Szalona plotka o przejściu Fernando Alonso do Red Bulla zaczęła już żyć swoim życiem i podsycają ją kolejne media i źródła, puszczając oczko dla kibiców.
Lawrence Stroll sprzedaje udziały w Astonie Martinie, a zespół zmienia obu kierowców. W związku z tym, Alonso przechodzi do Red Bulla, zastępując tam Pereza, który trafia do Silverstone.
Tak w skrócie można nakreślić plotki, jakie pojawiły się w padoku Formuły 1 po GP Meksyku. I choć wydają się one absurdalne, to wiele źródeł, zwłaszcza hiszpańskich, może sugerować, że jest w tym ziarno prawdy.
Najpierw Albert Fabrega napisał: „Nie wierzę w plotkę, którą właśnie usłyszałem w padoku. Nie”.
No me quiero creer el rumor que me han dicho ahora en el paddock. No.
— Albert Fabrega (@AlbertFabrega) October 30, 2023
Później hiszpański oddział Red Bulla wypuścił intrygującego tweeta:
🤫
— Red Bull España (@redbullESP) October 30, 2023
A następnie oczko puszcza do nas też Autosport.
Imagine… https://t.co/sKHSTToi5j pic.twitter.com/u9c3bbSCYP
— Autosport (@autosport) October 30, 2023
Czy to możliwe?
Teoretycznie tak, praktycznie nie powinno być. Cały Red Bull zapewnia, że stoi murem za Checo Perezem, że Meksykanin ma kontrakt na sezon 2024 i nic się tu nie zmieni. Fernando Alonso natomiast zawzięcie broni Astona Martina, mówi o świetnej pracy, postępach i wieloletniej perspektywie.
Słuchając obu stron, taki transfer nie powinien mieć miejsca.
Czy to ma sens?
Ogromny i to dla każdej ze stron.
Zacznijmy od Fernando Alonso. Gdy Aston był czarnym koniem sezonu i seryjnie stawał na podium, Fernando był wniebowzięty. Ale wiemy, jak potrafi zachowywać się ten kierowca, gdy coś nie idzie po jego myśli. Co więcej, pretensje musiałby skierować również w stronę Lawrenca Strolla, a trudno wyobrazić mi sobie kłótnię tych dwóch panów.
Plotki mówią, że Fernando ma być niezadowolony z kierunku, jaki obrał Aston Martin i widzi już, że zespół może nie zdążyć skorygować kursu przed nowym sezonem. A wówczas kolejny rok pójdzie „na straty” i zwycięstwa w F1 Alonso się nie doczeka.
Alonso wie, że jego czas w F1 się kończy. Jeżeli chce jeszcze zasmakować zwycięstwa, przejście do Red Bulla będzie zwiększy jego szanse na triumf wielokrotnie. Zamiast szarpać się w Astonie z przeciętnym partnerem, może pójść do najlepszej ekipy, stanąć na podium w prawie wszystkich wyścigach i wygrać kilka razy gdy powinie się noga Verstappenowi.
Red Bull na przejściu Alonso zachowuje twarz, bo nikt nie będzie miał do nich pretensji, że zastępują Pereza bo zastępują go właśnie Nando. Nie stracą hiszpańskojęzycznej publiczności, a zyskają miliony dolarów w ekwiwalencie reklamowym. Dodatkowo Red Bull zyska pewny punkt zespołu, punktujący regularnie. Nie trzeba będzie już silić się na wymuszone pocieszanie Pereza i ciągłe zapewnianie, jak to wspierają zawodzącego kierowcę.
Jednocześnie szansa, że Alonso zepsuje atmosferę w Red Bullu jest mała. Ten zespół kręci się wokół Verstappena, a prędkość obrotu jest tak duża, że jeżeli Fernando będzie chciał ten obrót przerwać, po prostu odbije się od niego.
I nawet Perez może na tym zyskać, bo jeżeli przejdzie do Astona to jego kariera w F1 potrwa dłużej i będzie miał większą radość z walki z partnerem zespołowym niż z dostawania od Verstappena pół sekundy na każdym kółku.
Przejście do Red Bulla będzie się dało uzasadnić medialnie: „Przecież nie odmawia się Red Bullowi” oraz „Przecież nie odmawia się Alonso” i dziennikarze oraz kibice szybko wybaczą niedotrzymane słowo Astona i Fernando.
Zresztą, przejście Alonso do Red Bulla wywołałoby takie tsunami medialne, że aż trudno mi sobie wyobrazić. Nam kibicom, również wyszłoby to nam na dobre. Na testy przedsezonowe i start rywalizacji w 2024 czekalibyśmy bardziej niż na gwiazdkę, a w międzyczasie byłoby o czym mówić.
Jest to wieść tak absurdalna, że aż zacząłem chcieć by się spełniła. A Wy?
To pisałem ja, Cieślicki