8 marca na Netflixie będziemy mogli obejrzeć pierwszy sezon serialu dokumentalnego Netflixa, dotyczącego Formuły 1. W tym tygodniu mogliśmy zobaczyć jego zapowiedź, a zdjęcia rozpoczęły się na początku ubiegłego roku. Nie raz kamera towarzyszyła Robertowi Kubicy, również dziś. Możemy się spodziewać, że powrót Roberta Kubicy do ścigania w F1 będzie jednym z ważniejszych tematów tej produkcji.
O serialu jest głośno od wielu miesięcy. „Drive to Survive” (polski tytuł to „Jazda o życie”) ma składać się z dwóch sezonów, podzielonych na kilkanaście odcinków. Pierwszy sezon jest już w całości gotowy, a niebawem nastąpi premiera pierwszego sezonu. Zwiastun serialu możecie zobaczyć poniżej:
Serial jest tworzony przez producentów takich dzieł dokumentalnych jak Amy (o Amy Winehouse) czy Senna (sami wiecie o kim) – Jamesa Gay Rees`a i Paula Martina. Prezenterem serii będzie Sophie Todd.. Tak jest zapowiadany na stronie Netflixa: „Kierowcy, menedżerowie i właściciele zespołów żyją w pośpiechu, zarówno na torze, jak i poza nim. Zobacz, jak wygląda sezon zażartej rywalizacji w Formule 1.”
Kilka razy w trakcie ubiegłego roku kamera Netflixa towarzyszyła Robertowi Kubicy – m.in. 22 listopada, gdy Polak był ogłaszany kierowcą wyścigowym Williamsa na sezon 2019.
29 stycznia, podczas konferencji prasowej PKN Orlen, wszyscy uczestnicy byli informowani o tym, że miejsce konferencji jest jednocześnie planem zdjęciowym serialu dokumentalnego – chodziło właśnie o Netflixa. Operatorzy tego producenta byli również obecni podczas prezentacji Williamsa w Grove.
Dziś natomiast – dzień po oficjalnym dniu filmowym Williamsa na torze – Robert Kubica miał swój „prywatny dzień filmowy”, właśnie z ekipą Netflixa. Robert jeździł na rowerze i zapewne w części o nim będzie również sporo o jego rowerowej pasji.
Robert na Instagramie pokazał swój dzisiejszy „dzień filmowy” 🙂Ciekawe co to się tam kombinuje 🙂#Kubica #F1 #F1pl #elevenf1 #SupportKubica #powrotroberta pic.twitter.com/j0tSc07jRN
— Powrót Roberta (@powrotroberta) 23 lutego 2019
Czekamy zatem na efekty prac filmowców, nie mniej pokazanie historii Roberta Kubicy – w mniejszym czy większym stopniu – użytkownikom tak popularnego medium, jest powodem do radości.
Aktualizacja
Mamy kolejną perełkę z przeszłości – z tej samej imprezy co TUTAJ.