Zwolniony kilka tygodni temu z McLarena w IndyCar Theo Pourchaire przyznaje, że jest zdegustowany tym, jak pożegnał się z nim jego zespół.
Theo Pourchaire przez kilka ostatnich sezonów był kierowcą rezerwowym Alfy Romeo, a potem Saubera. Mimo świetnych wyników w seriach juniorskich, w tym mistrzostwa Formuły 2 w sezonie 2023 i wicemistrzostwa w 2022 roku, nie dostał szansy w Formule 1.
Postanowił przejść do Super Formuły, ale przejechał tam zaledwie jeden wyścig, a potem ogłoszony został jego transfer do IndyCar do ekipy Arrow McLaren.
Pourchaire w pierwszym występie zajął 11. miejsce, ale potem przyszły słabsze występy – 22. i 19. miejsce. W ostatnich dwóch rundach znów było lepiej – 10. i 13. miejsca. Pod koniec czerwca okazało się, że sezonu nie dokończy. Ekipa ogłosiła, że zastąpi go 19-letni talent Nolan Siegel.
To była szósta zmiana w aucie numer 6 McLarena w ciągu roku. Pourchaire nie kryje rozgoryczenia takim obrotem spraw.
“Bedąc w 100% transparentnym, McLaren podpisał ze mną wieloletni kontrakt na jazdę w IndyCar. Potem, we wtorkowy poranek przed Laguna Seca dowiedziałem się od mojego managera, że nie pojadę na tym torze i w pozostałej części sezonu” – mówi Pourchaire w rozmowie z Auto Hebdo.
“Początkowo byłem bardzo zaskoczony i nie rozumiałem tego, myślałem, że to jakiś fake. A przecież podpisaliśmy umowę zaledwie kilka tygodni temu. Byłem zażenowany” – dodaje Francuz.
Jakby tego było mało, styl przekazania wieści samemu kierowcy pozostawiał dużo do życzenia.
“Ostatecznie zespół zadzwonił do mnie na minutę, około godziny 11 tego samego dnia. Dzień przed moim wylotem na Laguna Seca. I wtedy powiedziano mi, że zostałem wykluczony z programu. Nie podali mi konkretnego powodu” – mówi Pourchaire.
Co o zwolnieniu Pourchaire mówi dyrektor sportowy Arron Mclaren?
“On nie zrobił nic złego. Po prostu zdarzyła się taka sytuacja. To była decyzja, którą musieliśmy podjąć. Nie było to nic osobistego, nie chodziło o jego formę. On zrobił wszystko co mógł. Oczywiście nie był zadowolony, ale zrozumiał to” – mówi Tony Kanaan.
Na podstawie f1i.com
fot. McLaren