Dość zaskakujący wniosek wysuwa Nico Hulkenberg na temat marnej popularności Formuły 1 w Niemczech. Według niego, wcale nie chodzi o wyniki kierowców.
Oglądalność Formuły 1 w Niemczech drastycznie spadła w ostatnich latach. Wpływ na to z pewnością miało przejście wszystkich wyścigów do w pełni płatnego Sky Sports.
Jakby tego było mało, niemiecki kierowca od 2018 roku nie miał szans na zdobycie mistrzostwa świata, a ostatni tytuł trafił do tego kraju w 2016 roku za sprawą Nico Robserga – syna fińskiego kierowcy. Niemcy nie są natomiast zbyt związani z sukcesami Mercedesa.
Jakby tego było mało, ostatni wyścig F1 w Niemczech miał miejsce w 2020 roku i to awaryjnie podczas pandemii.
Czemu niegdyś europejska stolica F1, mająca nierzadko po dwa wyścigi w kalendarzu, teraz nie lubi F1?
“Myślę, że jest to kilka rzeczy. Oczywiście Niemcy zawsze byli rozpieszczani przez sukcesy Michaela Schumachera, Sebastiana Vettela, Nico Rosberga czy Mercedesa. Zawsze mieliśmy mocną prezencję w Formule 1, przynajmniej w ostatnich 30 latach” – mówi jedyny Niemiec w tegorocznej stawce, Nico Hulkenberg.
Kierowca Haasa zauważa jeszcze inne aspekty słabnącej popularności F1.
“To chyba naturalne, że czasem sport jest bardziej popularny i jest na niego większe zapotrzebowanie, a czasem słabnie” – mówi Hulkenberg.
“Myślę też, że chodzi o postrzeganie przemysłu motoryzacyjnego jako ogółu w Niemczech. Uznaje się, że jest odpowiedzialny za zmiany klimatu, że nie jest zrównoważony. To odbija się na motorsporcie i dlatego tak się go postrzega, a politycy mówią ludziom, że jest zły. To ma negatywny wpływ na F1” – dodaje Niemiec.
Źródło: racefans.net