Carlos Sainz poinformował, że nie będzie ubiegał się o fotel prezydenta FIA. Oznacza to, że coraz pewniejsza staje się druga kadencja Mohammeda ben Sulayema.
Wybory na prezydenta FIA mają odbyć się w grudniu tego roku. Obecnie piastujący to stanowisko Mohammed ben Sulayem od miesięcy prowadzi kampanię, która ma mu dać reelekcję. Jednak zamiast zjednywać sobie zwolenników, ma on coraz więcej przeciwników w najważniejszych seriach wyścigowych świata.
Nie pomogły mu afery związane z potencjalnym wpływaniem na wyniki wyścigów czy oskarżeniami w stosunku do Toto Wolffa i jego żony Susie. W ostatnich miesiącach największą krytykę zbiera on za sprawę kar “za przeklinanie” dla kierowców. Ben Sulayem zdał sobie z tego sprawę i ostatnio mówił, że przepisy te mogą zostać zmienione.
Nie pomaga mu również to, że z FIA odchodzi bardzo wiele znanych i ważnych osobistości, które często otwarcie mówią, że sprzeciwiają się polityce prowadzonej przez ben Sulayema.
Wiele osób liczyło na to, że złą sławę FIA odmieni Carlos Sainz senior – dwukrotny rajdowy mistrz świata, wielokrotny zwycięzca Rajdu Dakar i ojciec kierowcy Williamsa, Carlosa. Sainz przyznawał, że rozważa kandydowanie, ale dziś ostatecznie potwierdził, że nie będzie ubiegał się o fotel.
“W ostatnich miesiącach bardzo ciężko pracowałem by dogłębnie zrozumieć sytuację w FIA oraz skomplikowanie i potrzeby tak ważnego projektu. Po długiej refleksji doszedłem do wniosku, że obecne okoliczności nie są idealne by przygotować grunt pod moją kandydaturę” – pisze Sainz.
“Co więcej, zdałem sobie sprawę, że właściwe ubieganie się o prezydenturę znacząco pogorszyłoby moje przygotowania do Rajdu Dakar, a nie chcę osłabiać mojego zaangażowania ze współpracę z Fordem czy zespołem. Te obawy nakazały mi realizm i odłożenie mojej przygody z FIA” – kontynuuje kierowca.
“Pomimo wycofania się z tego wyścigu, moja pasja do służenia motorsportowi nie zmieniła się i nadal uważam, że organizacja potrzebuje znaczących zmian, które mam nadzieję, że zostaną podjęte w najbliższych latach” – pisze Sainz, dziękując za wszystkie wyrazy poparcia, jakie dostał w ostatnim czasie.
Wycofanie Sainza sprawia, że na horyzoncie raczej nie widać kandydata, który w wyborach mógłby zagrozić obecnemu szefowi, Mohammedowi ben Sulayemowi.


