![]() |
fot. Karol Moździerz/powrotroberta.pl |
Sezon zmierza ku końcowi, przed Robertem planowo jeszcze tylko jeden występ – Rajd Wielkiej Brytanii. Wciąż nie wiemy, co Kubica będzie robił w przyszłym roku, pozostaje więc próba przeanalizowania tego, czego byliśmy świadkami do tej pory.
Punktów mało, ale nie punkty były priorytetem
Kiedy Robert odpadł z Rajdu Francji na ostatnim oesie, krótko po tym sam powiedział, jeżeli uzna, że pora jeździć po wyniki i punkty, to zacznie to robić. Te słowa, przez wielu zapewne uznane za wyraz gburowatości, najlepiej podsumowują etap, na jakim Robert jest teraz w swojej rajdowej karierze. Wszyscy doskonale wiemy, że Polak dopiero zbiera doświadczenie w rajdowych MŚ i mamy też świadomość, że przy tak intensywnym kursie mogą się pojawić wpadki (czyt. wypadki). Gdy się jednak zastanowimy, to tak naprawdę nawet ukończenie Rajdu Francji na czwartym miejscu niczego by nie zmieniło. W klasyfikacji mistrzostw przy nazwisku Kubicy byłoby o 12 punktów więcej. Kto wie, może nawet wpadłby jakiś dodatkowy punkt za power stage’a. Wiadomo jednak, że nie takie są cele Kubicy. Zarówno sam Robert, jak i Maciek, są skoncentrowani na tym, żeby dążyć do dogonienia, a potem być może wyprzedzenia światowej czołówki w rajdach. I choć nasze analizy, porównania czy wyliczenia straty na kilometr oesowy dają nam wyobrażenie o szybkości Roberta, to tak naprawdę tylko on sam jest w stanie ocenić, czy cała operacja pt. „rajdy na światowym poziomie”, idzie w dobrym kierunku. Kto widział wywiad udzielony dla mktv po Rajdzie Hiszpanii, ten wie, że Robert widzi u siebie ogromny progres względem zeszłego roku. A takie w końcu było założenie na ten sezon. Nauczyć się jak najwięcej, bez presji o punkty dla zespołu, bez stresu o budżet na następny start.
Robert nie jest priorytetem dla M-Sportu
Nie jest tajemnicą, że Fiesta WRC nie jest już najbardziej konkurencyjnym samochodem w tym roku. O tym, jak konkurencja poszła do przodu, mogliśmy się przekonać bardzo dobitnie podczas shakedownu przed Rajdem Niemiec. Czas, jaki Robert uzyskał w tegorocznym rajdzie, w ubiegłym sezonie dałby drugi rezultat, o zaledwie 0,4 s. gorszy od zwycięzcy, Latvali. W tym roku, przy niemal identycznych warunkach, Latvala poprawił swój ubiegłoroczny wynik o 2,7 sekundy. To daje ponad pół sekundy na kilometrze postępu rok do roku. Dominacja zespołu Volkswagena w tym roku widoczna jest jeszcze bardziej niż w ich debiutanckim sezonie. To oczywiście dodatkowo utrudnia uzyskiwanie dobrych wyników, więc tym bardziej należy docenić te 5 wygranych przez Roberta oesów w rajdowych MŚ. Co ciekawe, znacznie bardziej doświadczony i niewątpliwie szybki Mikko Hirvonen, wygrał w tym roku 6 odcinków. Wprawdzie przed sezonem wielu ludzi liczyło, że Kubicę czeka sezon podobny do tego, jaki w zeszłym roku miał Thierry Neuville (wicemistrzostwo świata w niefabrycznym Fordzie), jednak należy pamiętać, że sezon 2012 (w Citroenie DS3 WRC) w wykonaniu Belga był o wiele bardziej podobny do obecnego roku Kubicy. Praktycznie każdy z czołowych kierowców musiał mieć kiedyś słabszy sezon, by potem wrócić mocniejszym.
Doskonale wie o tym też Malcolm Wilson, któremu często błędnie przypisuje się rolę szefa Roberta. Brytyjczyk po prostu kieruje firmą, która dostarcza samochody dla klientów, równolegle prowadząc zespół zgłoszony do klasyfikacji producentów. M-Sport wywiązuje się ze swoich obowiązków, dostarczając Kubicy samochód nie gorszy niż ten, którym jeżdżą Hirvonen czy Evans. Niestety wprowadzone naprędce przed sezonem zmiany pozwalające Robertowi prowadzić auto, nie zawsze zdają egzamin w warunkach bojowych i dobrze wiemy, że przez cały sezon Kubica był dodatkowo zwalniany przez nieustające problemy techniczne. Systemy wprowadzone przez inżynierów M-Sportu, które w dokumentach homologacyjnych mają dopisek „Robert Kubica only”, nie pozwoliły się uzdrowić bez zmian homologacyjnych. Z kolei uruchamianie całego procesu po raz kolejny, nie miałoby po prostu finansowo sensu, szczególnie po kilku ponadnormatywnie drogich startach na początku sezonu. Pozostaje się cieszyć, że nauczeni tegorocznym doświadczeniem inżynierowie M-Sportu, na przyszły sezon przygotują działającą w pełni sprawnie zmianę biegów łopatką…
Pomijając fakt, że Fiesta WRC nie jest obecnie najlepszym produktem na rynku aut WRC, tegoroczny pakiet przygotowany dla Roberta Kubicy jest najlepszym, jaki kiedykolwiek dane było mieć polskiemu kierowcy rajdowemu. Polak testuje praktycznie tyle samo, co zawodnicy fabryczni, zaliczając dodatkowo po jednym starcie rajdowych ME i serii International Rally Cup. To wszystko sprawia, że liczba kilometrów przejechanych rajdówką w różnych warunkach systematycznie rośnie, a jak dobrze wiemy, to jest priorytetem na obecny rok.
Co po Rajdzie Walii?
Niczego nie wiemy na 100%. Według mnie najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest pozostanie w rajdowych MŚ, bo rok 2015 byłby kluczowym dla oceny sytuacji, trzecim sezonem. Próby przewidywania planów na przyszły sezon komplikuje dodatkowo ewentualny zabieg, któremu Polak mógłby się poddać w zimowej przerwie. Niewątpliwie każda poprawa sprawności prawej ręki ułatwiłaby Kubicy jazdę samochodem i codzienne życie. Stanowiłaby też kolejny krok w próbie osiągnięcia największego celu, czyli odzyskania sprawności umożliwiającej powrót do F1. Wiadomo jednak, że wyniki operacji nie zawsze są w pełni przewidywalne, więc nie ma sensu wdawać się w dalsze wróżenie z fusów na ten temat.
Nie spodziewałbym się zmiany pilota – Robert z Maćkiem tworzą zgrany duet, który jasno stawia sobie cele i obaj są zmotywowani, żeby w ich kierunku dążyć. Nic nie wskazuje też na to, żeby Robert wylądował w zespole fabrycznym. Najbardziej prawdopodobny jest układ zbliżony do tegorocznego, choć nie wiadomo ciągle jakim samochodem miałby jeździć Polak. Popularna wśród kibiców jest wersja, w której Kubica łączy WTCC z WRC w barwach Citroena, ale jak dotąd poza plotkami, nie ma żadnego potwierdzenia takiego scenariusza. W M-Sporcie 2 fabryczne fiesty czekają na Tanaka i Evansa, pełne obłożenie mają też VW i Hyundai. Na szczęście sponsorzy zdają się mieć więcej cierpliwości niż kibice i według moich informacji grupa Lotos ma pozostać głównym źródłem finansowania dalszych startów Roberta. Obecny sezon był przewidziany na naukę i nieukończone rajdy mają nie wpływać negatywnie na decyzje o współpracy na kolejny sezon.
By uczynić sprawy jeszcze bardziej interesującymi, być może już w przyszłym sezonie zobaczymy na trasach WRC przygotowującą się od dawna do powrotu Toyotę. Nie ma jednak możliwości, by udało się uzyskać homologację Yarisa WRC (mówi się też, że równolegle przygotowywana jest wersja RC2 – czyli RRC lub R5) przed marcem 2015, więc opcję związaną z japońskim producentem uważam za najmniej realistyczną.
Cóż, jak w przypadku praktycznie wszystkich moich wpisów na tym blogu, napiszę, że nie pozostaje nam nic innego, jak tylko cierpliwie czekać na oficjalne informacje.