Po swoim wypadku po zaledwie kilku zakrętach Grand Prix Australii, Jack Doohan szuka pozytywów, a Alpine przyznaje, że kierowcy towarzyszyła za duża presja.
Skok obrotów
Doohan był autorem pierwszego samochodu bezpieczeństwa we wczorajszym wyścigu, ale “dopiero” drugim debiutantem, który odpadł bowiem jeszcze przed wyścigiem z rywalizacją pożegnał się Isack Hadjar.
Doohan znalazł się w elitarnym gronie kierowców z przygodami w tym wyścigu. Zmagania na bandzie zakończyli też Carlos Sainz czy Fernando Alonso.
Co poszło nie tak w przypadku Doohana?
“Szczerze mówiąc, okrążenia na pola startowe były całkiem OK. Czułem się komfortowo i nawet buksowałem kołami żeby wszystko sprawdzić. Wygląda na to, że straciłem samochód przy zmianie z 3. biegu na 4. Muszę zatem zrozumieć pewne sprawy bo nie zrobiłem nic nietypowego. Niestety, konsekwencje były duże, ale na pewno wyciągnę z tego wnioski by taka sytuacja już się nie powtórzyła” – mówi Doohan o swojej przygodzie.
“Być może chodziło o połączenie zmiany biegów i białej linii. Wygląda na to, że mieliśmy skokowy wzrost obrotów przy zmianie biegów. Musimy więc sprawdzić, czy wszystko zachowało się tak, jak powinno. Być może powinienem być ostrożniejszy z prawą stopą, ale to się już nie powtórzy” – dodaje Australijczyk.
Doohan nie zamierza się jednak wimigiwać od odpowiedzialności za wypadek. Co więcej, spodziewa się, że nie raz przyjdzie mu się jeszcze uczyć na błędach.
“To mój pierwszy wypadek w tych bolidach. Jestem pewien, że nie będzie to ostatnia przygoda. To brutalny sposób na naukę, ale to się zdarza, jesteśmy ludźmi. Nie chcemy tego, ale tak już jest. Nie chciałem tego, ale stało się. Nie szukam wymówek, popełniłem błąd i akceptuję to. Teraz chcę się odbudować” – mówi Doohan.
Jack szuka jednak pozytywów w całej sytuacji.
“Szczerze mówiąc, tempo przez cały weekend było mocne. Jechaliśmy z różnymi pakietami aero i wyglądało to dobrze w 1. i 3. treningu. Czuliśmy się komfortowo i byliśmy dość mocni. Myślę, że w kwalifikacjach było możliwe 7. i 8. miejsce. Ale to gdybanie. Mamy jednak pewność, że tempo jest” – mówi Doohan.
Alpine przyznaje
Doohan wchodził w ten sezon z bardzo dużą presją by już w pierwszych wyścigach pokazać się z jak najlepszej strony. Wszystko za sprawą rezerwowych kierowców Alpine, przede wszystkim czekającego na miejsce Franco Colapinto.
Ciągłe plotki wokół Doohana i irytujące go pytania mediów na pewno nie pomogły w przygotowaniach do sezonu i zdaje sobie z tego sprawę Oliver Oakes, szef zespołu.
“Myślę, że uczciwie możemy przyznać, że spowodowaliśmy sporo szumu wokół niego i niestety nie postawiliśmy go w najlepszej możliwej pozycji przed sezonem” – mówi Oakes o zakontraktowaniu Colapinto.
“Z drugiej jednak strony ciąży na nas obowiązek osiągania jak najlepszych wyników jako zespół. Mamy 900 osób, których los zależy od tego, jakich wyborów dokonamy. Jest wiele okoliczności, które trzeba wziąć pod uwagę. Rozumiem jednak Jacka ponieważ koniec końców ściągnęliśmy na niego mnóstwo zamieszania. Jeżeli jednak jest dobry, będzie umiał sobie z tym poradzić i udowodni, że zasługuje na F1. Jest tu tylko 20 kierowców i musisz dostarczać wyniki, niezależnie od wszystkiego. Teraz będzie miał kilka wyścigów by się zadomowić” – dodaje szef Alpine.
Na podstawie: planetf1.com
fot. Alpine