Robert Kubica w rozmowie z Mikołajem Sokołem dla Motowizji powiedział o nieudanym dla siebie i zespołu wyścigu 6h Fuji WEC.
W treningach AF Corse #83 radziło sobie dobrze i meldowało w czołówce zestawień. Kubica jechał kwalifikacje i liczył na podtrzymanie serii awansów do sesji hyperpole. Niestety, skończyło się dopiero 13. polem startowym. Dlaczego?
„W sobotę trafiliśmy na niefortunny komplet opon w kwalifikacjach. Od razu na okrążeniu wyjazdowym poczułem, że mam mniej przyczepności niż miałem w piątek. W sobotę rano testowaliśmy coś, to nie zadziałało i wróciliśmy do tego, co działało dobrze w piątek na nowych oponach. Już na okrążeniu wyjazdowym w kwalifikacjach zgłosiłem, że mam dużo mniejszą przyczepność i nie da się tego wytłumaczyć ustawieniami” – mówi Polak.
„Startując z tyłu nie mieliśmy łatwego zadania w niedzielę. W pierwszym zakręcie wyścigu pojechałem dobrze, ale w trzecim Lamborghini przede mną straciło przyczepność i musiałem pojechać szeroko. Straciłem tam parę pozycji” – dodaje Kubica.
Potem, na początku drugiego okrążenia, Kubicy przydarzył się rzadki, ale bardzo kosztowny błąd. Po zblokowaniu kół uderzył w Porsche przed sobą, tworząc efekt domina. Na poboczu wylądowały 4 auta.
„To znacznie utrudniło nam znacznie wyścig i wyeliminowało nas z walki. Wyglądało to zaskakująco. Oczywiście błędy się zdarzają, ale kiedy naciskałem na pedał hamulca to nie spodziewałem się takiego zwrotu akcji. Wydarzyło się to, co wszyscy widzieli. Po 20 metrach hamowania zablokowałem koła i niestety byłem tylko pasażerem” – wyjaśnia Kubica.
„To nie powinno się zdarzyć, ale się zdarzyło. Nigdzie nie próbowałem się wciskać, a sam moment, w którym zblokowałem koła był niefortunny i zaskakujący. Konsekwencje były spore. Od tego momentu jechało się inaczej. Oglądało się to słabo. Zapłaciliśmy wysoką cenę za to, co się wydarzyło. Oczywiście gdybym mógł cofnąć czas to bym cofnął. Nie było tam złej decyzji, ale być może zmieniłbym wykonanie. Sytuacja była zaskakująca, tym bardziej, że blokowanie kół jest rzadkie w naszym aucie” – dodaje Robert.
Co mogło spowodować taką reakcję samochodu?
„Złożyło sią parę elementów technicznych, to, że jechałem po wewnętrznej i że przesunąłem się w lewo bo nie chciałem tak wąsko wchodzić w zakręt. Wchodząc za Porsche straciłem dużo docisku i wtedy zblokowałem koła” – mówi kierowca AF Corse #83.
„Ten mój strike „bowlingowy” trochę uratował Antonio bo on też miał problemy z dohamowaniem i gdyby nie ja to on dostałby karę. Takie są wyścigi, szkoda” – dodaje Robert.
Konieczność napraw oraz późniejsza kara 30 sekund stop and go sprawiły, że ekipa straciła okrążenie do liderów i nie była w stanie się oddublować.
„W Fuji z naszą wydajnością nie było szans na odrobienie tego okrążenia, zwłaszcza, że jechaliśmy tą samą strategią co nasi rywale. Da się oczywiście odrobić okrążenie na przykład dzięki safety carom albo przez wydajność, mając szybszy rytm. W Fuji nie byliśmy w stanie tego zrobić. Jechaliśmy też za Ferrari #50 i nie mogliśmy atakować” – wyjaśnia Kubica.
„Jedyna rzecz, która pociesza, to fakt, że nie straciliśmy zwycięstwa czy podium bo wydajność nie była na wysokim poziomie. Ale i tak sądzę, że mogliśmy pojechać solidny wyścig i zdobyć punkty. Myślę, że walcząc o mistrzostwo podejmowalibyśmy inne decyzje, zagrywali bezpieczniej. Dobrze, że taki weekend przydarzył się w momencie, gdy nie walczyliśmy o nic” – mówi Robert.
Robert został poproszony przez Mikołaja Sokoła o krótkie podsumowanie dotychczasowych rund wobec zbliżającego się końca sezonu.
„Wyniki przez większość sezonu, poza Austin, z weekendów mogliśmy wywieźć więcej z każdej rundy. Z jakichś powodów się nie udawało. Inne wyniki zależały od różnych czynników. Staraliśmy się od początku roku poprawiać różne czynniki i dzięki temu udało nam się wygrać. To był pierwszy wyścig poza Le Mans, które wygrało Ferrari i potwierdziło się to, co mówiłem od zawsze czyli że jest potencjał tylko trzeba skupić się na pracy” – powiedział Kubica.
Na podstawie: Motowizja