Sergio Perez ma domagać się ogromnego odszkodowania od Red Bulla za przedwczesne rozwiązanie swojego kontraktu na sezon 2025.
Nawet jeżeli Red Bullowi nie idzie na danym torze, to i tak wejście do Q3 wydaje się być obowiązkiem kierowcy tej ekipy. Tymczasem Sergio Perez odpadł dziś w pierwszym segmencie kwalifikacji, zajmując 16. miejsce.
„To było zdradliwe popołudnie, mieliśmy problemy z oponami i przyczepnością. Próbowaliśmy wszystkiego, ale nie mamy przyczepności w wolnych zakrętach. Myślę, że w wyścigu będziemy bardziej konkurencyjni niż w kwalifikacjach” – powiedział w rozmowie z Viaplay Checo.
Różnica do Maxa Verstappena była ogromna bo Holender zajął 5. miejsce. Perezowi jutro trudno będzie poprawić swój dorobek punktowy. W ostatnich rundach średnio zdobywa… 3 punkty na weekend.
Perez nadal deklaruje, że będzie kierowcą Red Bulla w przyszłym sezonie, jednak trudno podejrzewać, że w ekipie uważają, że Sergio na to zasługuje.
Problemem w jego zwolnieniu ma być kontrakt. Pierwotne doniesienia mówiły, że nowa, dwuletnia umowa Meksykanina z Red Bullem jest bardzo słaba i obwarowana wieloma klauzulami wydajnościowymi. Prawda chyba jest jednak inna i Perez ma mocny kontrakt, związany dodatkowo z jego sponsorami, wnoszącymi ogromne pieniądze.
Podobno zgodnie z kontraktem, Perez musiałby mieć wypłacone nawet $120 mln za jego zerwanie.
Jak przekazuje jednak Roger Benoit ze szwajcarskiego Blicka, Perez ma domagać się „minimum $20 mln” odszkodowania za rozwiązanie umowy za porozumieniem stron.
Biorąc pod uwagę to, że fatalnym wynikom Pereza można przypisać utratę przez Red Bulla nawet $50 mln premii za miejsce w klasyfikacji konstruktorów, Red Bullowi może opłacić się wypłacenie odszkodowania. Pytanie jednak co wówczas z wkładami sponsorskimi.
Na pewno jednak nie jest to łatwa sytuacja dla Red Bulla i zobaczymy, jak sobie z nią poradzą. Zwłaszcza, że zdolnych kierowców im nie brakuje.