Lawrence Stroll mówi, że jego zasługi dla brytyjskiej motoryzacji są niedoceniane, a to, co zrobił dla Astona Martina zasługuje „na tytuł szlachecki”.
Lawrence Stroll w 2018 roku kupił upadającą ekipą Force India, a następnie zmienił jej nazwę na Racing Point. W 2020 roku Kanadyjczyk zakupił udziały w brytyjskim producencie samochodów, Aston Martinie za 182 mln funtów.
Od dwóch sezonów jego zespół F1 jeździ pod nazwą Aston Martin i ma się coraz lepiej.
„Powinienem dostać tytuł szlachecki za to, co zrobiłem. Ocaliłem tysiące etatów i zbudowałem nową fabrykę Formuły 1 za setki milionów. Skala inwestycji jest ogromna” – mówi w rozmowie z AutoCar.
Pismo wymienia, że łączna kwota inwestycji ściągniętych przez Strolla do Astona Martina wyniosła około półtora miliarda funtów.
„To pokazuje moją ogromną wiarę w tę firmę. Nikt nie wyłożyłby takich pieniędzy w biznes gdyby nie wierzył w jego przyszłość” – dodaje Kanadyjczyk.
Stroll deklaruje, że w innych biznesach zawsze wygrywał i nie inaczej będzie teraz.
„Nikt z zarządu firmy nie został tu. W ciągu ostatnich 3 lat mogę mówić tylko za siebie i odpowiadać za to, co będzie” – mówi Stroll, pod którego rządami średnia cena sprzedaży Astonów wzrosła z 157 tys. funtów do 223 tys. funtów w 2023 roku. Kanadyjczyk chce to utrzymać.
„Nigdy nie chciałbym zobaczyć ceny wyjściowej Astona Martina za mniej niż 200 tys. dolarów. Gdy zostawałem prezesem, powiedziałem, że w latach 2024 – 2025 chcę 2 miliardów dolarów sprzedaży i 500 milionów dolarów zysku czyli sprzedaży rocznie około 9-10 tys. samochodów. Jesteśmy blisko osiągnięcia tego celu” – zaznacza Stroll.
Źródło: planetf1.com
fot. Aston Martin F1 Team