Ten tytuł odnosi się do dokumentu “Lucky” i wcale nie sugeruje, że ich transmisje czy studio były słabe. Wręcz przeciwnie.
Bernie Ecclestone… Mnóstwo można by o nim napisać. Przede wszystkim dobrego, ale też trochę “mniej korzystnego”. Z mojej perspektywy przez ostatnią dekadę swoich rządów nie wyprzedzał już swoich czasów a to one znalazły się daleko przed nim. Bernie nie poczuł nowych mediów i internetu. Ale to nie zmazuje jego poprzednich osiągnięć. Nie da się spierać z argumentem, że jest on legendą Formuły 1 i człowiekiem, który miał ogromny wpływ na sukces tej serii i jej dzisiejszy kształt.
Prawdę mówiąc do dokumentu o nim, wyprodukowanego i zrealizowanego przez Viaplay podszedłem z rezerwą. Przede wszystkim za sprawą ostatnich, kontrowersyjnych wypowiedzi Berniego.
Po drugie spodziewałem się, że będzie podobnie jak w przypadku dokumentu na temat Maxa Verstappena: 3 odcinki, trochę życia rodzinnego, trochę wspomnień i trochę F1.
I przyznam szczerze – nie doceniłem tej produkcji i wyzwania napisania recenzji o niej. Gdy dostałem jakiś czas temu dostęp do wszystkich odcinków “Lucky” byłem zaskoczony. 8 odcinków po 45 minut każdy. Bez zbędnego p… Mięso i konkrety.
Każdy odcinek nie tyle wymagał ode mnie pełnej koncentracji, co w mig zabierał całą moją uwagę. I nie tylko moją. Żona, gdy zobaczyła mnie przy oglądaniu 3 czy 4 odcinka, powiedziała: zapauzuj, chcę też oglądać.
“Lucky” to niemal cała historia Formuły 1, opowiedziana przez Ecclestona – z ważnymi z jego perspektywy wydarzeniami i kulisami. Okraszona jest mnóstwem dobrze dopasowanych materiałów filmowych i wypowiedzi. Oczywiście, narratorem jest Bernie, więc pewnie niektóre sprawy są przemilczane, ale w kilku momentach Ecclestone też przyznaje się do błędów, jechania po bandzie czy działania na limicie – przepisów, manier i zasad społecznych.
Brawa dla twórców za to, że nie skupili się na wydarzeniach dobrze nam znanych i omówionych już przy okazji wielu innych produkcji dokumentalnych czy fabularnych. Nie dostajemy więc całego odcinka o Ayrtonie Sennie i jego śmierci, a zaledwie kilka minut. Podobnie z rywalizacją Lauda – Hunt. Choć dziś mocno uwidaczniane, z perspektywy Ecclestona były one “jednymi z…”.
Mamy za to mnóstwo innych kwestii – ważnych dla sportu z marketingowego punktu widzenia i bliższych Ecclestonowi jako szefowi zespołu, a potem F1. Dowiadujemy się, jak doszedł do władzy, jakimi sposobami i w jakim kierunku pchał Formułę 1, na czym mu zależało.
Jest mnóstwo osób, które tęsknią za “dawną” F1. Ten dokument Wam ją przypomni – pokaże jej cudowne, oderwane od komercji oblicze, ale jednocześnie zaprezentuje brutalność i bezkompromisowość tamtych czasów.
Ogromną zaletą “Lucky” jest duża ilość materiałów archiwalnych dotyczących Formuły i samego Berniego. W dodatku sporo z nich jest odświeżonych czy pokolorowanych.
Na plus – dla nas – jest to, że serial nie tłumaczy szczegółowo wszystkich omawianych wydarzeń. Unikamy dzięki temu truizmów i przedstawiania wiedzy elementarnej. Dokument zakłada podstawową wiedzę widza i przyznam, że bardzo mi się to podoba.
Z pewnością przydałby się polski lektor, gdyż “robi on robotę” w przypadku osób mniej znających Formułę 1 czy język angielski. Oczywiście są napisy, ale dla osób lubiących oglądać “przy okazji robienia czegoś innego” to nie jest idealna opcja.
Ten serial nie gra na emocjach. Pokazuje Formułę 1 z innego punktu widzenia niż ten dziennikarzy, kierowców czy zespołów. Bliski kadr, białe tło, zgrywające się z włosami Berniego Ecclestona i wyłącznie jego twarz dobrze to podkreślają.
Póki co ukazały się dwa odcinki tego serialu, kolejne będą pokazywane co tydzień. I powiem Wam – wpisując się w narrację głównego bohatera “Lucky”: dobrze Viaplay to zaplanowało. Ten serial może sprawić, że wielu kibiców F1 zimą utrzyma subskrypcję.
I jestem pewien – serial fabularny o Bernim mógłby trwać kilka sezonów, z których każdy miałby kilkanaście odcinków. I “The Crown” by się chowało.