Kubica w DTM? Koniec z F1. Kubica poza DTM? Pojedzie w Alfie jeszcze w tym roku. Między tymi dwiema skrajnościami, odnoszącymi się do ewentualnych (klienckich?) startów Roberta Kubicy w serii DTM, może być jeszcze rzeczywistość – wcale nie taka szara jak by się mogło niektórym wydawać.
Najważniejsze
Zacznę może od najważniejszych założeń, które przyjmuję oceniając sytuację Roberta Kubicy. Oczywiście opieram je na tym co wiem i nie sądzę aby moja wiedza znacząco różniła się od wiedzy tych wszystkich, którzy uważnie śledzą ostatnie doniesienia.
Według mnie nie jest tak, że Robert Kubica ma mniej lub bardziej pewny start w F1 jeszcze w tym roku. Uważam, że jest kierowcą rezerwowym, który w każdej chwili musi być gotowy do wejścia do zespołu. I chodzi oczywiście o niedyspozycję któregoś z podstawowych kierowców Alfa Romeo Racing Orlen, ale nie wykluczam również uruchomienia jakiejś „klauzuli wydajnościowej”. Jeżeli jest jakiś większy cel obecnie ustawiony, to raczej jest nim rok 2021.
Nie sądzę również, aby jazda w DTM – czy to w zespole fabrycznym czy klienckim – uniemożliwiała lub utrudniała powyższe zadanie, choć oczywiście go też nie ułatwi, szczególnie w wydaniu „fabrycznym”.
Kliencki
Gdy ponad miesiąc temu Robert Kubica testował w DTM, wiele osób nie mogło nachwalić się BMW za profesjonalizm i szybkie działanie w przygotowaniu kierownicy dla Roberta Kubicy (nota bene, nie były to wiele większe zmiany niż te, których dokonał Williams przed pierwszymi testami Kubicy w 2017 roku). Dziś niektóre z tych osób nie są w stanie uwierzyć, że BMW będzie w stanie przygotować lub obsłużyć dodatkowe auto w DTM. Oczywiście, jest to zdecydowanie większe zadanie, ale nadal jestem zdania, że akurat BMW ma możliwości, by zrobić to dobrze.
Stworzenie identycznego klienckiego samochodu nie powinno być dla BMW problemem, podobnie jak jego obsługa. Wiem, że niektórzy mają złe wspomnienia i uruchamia im się kontrolka alarmowa gdy widzą lub słyszą słowo „kliencki”, ale DTM to nie WRC i jazda nie odbywałaby się na takich zasadach, jak miało to miejsce kilka lat temu w rajdach. BMW zależy na Kubicy i będzie chciało zapewnić mu jak najlepsze warunki do pozostania, jeżeli nie wróci do F1.
Słowo „kliencki” pojawia się tu – według mnie – jako swego rodzaju wymyk, który pozwoli na uniknięcie pewnych kolizji sponsorskich.
Dodatkowo, jeżeli Robert rzeczywiście pojechałby w zespole klienckim BMW, to może to mu dawać znacznie większą elastyczność w przypadku pojawienia się innych możliwości. Rzecz jasna, jedno z drugim nie musi być powiązane.
Oczywiście znamy Roberta, wiemy, że chce robić wszystko na 100%. Pamiętamy rok 2018 i wycofanie się z programu WEC z byKolles by poświęcić się roli kierowcy rezerwowego Williamsa. Wówczas jednak sytuacja była nieco inna. Robert Kubica nadal miał coś „do udowodnienia” i sam musiał dokładnie pilnować swoich spraw, nauczony doświadczeniami z 2017 roku. No i przyznajmy – jazda byKolles w WEC nie była tak atrakcyjna jak jazda BMW w DTM.
Orlen
Teraz na szczęście „spraw” za Roberta mogą pilnować inni, co oczywiście nie świadczy o tym, że Kubica nie ma wpływu na swoją przyszłość. Ma duży i to przede wszystkim w DTM. Jeżeli zatem zdecyduje się (i warto podkreślić to słowo) na kliencki samochód w DTM, to widocznie będzie to najlepsze wyjście dla niego samego oraz PKN Orlen.
I to nie jest tak, że Orlen ma „kupować” Kubicy miejsce albo „ratować” DTM. Jestem przekonany, że seria poradzi sobie z obecnymi problemami. Ale jeżeli PKN Orlen uzna, że chce się w niej promować, to biorąc pod uwagę doświadczenia z F1, można zakładać, że mają to wszystko dobrze skalkulowane. I to raczej nie jest tak, że można „oszczędzić” te pieniądze i w przyszłym roku „zaatakować” mocniej F1. Były one zaplanowane na ten rok i są dostępne. Wskazywana przez Motorsport-magazin kwota €3 mln za sezon auta klienckiego raczej na pewno nie byłaby pokrywana w całości przez PKN Orlen.
Rok 2019 oraz ogłoszenia z początku obecnego pokazały nam, że zarówno Robert jak i Orlen wiedzą co robią i zwyczajnie trzeba im zaufać, szczególnie, że to ich te decyzje najbardziej dotyczą.
Finiszując
Niektórzy zarzucają mi, że „promuję” tu DTM i na siłę wciskam tam Roberta. Fakt, że odradzałem zakup biletów przed oficjalnym potwierdzeniem i wstrzymuję się z promocją tekstów dotyczących tej serii samej w sobie, mówi raczej coś innego. Jeszcze miesiąc temu wszyscy byliśmy niemal pewni startów Roberta w DTM. Dziennikarze wyznaczali pewne terminy do końca stycznia, pisząc o sprawie jak o przesądzonej. Mamy już jednak 28 stycznia i nadal mamy ciszę. Nie musi to oznaczać nic złego, a jest to jedynie potwierdzeniem dobrze znanej nam zasady, która dawała nam nadzieję na powrót Kubicy do F1 przez 7 lat: „Z nim nigdy nic nie wiadomo”.
Ale osobiście chciałbym po prostu startów Kubicy w DTM. Bo niezależnie od zespołu, będzie miał więcej walki na torze, a my będziemy mieli więcej emocji z nim związanych. Skoro jest taka możliwość i według mnie nie przeszkadza ona w realizacji czy raczej w gotowości do realizacji innych planów, to czemu z niej nie skorzystać?
Podstawowym błędem jednak wszystkich naszych rozważań jest to, że w większości opieramy je na plotce/plotkach. Nie mamy pełnego obrazu i możemy opierać się na błędnych założeniach. Pozostaje mieć nadzieję, że sprawa szybko się wyjaśni i wreszcie będziemy mogli przygotować się do sezonu 2020 w wykonaniu Roberta Kubicy. Jaki by on nie był, powinno być ciekawie. Ważne jest, abyśmy nie szli drogą krzykliwych tytułów i któreś z rozwiązań określali zwycięstwem, a inne porażką. Kliencki w DTM nie oznacza, że „nikt nie chce Kubicy i musi sobie kupić miejsce”, a fabryka nie oznacza, że to koniec z walką o F1. Brak DTM nie będzie natomiast oznaczał, że Kubica prędzej lub później wskoczy jako kierowca podstawowy Alfa Romeo Racing Orlen. Keep Calm and Support Kubica.