Przejście Lewisa Hamiltona do Ferrari może okazać się nie tylko jednym z najbardziej zaskakujących ruchów w historii F1, ale również najdroższym.
O tym, że Ferrari potrafi płacić swoim kierowcom krocie przekonywaliśmy się już nie raz. Bywały sytuacje, że zespół decydował się płacić pensje rzędu $30 mln zawodnikom, którzy nie jeżdżą. Tak było w 2010 roku, gdy ekipa zdecydowała się zamienić Kimiego Raikkonena na Fernando Alonso.
Wygląda na to, że Ferrari znów głębiej sięgnęło do kieszeni, kontraktując Lewisa Hamiltona. To oczywiste, biorąc pod uwagę zarobki, jakie kierowca miał mieć w Mercedesie. Tam mówiło się o kwocie $44 mln za sezon.
Jak pisze portal Sportune, deal Lewisa Hamiltona z Ferrari może być wart nawet 446 mln dolarów. Gdy Ferrari pierwszy raz w ubiegłym roku proponowało umowę Anglikowi, miała paść kwota $50 mln. Lewis miał ją odrzucić.
Teraz Ferrari miało skusić Hamiltona kwotą 87 mln dolarów za sezon, co daje 174 mln dolarów w trakcie dwóch lat. Połowa tej kwoty ma być przeznaczona na organizację “Mission 44”, prowadzoną przez Hamiltona. Zajmuje się ona wspieraniem młodzieży z nieuprzywilejowanych środowisk.
To jednak nie wszystko. John Elkann, prezydent Ferrari, miał zaoferować utworzenie wspólnej inwestycji “Mission 44” ze spółką-córką Ferrari, firmą Exor.
Hamilton miałby zostać ambasadorem projektu, w który Ferrari ma zainwestować aż $272 mln. To sprawia, że łączna wartość umowy Hamiltona z Ferrari to 446 mln dolarów. Według wyliczeń portalu planetf1.com, jest to czwarta najdroższa umowa w historii całego sportu i najdroższa w F1.
Warto przypomnieć, że zarząd Mercedesa miał nie zgodzić się na objęcie przez Hamiltona roli ambasadora koncernu do 2035 roku.
Źródło: Sportune, planetf1.com