Wygląda na to, że Max Verstappen raczej nie wsiadł do „Las Vegas hype train”. Trzykrotny mistrz świata ocenił tor i otoczkę zbliżającego się wyścigu F1.
Formuła 1 na płaszczyźnie medialnej żyje powrotem do Las Vegas po ponad 40 latach. Specjalne malowania, akcje, filmy – to wszystko ma stworzyć wspaniałą otoczkę najbliższej rundy F1.
Kibice są raczej podzielenie jeżeli chodzi od zachwyt nad tą rundą. Do grona entuzjastów trudno zaliczyć m.in. Maxa Verstappena.
„Przede wszystkim myślę, że jedziemy tam bardziej na show niż na ściganie samo w sobie. Zwłaszcza patrząc na układ toru” – mówił Max Verstappen, pytany przed tygodniem o rywalizację w Las Vegas.
„Wiecie, nie wciąga mnie to. Podchodzę do tego bardziej: Pojechać tam, zrobić swoje i odjechać” – dodaje trzykrotny mistrz świata.
Gdy Holendrowi przywołano podobieństwa rund w Monako i Las Vegas, nie był skory do zrównywania tych wyścigów.
„Tak, ale Monako to również historia i miejsce. Każdy chce pojechać w Monako. Tego nie da się tak naprawdę porównać” – mówi Verstappen.
Wiele osób spodziewa się, że układ stawki, jaki zobaczymy w Las Vegas będzie różnił się od tego, który widzieliśmy w kilku ostatnich rundach. Niektózy spodziewają się na przykład problemów Red Bulla.
Max Verstappen jeszcze kilka dni temu przyznawał, że nie jeździł po torze w symulatorze Red Bulla.
„Nadal mam sporo pracy do wykonania. Muszę udać się do symulatora bo nie znam dobrze toru szczerze mówiąc. Ostatni raz jak próbowałem go w F1 2023 to uderzyłem w ściany więcej razy niż jechałem na wprost. Mam zatem nadzieję, że gdy zacznę tam jeździć będzie inaczej” – mówi Max.
„Będzie jednak znacznie inaczej niż w Brazylii. Będą bardzo niskie temperatury w nocy. To tor uliczny, na którym nie mamy doświadczenia. Nie wiemy, jaka będzie przyczepność więc może być kilka niespodzianek” – dodaje Verstappen.
Źródło: f1i.com
fot. Red Bull Content Pool