George Russell skomentował karę, jaką Fernando Alonso dostał po Grand Prix Australii za potencjalnie niebezpieczną jazdę. Anglik zgodził się z decyzją sędziów.
Alonso dostał karę przejazdu przez aleję serwisową, zamienioną na 20 sekund doliczone do czasu wyścigu za potencjalnie niebezpieczną jazdę poprzez odpuszczenie gazu 100 metrów wcześniej niż na poprzednich okrążeniach oraz wciśnięcie hamulca i redukcję biegu w zakręcie, w którym wcześniej tego nie robił. Sędziowie nie przypisali mu winy za wypadnięcie George Russella.
Alonso dziwił się tej decyzji, dość ostro odnosząc się do jej zasadności, a Aston Martin wsparł swojego kierowcę.
Przed Grand Prix Japonii o całą sytuację pytany był George Russell, który poparł decyzję sędziów.
„To oczywiście była trochę dziwna sytuacja. Zostałem całkowicie zaskoczony. Patrzyłem na kierownicę, jak zawsze w tym momencie okrążenia, dokonując zmian ustawień na prostej. Wszyscy tak robimy. I nagle znalazłem się na skrzyni biegów Fernando i było już za późno. Nagle znalazłem się w ścianie” – wspomina Russell.
„Jeżeli to nie zostałoby ukarane, otworzyłoby to Puszkę Pandory na resztę sezonu oraz w kategoriach juniorskich. To byłoby powiedzenie: możesz hamować na prostej, możesz zwalniać, zmieniać biegi, przyspieszać i robić wszystkie niebezpieczne rzeczy” – mówi kierowca Mercedesa.
Russell zdradził, że panowie mieli okazję porozmawiać po całym zajściu.
„Wpadliśmy na siebie przypadkiem w kawiarni” – powiedział Russell, na co Max Verstappen żartobliwie zapytał, czy George zrobił brake test Fernando.
„Tak jak powiedziałem, to nic osobistego. Gdy mamy kaski na głowach, jesteśmy fighterami i rywalizujemy, ale kiedy kaski są zdjęte, szanujemy się bardzo. Oczywiście było wokół tego sporo emocji, ale myślę, że musimy iść dalej” – mówi Russell.
Sytuacja ta ma być poruszana podczas jutrzejszego briefingu kierowców przed Grand Prix Japonii.
Źródło: racefans.net