładkich opon mogło dać jeszcze wyższe pozycje, aczkolwiek to ryzykowna teza przy tak dużej stracie w tempie do innych ekip.

Poprawki?

 

Kilka zespołów przywiozło na GP Niemiec duże pakiety poprawek do swoich samochodów. Jak oceniam ich skuteczność?

Jedną z tych ekip jest Mercedes, jednak nie mam pewności, czy nowe części działają optymalnie. Nowe sekcje boczne wyglądają niezwykle imponująco. Do tej pory Srebrne Strzały zawsze świetnie radziły sobie z rozwojem, ale tym razem potrzebujemy przynajmniej jeszcze jednego wyścigu na ocenę sprawowania poprawek. Wydaniu werdyktu nie sprzyjał fakt, że samochody ewidentnie zostały ustawione pod deszcz.

Bardzo duży zestaw poprawek zamontowano w bolidach Racing Point. Zmieniono sekcje boczne, pokrywę silnika oraz lusterka. Na pozytywny efekt wskazywały czasy z treningów oraz przebrnięcie Lance’a Strolla do Q1, a Sergio Pereza do Q3. Także tempo wyścigowe w przypadku tego pierwszego wyglądało dość korzystnie. Kolejny test przyjdzie na Węgrzech. Ma tam zadebiutować druga część pakietu poprawek.

Istotne zmiany można było zauważyć również w samochodach Toro Rosso – odnowiono sekcje boczne oraz podłogę. Nie pomogły one w kwalifikacjach – może to kwestia ustawienia pod deszcz, jednak w wyścigu, zarówno na mokrej, jak i na suchej nawierzchni bolidy prowadziły się świetnie, dzięki czemu zawodnicy zespołu z Faenzy jechali bardzo szybko.

Na deser pozostawiłem sobie poprawki Williamsa. Pierwszy trening sugerował mniejszą stratę, ale po drugim Robert Kubica przekazał nam informację o problemach z wytrzymałością nowych elementów – były to sekcje boczne, pokrywa silnika, podłoga i tylne skrzydło.

Niestety – niska jakość wykonania części wymogła kompromisy w ustawieniach i strata czasowa w kwalifikacjach i wyścigu na Hockenheim była dużo większa niż na Silverstone. Może jestem pesymistą, ale nie spodziewam się, aby Williams potrafił w tym sezonie (a prawdopodobnie również w następnym) wyprodukować wystarczająco dobre części, by nawiązać walkę z pozostałymi ekipami.

Jaromir Wojakowicz

Podziel się wpisem:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Najnowsze wpisy na blogu:

Najnowsze wpisy

Tego dnia w F1 - 8 czerwca

Podczas testów Porsche ginie Ludovico Scarfiotti (10 startów, 1 zwycięstwo, 1 najszybsze okrążenie, 1 podium).

Niki Lauda odnosi swoje 5. zwycięstwo w F1, wygrywając GP Szwecji. Jedyny raz z pole position startował Vittorio Brambilla.

Robert Kubica wygrywa Grand Prix Kanady, odnosząc swoje pierwsze zwycięstwo w F1. Jest to też pierwszy dublet zespołu BMW Sauber. Po raz 62. i ostatni na podium stanął David Coulthard. Więcej o tym można przeczytać tutaj i tutaj.

Ukazuje się niezwykle szczery i emocjonalny wywiad Roberta Kubicy z BBC. „Problemem w F1 jest miejsce. Może kiedyś, jak FIA powie, że samochód musi być 10-15 cm szerszy, będą mógł prowadzić, ale to nie jest tak, że rajdy są wyjściem awaryjnym. To, co jest dla mnie ważne, to to, że widzę postęp. W życiu codziennym zmagam się z ograniczeniami, ale jeżdżąc widzę postęp – czy to w samochodzie rajdowym czy symulatorze. Pytanie brzmi, jak dużą sprawność uda mi się odzyskać i ile mi to zajmie, ale jeżeli mam być szczery, to nie ma to dla mnie znaczenia czy zajmie miesiąc czy 10 lat, może kiedyś znów będę miał szansę jeździć w F1” – mówi Polak.

Dobry Rajd Sardynii w wykonaniu Roberta Kubicy i Macieja Szczepaniaka. Na dwóch OS-ach byli w stanie przebić się do pierwszej trójki, a całość kończą na 8. pozycji.

Daniel Ricciardo odnosi swoje pierwsze zwycięstwo w F1, triumfując w GP Kanady. Po raz 15. i ostatni najszybsze okrążenie wyścigu wykręca Felipe Massa. Po raz 200. w F1 startuje Kimi Raikkonen.

„Syn mówi, że samochód Williamsa prowadzi się bardzo ciężko. Jest tak trudny w prowadzeniu, że trzeba dodatkowego treningu na siłowni, żeby za kierownicą było OK. Pod koniec lata zobaczymy, gdzie będzie. Celem jest otrzymanie posady w F1, ale nie ma pewności. Im lepiej jednak spisze się w F2, tym więcej drzwi może sobie otworzyć. Niektórzy kierowcy są obecnie zagrożeni, łącznie z Robertem Kubicą czy Antonio Giovinazzim” – mówi Michael Latifi o karierze swojego syna.

Najbliższe Grand Prix F1

GP Miami

Dni
Godzin
Minut
Sekund

Najbliższy start Kubicy

4h Le Castellet (ELMS)

Dni
Godzin
Minut
Sekund

Bądź na bieżąco

Piątek, 3 maja
godz. 18:30 FP1
godz. 22:30 Kwalifikacje do Sprintu

Sobota, 4 maja
godz. 18:00 – Sprint
godz. 22:00 –  Kwalifikacje

Niedziela, 5 maja
godz. 22:00 – Wyścig

Popularne tagi

Archiwum