Podczas GP Las Vegas sędziowie nawet nie zająknęli się sprawą przecięcia przez Carlosa Sainza linii wjazdowej do alei serwisowej. Dlaczego?
W trakcie wczorajszego wyścigu o GP Las Vegas Carlos Sainz walczył z Lewisem Hamiltonem, broniąc się przed atakami bardzo szybkiego Mercedesa. Hiszpan długo domagał się zjazdu do boksów i gdy już miał zjeżdżać, w ostatniej chwili polecono mu zostać na torze.
Jak wyjaśniło Ferrari, „nie byli gotowi” na przyjęcie swojego kierowcy. Problem w tym, że Sainz dostał informacje o odwołaniu pit-stopu bardzo późno i wracając na tor, przeciął całkowicie linię wjazdową do alei serwisowej.
Sainz! You can’t do that, buddy.
You can’t rejoin the track after passing on the inside of the pit commit line.#F1 | #LasVegasGP pic.twitter.com/2no2Q6qP6O— Ryan Erik King (@RyanErikKing) November 24, 2024
Wielu kibiców spodziewało się kary dla Hiszpana, zwłaszcza, że za znacznie mniejsze przekroczenia linii wjazdowej do boksów zawodnicy dostawali w tym sezonie kary. Choćby w tym sezonie Yuki Tsunoda dostał za takie zachowanie 5 sekund kary. Potencjalne przewinienie zgłosił dyrekcji wyścigu Lewis Hamilton.
Sędziowie nawet nie podjęli jednak tematu kary dla Carlosa. Dlaczego?
Przepisy mówią, że kierowca nie może przekroczyć linii wjazdowej do alei serwisowej przy zjeżdżaniu do niej. A technicznie i praktycznie rzecz biorąc, Sainz nie zjeżdżał do boksów. W trakcie niektórych weekendów wyścigowych dyrektor wyścigu w notatkach przed grand prix wskazuje, że nie można przekraczać linii również bez zjazdu do boksów, ale tym razem tego nie zrobił.
W związku z tym Sainz nie dostał kary. Frederic Vasseur wyjaśnił w rozmowie ze Sky Sports, że dyrektor wyścigu potraktował zachowanie Sainza jak przekroczenie limitów toru i w związku z tym Hiszpan miał jedynie skreślony czas okrążenia.
Na podstawie: racefans.net
fot. Scuderia Ferrari Press Office